"Synthol". Posmaruj mnie, mamo. Takiej historii o kulturystach jeszcze nie widzieliście
Nie możesz się poddawać. To, że mi się nie udało, nie oznacza, że i ty masz ponieść porażkę. Podnosisz się, działasz i walczysz o swoje. Taki klimat funduje Piotr Trojan w swoim pierwszym filmie - "Synthol".
Ten wstęp nie jest przypadkowy. Piotr Trojan o swoje zawalczył i po potężnym sukcesie filmu "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" zrobił swój pierwszy film jako reżyser, scenarzysta i aktor w jednym. Bierze na klatę kulturę mięśniaków, pakerów, nazwijcie to jak chcecie, i tworzy oryginalną historię chłopaka, który próbuje dźwignąć swoje marzenie niczym sztangę. A wszystko to okraszone motywacyjnym slangiem, który pokochacie.
Tytułowy synthol to olejek, który wykorzystują kulturyści przed pokazami. Bywa, że niektórzy idą dramatycznie na skróty i wstrzykują go sobie w mięśnie, powodując stan zapalny. Substancja w żaden sposób nie pobudza mięśni do wzrostu, a jedynie krótkotrwale je powiększa, tak że przypominają sztuczny implant. Dla jednych będzie to niewiarygodna głupota, dla innych prosta droga do kalectwa, ale są tacy, którzy znajdą w tym sposób na spełnienie jakichś tam swoich marzeń o sylwetce doskonałej, którą można z dumą prezentować na scenie. Marzenia w wersji instant.
ZOBACZ TEŻ: Synthol, czyli olej śmierci. Trojan: "To niebezpieczna droga na skróty"
Marzenie o idealnym ciele ma Eryk. Jest chłopakiem – co tu dużo pisać - bez charakteru. Więcej ma go jego mama, grana przez Iwonę Bielską. Kibicuje synowi, podziwia jego delikatnie wyrzeźbione ciało, niańczy go i pomaga pisać SMS-y do dziewczyn, z którymi Eryk nieudolnie flirtuje w mediach społecznościowych. Erykowi marzy się wygrana w zawodach dla kulturystów i każdą wolną chwilę wykorzystuje na treningi. Właściwie wszystko sprowadza się do zawodów. Nawet dziewczyny szuka przede wszystkim po to, by miał go kto wysmarować olejem przed wyjściem na scenę.
Trojan mistrzowsko bawi się słowem, tworząc mięsisty scenariusz napakowany tekstami motywacyjnymi. Takie nieco przerysowane słowa internetowych trenerów, którzy tak bardzo wierzą, że wszystko jest możliwe. W życiu samego Eryka nie do końca tak jest.
W tej nieco ponad 20-minutowej historii udaje się pokazać chłopaka, który podąża za marzeniami, ale rzeczywistość nie jest bajką. Jest często emigracją za lepszym życiem do Holandii.
Piotr Trojan bawi się możliwościami, jakie daje kino. "Synthol" to ciepła, zabawna i w gruncie rzeczy poruszająca historia, zrobiona z szacunkiem i podziwem dla środowiska kulturystów. Po 25 minutach tego filmu ma się ochotę na więcej. Dajcie Trojanowi kamery, dofinansowanie i niech reżyseruje kolejne filmy. Chyba ich potrzebujemy.
"Synthol" Piotra Trojana prezentowany jest w konkursie filmów krótkometrażowych na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.