Strachy na Lachy. Nieznane oblicza polskiego horroru
Niesłusznie zapomniane perełki kina grozy
Nawiedzona kamienica, mordercze łoże, zabójcze spojrzenie, piosenka, która odbiera życie – nie, to nie część mitologii amerykańskiego horroru. A przynajmniej nie tym razem. „Archiwum Grozy”, specjalna sekcja 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni udowadnia, że polski horror filmowy miał w przeszłości wiele do powiedzenia na ten temat.
Nawiedzona kamienica, mordercze łoże, zabójcze spojrzenie, piosenka, która odbiera życie – nie, to nie część mitologii amerykańskiego horroru. A przynajmniej nie tym razem. „Archiwum Grozy”, specjalna sekcja 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni, udowadnia, że w przeszłości polscy twórcy mieli wiele do powiedzenia ten temat ekranowej grozy.
Składające się na program sekcji fabuły i krótkie metraże odsłaniają nie tylko kiczowatą stronę rodzimego kina grozy, ale również jego poważne, czasem bardzo mroczne oblicze. Choć niektóre z filmów powstały nawet 40 lat temu, do dziś skutecznie straszą i wywołują niepokój. Większość z nich pozostaje jednak szerokiej publiczności **zupełnie nieznana i zapomniana.
Wśród pokazywanych na wydarzeniu filmów znalazły się m.in. „Jajo” Konrada Szołajskiego, „Dom Sary” Zygmunta Lecha, „Pieśń triumfującej miłości” Andrzeja Żuławskiego oraz „Oczy uroczne” Piotra Szulkina.