"Świadkowie Putina". Scena po scenie pokazał, jak Putin doszedł do władzy
W filmie jest scena, gdy Putin marzy o tym, by kiedyś być "zwykłym obywatelem". Niespecjalnie miał czas, by ziścić to marzenie. Jest całe pokolenie Rosjan, które nie zna świata bez Putina-prezydenta. A ci, których zastanawia, jak to się stało, że doszedł do władzy, powinni zobaczyć "Świadków Putina".
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
- Wszyscy staliśmy się zakładnikami człowieka, który prowadził nas w świetlaną przyszłość uderzająco podobną do mrocznej przeszłości - mówi Witalij Manski, autor filmu.
Był nadwornym reżyserem polityka od samego początku jego drogi po władzę. Spędził z nim rok, dokumentując każdy aspekt jego życia. Kamera była skierowana na Putina od momentu, gdy Borys Jelcyn ustąpił z urzędu prezydenta i mianował pełniącego te obowiązki Władimira Władimirowicza. Po latach Manski wykorzystał zgromadzony materiał do bardziej obiektywnych działań. Tak powstali "Świadkowie Putina".
Zobacz: Świadkowie Putina. Pokazują, jak to się stało, że doszedł do władzy
Prezydent mógł być tylko jeden
Putin oficjalnie nie prowadził kampanii. Po prostu bez przerwy był w każdym programie TV. Manski nie mówi wprost, że wybory były zmanipulowane, czy że ktokolwiek mógł mieć wpływ na wynik. Pokazuje za to, jak Rosjanie dali się wkręcić w obrazek idealnego polityka, który 20 lat później dalej trzyma się bardzo mocno władzy.
- W TV czapkowali mu gubernatorzy, aparat bezpieczeństwa, kolektywy, rolnicy, dzieci i starcy. Wszyscy cieszyli się z jego nadejścia. Po części odzwierciedlało to rzeczywisty stan rzeczy. Wprawni technolodzy zmienili jego wizerunek: z twardej ręki na równego chłopa - mówi w filmie Manski.
Manski pokazuje, że główną wyborczą sztuczką Putina było to, że nie brał udziału w debatach z innymi kandydatami i nie nagrywał wyborczych spotów. Manski twierdzi, że to podkreśliło wyjątkowość Putina. Za to zdecydował się, by Manski zrobił o nim film dokumentalny. Stąd właśnie reżyser miał godziny materiałów. Po latach postanowił zebrać te niepokazywane wcześniej sceny w produkcję, tym razem nie będącą już laurką polityka.
Jego ekipa pilnie dokumentowała, jak kandydat niezmordowanie pracuje dla dobra ludu. I jak się tym ludem przejmuje. Manskiego najbardziej uderzyło, jak ciepło wypowiadała się o Putinie jego wychowawczyni ze szkoły. Ponoć to ona wywarła na polityka największy wpływ. Więc zaproponował, żeby do niej pojechali. Zaaranżowali spotkanie, ustawili kamery w jej mieszkaniu. A efekt z boku może wydaje się komiczny. Seniorka omal nie zemdlała, zanim usłyszała pukanie do drzwi. A gdy w progu stanął ukochany Putin, zabrakło jej słów. W filmie oglądamy, jak pili wspólnie szampana, ściskali się, a seniorka wycałowała wychowanka kilkukrotnie.
- To oczywiste, że wymyślona przeze mnie scena, a zaaprobowana przez Putina postawiła głównego bohatera w niesłychanie pozytywnym świetle w oczach rosyjskich wyborców. Chociaż nijak nie wpłynęła na rozkład głosów - tłumaczy reżyser.
W "Świadkach Putina" na próżno szukać szokujących scen. Przygnębiające są jednak metody jego dojścia do władzy. Nie mogło więc tu zabraknąć historii z 8 września 1999 r. Manski twierdzi, że właśnie tego dnia, dokładnie o 23:59 Putin został prezydentem. A dlaczego na tak długo przed ogłoszeniem wyniku wyborów? Wtedy na moskiewskim osiedlu-sypialni ładunkiem heksogenu wysadzono pełny ludzi blok mieszkalny. 5 dni później runął drugi dom, a potem cały kraj zatrząsnął się od wybuchów. Na ulicach pojawiły się patrole wojska. Obywatele zaczęli domagać się "silnej ręki", która uspokoi sytuację. Oto dostali Putina.
Zamachy zapewniły mu ogromną popularność. Co zakrawa na absurd. Są teorie, że Putin w jakiś sposób przyłożył do nich rękę. Manski niby odcina się od tych spiskowych teorii, bo mówi, że ani teraz, ani przed laty w nie nie wierzył. Ale z drugiej strony pokazuje krótką scenę z wizyty polityka na miejscu tragedii. Pyta go, czy "cel uświęca środki", co można zinterpretować co najmniej na dwa sposoby w tych okolicznościach. Widocznie zakłopotany Putin nie wie, co odpowiedzieć.
Choćby dla tej sceny warto wybrać się do kina na ten film. Przypomina to "House of Cards", tylko kręcone w latach 90., w Rosji, z prawdziwymi bohaterami. Przerażające. Szczególnie wtedy, gdy policzymy, że z krótką przerwą Putin jest u władzy prawie 20 lat. Po tylu latach ciekawie jest zobaczyć, jak wyglądały jego pierwsze tygodnie "bycia prezydentem".
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.