Stanisław Szukalski: polski dziadek Leonarda DiCaprio
25.02.2016 | aktual.: 22.03.2017 16:01
Zaprezentowany w 1997 roku ”Titanic” Jamesa Camerona okazał się najbardziej spektakularnym sukcesem komercyjnym w historii. Dla Leonarda DiCaprio był to niewątpliwy przełom w karierze. Jednak rola Jacka Dawsona miała dla niego jeszcze jedno, może nawet o wiele większe znaczenie.
Zaprezentowany w 1997 roku ”Titanic” Jamesa Camerona okazał się najbardziej spektakularnym sukcesem komercyjnym w historii. Dla Leonarda DiCaprio był to niewątpliwy przełom w karierze. Jednak rola Jacka Dawsona miała dla niego jeszcze jedno, może nawet o wiele większe znaczenie.
W jednym z wywiadów artysta zasugerował, że odgrywany przez niego zbuntowany bohater jest hołdem złożonym polskiemu przyjacielowi z dzieciństwa, który zaszczepił w nim miłość do sztuki i stanowi wzorzec postępowania. DiCaprio nazywał go swoim drugim dziadkiem.
Owym tajemniczym mentorem była jedna z najbardziej fascynujących, a jednocześnie niedocenionych i kontrowersyjnych osobowości polskiej sztuki ostatniego stulecia.
Genialny nastolatek
Stanisław Szukalski urodził się w 1893 roku w Warcie, niedaleko Sieradza. Liczne źródła podają, że przyszły kontestator i skandalista od najmłodszych lat przejawiał niesłychany talent plastyczny.
W 1903 roku rodzina Szukalskich wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, które dla Stasia okazały się drugą ojczyzną. Wybitnie uzdolniony 13-latek zaczął uczęszczać do Chicago Art Institute, wzbudzając podziw wykładowców. Naukę kontynuował jednak w Polsce, gdzie mimo bardzo młodego wieku zdobył uznanie legendarnego Konstantego Laszczki i został przyjęty do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Tam stał się sensacją – w wieku zaledwie 18 lat uhonorowany został srebrnym medalem na pierwszej wystawie, a dwa lata później jego prace były już wystawiane z dziełami takich tuzów jak Witkiewicz czy Malczewski.
Łukasz Radwan nazywa Szukalskiego „rockersem swoich czasów” z racji ekstrawaganckich zapędów artysty, który w latach 20. ubiegłego wieku wzbudzał sensację paradując po Krakowie w fantazyjnych ubraniach swojego projektu. Nie ulega wątpliwości, że przystojny młodzieniec o „twarzy podobnej do słowiańskiego królewicza” (tak w swoich pamiętnikach „Na jawie” wspomina go uczeń, Stefan Żechowski) był najbarwniejszą postacią ówczesnej bohemy.
Jednak usposobienie Szukalskiego, zapalczywy charakter i skłonność do manifestowania niezadowolenia, lokują artystę bliżej bezkompromisowości dzisiejszych punków i anarchistów.
Żadnych kompromisów
Badacze jego twórczości są zgodni, że Szukalski od najmłodszych lat będąc już świadomym twórcą, wykazywał się niezwykłym nonkonformizmem, głośno wyrażając swoje, często kontrowersyjne opinie,* krytykując każdego, kto próbował zdyskredytować jego twórczość.*
Tak było w przypadku krakowskich profesorów, oburzonych jego śmiałością, co doprowadziło do relegowania Szukalskiego z uczelni; Franka Lloyda Wrighta – ojca współczesnej architektury, który zaproponował mu współpracę przy dekorowaniu tokijskiego hotelu Imperial (doszło do sprzeczki i zerwania kontraktu) czy wreszcie podopiecznego, Mariana Konarskiego, próbującego wyrwać się spod skrzydeł mentora, szukając swojego indywidualnego języka.
Gorący temperament doprowadził go m.in. do zdemolowania jednej ze swoich wystaw w Stanach Zjednoczonych.
Stach z Warty i nacjonalistyczne zapędy
W swojej twórczości Szukalski łączył elementy polskiego folkloru i słowiańszczyzny z włoskim futuryzmem, choć da się zauważyć bardzo silne inspiracje sztuką inkaską, asyryjską czy chińską.
Artysta ostro sprzeciwiał się* „małpowaniu zagranicy”*, postulując całkowite odrzucenie kopiowania natury, opierając się w zamian na „wewnętrznej wyobraźni plastycznej”. Swoje tezy zawarł w manifeście wygłoszonym w 1929 roku na wystawie Cechu Jednoróg.
W tym samym roku założył Szczep Rogate Serce – grupę artystyczną skupiającą młodych plastyków, w której znaleźli się m.in. Marian Konarski, Jerzy Baranowski czy Stanisław Gliwa.
