Streaming stłamsił film. "Godzilla vs. Kong" ponosi klęskę w polskich kinach
"Godzilla vs. Kong" jest największych hollywoodzkim przebojem ostatnich dwóch lat. Na całym świecie zarobił blisko 440 mln dol. Jednak pojawienie się produkcji Warner Bros. na platformie HBO Max spowodowało, że film łatwo można obejrzeć z nielegalnego źródła. Co dobitnie odbiło się na jego popularności w polskich kinach.
Produkcja wytwórni Warner Bros. była główną atrakcją nocnych pokazów zorganizowanych przez multipleksy sieci Helios z okazji zniesienia lockdownu. Frekwencja na przedpremierowych seansach filmu "Godzilla vs. Kong", które rozpoczęły się tuż po północy, w nocy z 20 na 21 maja, była zaskakująco dobra. Oczekiwano więc, że gdy tytuł na dobre trafi do kin, to będzie cieszył się sporym zainteresowaniem. Tymczasem podczas premierowego weekendu hollywoodzka superprodukcja osiągnęła bardzo mizerny wynik. Zgromadziła bowiem zaledwie 28,7 tys. widzów (wraz z przedpremierowymi pokazami trochę ponad 33 tys.).
"Godzilla vs. Kong" nie znalazł się nawet w pierwszej trójce najpopularniejszych tytułów minionego weekendu w polskich kinach. Większą widownię zebrali "Krudowie 2: Nowa era", "Ciche miejsce 2" oraz "Cruella". Oczywiście trudno było oczekiwać, że amerykańska produkcja będzie w stanie osiągnąć wynik na poziomie trzech wcześniejszych tytułów z tzw. MonsterVerse. Niemniej, największy od 18 miesięcy hollywoodzki przebój nie powinien przynajmniej odstawać od innych tytułów wprowadzanych obecnie do polskich kin.
Warto podkreślić, że "Godzilla vs. Kong" dużą popularnością cieszy się nie tylko w takich miejscach na świecie, w których pandemia została skutecznie stłumiona, ale także w krajach, w których instytucje kultury i rozrywki dopiero budzą się do życia. Do tej pory produkcja wytwórni Warner Bros. zarobiła w kinach 438 mln dol. Żaden inny hollywoodzki tytuł, który trafił na duży ekran w 2020 i 2021 r., nie zebrał większych pieniędzy. Drugi w zestawieniu "Bad Boy for Life" był rozpowszechniany jeszcze przed wybuchem pandemii (426,6 mln dol.). Trzecie miejsce zajmuje "Tenet" (363,7 mln dol. wpływów).
Główny powód porażki filmu "Godzilla vs. Kong" w polskich kinach związany jest z faktem, że hollywoodzka produkcja, jak każdy obecnie tytuł wytwórni Warner Bros., w Stanach Zjednoczonych rozpowszechniana jest w tzw. dystrybucji hybrydowej. Co oznacza, że ma premierę jednocześnie w kinach oraz w internetowym serwisie filmowym HBO Max. Platforma ta oficjalnie nie jest dostępna na terenie naszego kraju, choć, jeśli wykażemy się dużą determinacją, to i w Polsce możemy stać się użytkownikami HBO Max.
Równoległa premiera filmów w amerykańskich kinach oraz na platformie streamingowej spowodowała, że ogromną konkurencją dla kinowych projekcji stały się pirackie kopie filmu. Zwłaszcza jeśli w innych krajach widzowie na premierę czekać muszą dłuższy czas. Tak, jak to miało miejsce właśnie w przypadku filmu "Godzilla vs. Kong", który w Stanach dostępny jest od ponad dwóch miesięcy. Dla piratów czasu aż zanadto. Nie ulega wątpliwości, że spora część potencjalnych kinowych widzów obejrzała film wytwórni Warner Bros. z nielegalnego źródła.
Ofiarą internetowych piratów padł również "Mortal Kombat", który trafił do polskich kin w ubiegłym tygodniu. Podczas premierowego weekendu film akcji zgromadził 22,7 tys. widzów. Wraz z przedpremierowymi pokazami miał na koncie 33,6 tys. osób. Ciut więcej niż "Godzilla vs. Kong". A przecież są to produkcje całkiem różnego kalibru.
Dodajmy, że "Godzilla vs. Kong" to czwarty film wchodzący w skład MonsterVerse. Pierwszym był "Godzilla" z 2014 roku, drugim "Kong: Wyspa Czaszki" (2017), a trzecim "Godzilla II: Król potworów" (2019). Porażka ostatniej części cyklu w naszym kraju na pewno nie zagrozi dalszemu rozwojowi MonsterVerse.
Mimo słabej postawy hollywoodzkiej superprodukcji, trzeci weekend po zniesieniu lockdownu przyniósł kolejny wzrost frekwencji w polskich kinach. Przypomnijmy, że już w czasie pierwszego weekendu zostało sprzedanych około 100 tys. biletów. W drugim tygodniu liczba widzów sięgnęła 220 tys. Podczas trzeciego weekendu frekwencja wyniosła blisko 250 tys. osób. I to przy pięknej, słonecznej pogodzie, w okresie dłuższej przerwy od pracy, podczas której Polacy, jeśli tylko mogą, spędzają czas poza miejscem zamieszkania.
W letnim okresie, tradycyjnie, wiele zależeć będzie od pogody. Właściciele kin liczą jednak, że każdy kolejny tydzień będzie przynosił wzrost widowni. Spośród premierowych tytułów w najbliższy weekend największy zastrzyk frekwencji powinny dać "Obecność 3: Na rozkaz diabła", "Na rauszu" oraz "Tom & Jerry".
Wybierz najlepszy polski film, zagłosuj TUTAJ!