Stefania Górska, czyli aktorka, którą rozsławiła wpadka. Wszystko przez barchanowe majtki
Pełna wdzięku, bez problemu zdobywała sympatię publiczności i uwielbienie mężczyzn. Stefania Górska skradła też serce ukochanemu Hanki Ordonówny. Jednak ich związek, z powodu chronicznej niewierności partnera, zakończył się rozstaniem.
- Nie Stefania. Stefcia. Jak większość aktorek rewiowych tego czasu używała na scenie zdrobniałej wersji imienia. To czyniło "Stefcię" od razu "swoją", bliższą publiczności - pisano o niej w "Filmie".
I choć nie miała "okładkowej urody, nóg Zuli Pogorzelskiej czy wdzięku Toli Mankiewiczówny", a wcześniej znana była jako "czwarta z lewej strony", z czasem wszechstronnie uzdolniona artystka zyskała upragnioną sławę i stała się ważną osobą w warszawskim środowisku artystycznym.
Zdolna Stefcia
Pochodzącą w Warszawy Stefanię - a właściwie Stefcię - Górską już od dziecka ciągnęło na scenę. Po ukończeniu prywatnej Szkoły Umuzykalniania i Tańca Scenicznego Tacjanny i Stefana Wysockich, gdzie uchodziła za jedną z najlepszych uczennic i ulubienicę nauczycieli, w 1928 r. zadebiutowała w teatrzyku Qui Pro Quo. Od tamtej pory regularnie pojawiała się w rozmaitych rewiach, tańcząc i śpiewając utwory, które nuciła potem cała stolica, jak "Czy pani Marta jest grzechu warta?", "Panna Mania gra na mandolinie" czy "Sex appeal". Wkrótce stała się jedną z najpopularniejszych artystek scenicznych.
Wpadka na wizji
Zachwycano się jej talentem komicznym, choć później wielu krytyków uzna, że Górska i tak nie pokazała pełni swoich umiejętności. Gdy akurat nie występowała na scenie, przebywała w studiu Syrena Rekord, gdzie nagrywała skomponowane przez siebie piosenki - szczególnie lubiła wykonywać teksty Juliana Tuwima. Wielkim przebojem stało się wykonane w duecie z Mieczysławem Foggiem tango "Nasza jest noc".
Chętnie też pojawiała się przed kamerami, choć były to zwykle role epizodyczne. Zagrała w "Zabawce", "Antku policmajstrze", "O czym się nie mówi" czy "Inspekcji pana Anatola". Podobno nie uniknęła jednak telewizyjnych wpadek. W książce "Życie PRL. Praca, rozrywka, ludzie" można przeczytać, że w jednym z programów, myśląc, że nie jest już na wizji, rzuciła:
- Kur..., jak tu gorąco, gdybym wiedziała, że aż tak, to bym zdjęła barchanowe majtki!
Niewierny kochanek
Dla Górskiej głowę stracił Fryderyk Járosy, znany konferansjer i reżyser. Problem polegał na tym, że w tym czasie był w związku z wielką gwiazdą, Hanką Ordonówną. Ich romans szybko stał się tajemnicą poliszynela, a wściekła Ordonka wyrzuciła niestałego w uczuciach kochanka z mieszkania. Związek Górskiej i Járosy'ego trwał kilka adnych lat. Choć mężczyzna nadal miał poważne problemy z dochowaniem wierności.
- Parasolka w rękach rozwścieczonej kobiety stanowiła groźną broń, o czym doskonale wiedział Fryderyk Járosy. Kiedy w Ziemiańskiej zjawiła się Stefania Górska (jego dotychczasowa partnerka), a Węgier siedział przy stoliku z Zofią Terné (swoją przyszłą partnerką), uznał, że jedynym wyjściem z sytuacji jest ucieczka z miejsca zagrożenia - opisywał Sławomir Koper w książce "Historia do rzeczy". - Panie załatwiły problem pomiędzy sobą, a Járosy tłumaczył się później z rejterady: "To było jedyne możliwe dla mnie wyjście z sytuacji. […] Gdybym bronił bitej, byłbym nielojalny w stosunku do mojej wówczas jeszcze prawowitej przyjaciółki, a niezależnie od tego oberwałbym i ja. Gdybym wyszedł z bijącą, do końca życia słyszałbym wymówki od tej, z którą zamierzałem się połączyć. Gdybym je rozdzielał […] obie zgodnie dałyby mi po łbie. Prawdziwy dżentelmen odznacza się tym, że potrafi zniknąć, kiedy jest to wskazane".
Problemy powojenne
Po rozstaniu z Jarosym Górska związała się z Wacławem Zadrozińskim, aktorem, a później konferansjerem Tercetu Egzotycznego. To właśnie z nim spędziła resztę życia.
Lech Ordon, w wywiadzie dla "Trybuny", wspominał, że po wojnie artystkę - i kilku jej kolegów - spotkały pewne nieprzyjemności, chociaż ona sama nie uważała się za winną.
- Stefania Górska mówiła przed komisją weryfikacyjną Korzeniewskiego, że ma wątpliwości, co było gorsze: czy to, że ona grała w jakiejś farsie, czy to, że pani Ćwiklińska podawała ciasteczka i kawę Niemcom. Podczas wojny opuściła męża Żyda - mówił.
Górska zmarła 3 sierpnia 1986 roku. Pochowano ją obok małżonka, który zmarł 7 lat wcześniej.