Ten materiał został opublikowany w portalu wp.pl w ramach misji Narodowego Archiwum Cyfrowego, obejmującej gromadzenie, digitalizację i udostępnianie online materiałów cyfrowych w postaci zdjęć, nagrań dźwiękowych oraz filmów. Zbiory NAC liczące 15 milionów fotografii, 30 tysięcy nagrań i 10 tysięcy filmów w formie cyfrowej są dostępne w Internecie w serwisie www.audiovis.nac.gov.pl. Dostępne online są także historyczne dokumenty z polskich archiwów i instytucji kultury opracowane w ramach Zintegrowanego Systemu Informacji Archiwalnej ZoSIA poprzez serwis www.szukajwarchiwach.pl.
Wyprzedził swoje czasy
Ekscentryczne projekty monumentalnych pomników, pełnych fantastycznych odwołań i symboli wprawiają dzisiaj w zdumienie, dlatego łatwo sobie wyobrazić konsternację ówczesnych krytyków i odbiorców.
Zarówno rzeźby, jak i obrazy artysty od samego początku wzbudzały spore kontrowersje i zazwyczaj spotykały się z niezrozumieniem – o twórczości Szukalskiego niepochlebnie wyrażał się m.in. Jarosław Iwaszkiewicz. Inni zarzucali mu zbytnie inspirowanie się Rodinem.
Dzisiaj można dojść do wniosku, że to współcześni czerpią natchnienie z oryginalnej twórczości Polaka. Widać to m.in. w grafikach H.R. Gigera czy scenografiach filmów science fiction.
Hitchcock, Dali i ubóstwo
Szukalski do Ameryki trafił ponownie w 1939 roku, tuż po kapitulacji Warszawy. Mając obywatelstwo USA i perfekcyjnie władając językiem, osiedlił się tam na stałe. Mimo że kilkanaście lat wcześniej jego prace wzbudzały sensację i był tam artystą niezwykle poważanym – w 1923 roku ukazała się w Stanach pierwsza jego monografia, „Stach z Warty” - nigdy nie zaistniał ponownie na tamtejszym rynku.
W 1940 roku przeprowadził się do Los Angeles. Imał się dorywczych zajęć, projektując m.in. scenografie do filmów oraz efekty specjalne. Pokłosie jego pracy można zobaczyć w słynnej scenie snu w „Urzeczonej” Alfreda Hitchcocka, gdzie na planie współpracował z Salvadorem Dalim.
Przez większość życia w Stanach Szukalski borykał się z kłopotami finansowymi, często przymierając głodem. Brak środków przekreślał również dalszą poważną twórczość, która wymagała kosztownych materiałów.
''Uderzająca'' twarz DiCaprio
Z rodziną DiCaprio Szukalski poznał się w 1983 roku za sprawą swojego przyjaciela i agenta Glenna Braya. Ojciec aktora, George DiCaprio (na zdjęciu), ceniony rysownik komiksów, momentalnie zafascynował się twórczością starszego pana i znalazł z nim wspólny język.
W wywiadzie dla „Los Angeles Times” Bray wspomina, że podczas tego spotkania 9-letni Leonardo wywarł na artyście ogromne wrażenie – zawsze wrażliwy na punkcie formy Szukalski skomentował twarz chłopca jako „uderzającą”. Między nimi zawiązała się niemal rodzinna więź.
Przyjaźń między rodziną aktora a nieco zdziwaczałym staruszkiem, który ostatnie lata życia poświęcił tworzeniu wymyślonego przez siebie języka i badań na temat genezy ludzkości, trwała aż do jego śmierci w 1987 roku. Przez ten cały okres otaczano Szukalskiego opieką i szczerą przyjaźnią, a mały Leo często był zostawiany pod opieką „polskiego dziadka”.
W hołdzie przyjacielowi
Spuścizna genialnego artysty jest bardzo skromna. Część prac została zniszczona podczas wojny, a ocalałe dzieła zaginęły, bądź zostały rozkradzione. Przebywający na obczyźnie zrozpaczony Szukalski przez wiele lat bezskutecznie próbował odzyskać swoje dzieła. Większość ocalałych eksponatów jest w posiadaniu Romana Romanowicza, spadkobiercy artysty, Muzeum Polskiego w Ameryce oraz bytomskiego Muzeum Górnośląskiego.
W 2000 roku w Laguna Art Museum odbyła się retrospektywa Szukalskiego zatytułowana „Struggle: The Art of Stanislav Szukalski”. Według informacji opublikowanych przez „Los Angeles Times” głównym sponsorem był Leonardo DiCaprio, który przeznaczył na ten cel 15 tys. dolarów.
Podczas inauguracji ojciec i syn wygłosili przemowę, w której wyrazili ubolewanie, że twórczość artysty nadal jest tak kiepsko znana. W tym samym roku wznowiono album „Struggle: The Art of Szukalski”, wzbogacony o wstęp autorstwa jego najlepszego przyjaciela oraz przybranego wnuka.
Grzegorz Kłos
Dziękujemy dyrektor Muzeum Miasta i Rzeki Warty, pani Barbarze Cicheckiej, za wyrażenie zgody na wykorzystanie zdjęcia.