Stosunkowo nieudana panorama stosunków
Post-apokaliptyczne *"Miasto ślepców" (2008) - panorama współczesnego społeczeństwa, jego przywar, lęków i amoralnych tendencji - nie była epizodem w twórczości Fernando Meirellesa. Najnowszy film brazylijskiego reżysera potwierdza, że chciałby on uchodzić za badacza zajmującego się analizą i interpretacją międzyludzkich stosunków. "360. Połączeni" to zataczająca (tytułowe) koło matematycznie rozpisana opowieść o grzechach popełnianych notorycznie w globalnej wiosce. Rządów nie dzierży nad nią jednak przypadek, jak chciałby reżyser wydarzeń i jak było w filmie "Babel" (2006) Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Losy wszystkich bohaterów są w niej podporządkowane
strukturze nowoczesnej bajki z morałem, w której w role pierwszoplanowych bohaterów wchodzą: seks, zdrada i pieniądze. Nudny to i męczący film, choć inspirowany świetną sztuką Arthura Schnitzlera "Korowód".*
24.12.2012 10:27
Tekst Schnitzlera oskarżony o obsceniczność w 1921 roku, w latach pięćdziesiątych znalazł się w rękach Maxa Ophülsa. Reżyser adaptował go na duży ekran pod tytułem "Rondo" (1950). W latach dziewięćdziesiątych stał się on kanwą sztuki Davida Hare "The Blue Room", którą na deskach londyńskiego teatru wystawił Sam Mendes obsadzając w rolach głównych Nicole Kidman i Iana Glena. Jeden z brytyjskich dziennikarzy recenzujących spektakl określił go mianem Viagry w czystej, choć teatralnej postaci. Zarówno na deskach Donmar Warehouse Theatre jak i na planie filmu Meirellesa dramat został uwspółcześniony; jego pierwszą i ostatnią bohaterką jest prostytutka. Dlaczego więc film jest tak nieudany, a sztuka została okrzyknięta hitem? Z bardzo prostego powodu; o ile Mendes na pierwszym planie postawił intymność i przez jej pryzmat przyjrzał się stosunkom społecznym, o tyle Meirelles zadbał
tylko o spektakularność.
Film ciągnie się jak niekończąca się opowieść, w której wciąż poznajemy nowych, mało interesujących bohaterów. Imponująca jest tylko obsada. Na planie filmu Meirellesa pojawił się Anthony Hopkins, który gra ojca poszukującego zaginionej przed laty córki. Na lotnisku spotyka on młodą Brazylijkę, Laurę (Maria Flor), która odeszła od swojego chłopaka – fotografa romansującego z redaktorką lifestylowego pisma Rose (Rachel Weisz). Jej mąż, Michael (Jude Law) jest biznesmenem, którego losy niefortunnie splatają się z losami słoweńskiej prostytutki Mirki (Lucia Siposová). Łańcuszek można budować bez końca nanizując na niego koraliki. Jak głoszą obiegowe opinie – losy ludzkie się przeplatają (czy trudno o większy banał?). Wśród ludzi spotykanych kolejno w
życiu, w pamięci pozostaje jednak niewiele twarzy. Tylko niektóre zapisują się szczególnie wyraźnie. W filmie Mereillesa jest nią tylko twarz więźnia odsiadującego wyrok za seksualne dewiacje – Tylora (Ben Foster).
Laura spotyka go na zatłoczonym lotnisku w trakcie przesiadki. Tylor, spłoszony jak bite zwierzę, rozgląda się w tłumie. Właśnie wyszedł z więzienia i leci do ośrodka, w którym będzie się na powrót stopniowo socjalizował. Epizod, którego jest głównym bohaterem, jest świetnie napisany i z dużym autentyzmem rozegrany na płaszczyźnie emocjonalnej. Większość pozostałych sytuacji tchnie sztucznością, rozmowy drażnią banałami, a rozwiązania inscenizacyjne są tanie i przewidywalne. Po tym jednak, jak Peter Morgan (scenarzysta świetnego "Ostatniego króla Szkocji" i bardzo dobrego "Frosta/Nixona") podpisał swoim nazwiskiem kiepskie "Medium" (2010) – historię przecinających się losów trójki doświadczonych przez śmierć i poszukujących prawdy bohaterów –
moje oczekiwania wobec jego kolejnego scenariusza radyklanie spadły. Żałuję tylko, że rozczarowała też reżyseria Meirellesa, który najwyraźniej marzy o snuciu epickich opowieści. Tymczasem nie unosi na barkach nawet ciężaru tradycji, w jakiej zakorzeniony jest tekst "Korowodu" Schnitzlera. I, co więcej, (idąc śladem prostego skojarzenia), chyba wydaje mu się, że "pierwszy idzie przed siebie; pierwszy cel wyznaczył; pierwszy z nas rozpoznał i wrogów i przyjaciół. "Czy w istocie nie jest jednak tylko "zapatrzony w słońcu, zapatrzony w siebie" – ślepy, jak bohaterowie jego poprzedniego filmu?