Znany amerykański aktor, reżyser i producent filmowy David Carradine został znaleziony martwy w hotelu w stolicy Tajlandii Bangkoku. Według tajlandzkich mediów, 72-letni weteran Hollywoodu powiesił się. Policja jednak zaprzecza.
Carradine zagrał w ponad 200 filmach kinowych i telewizyjnych, w tym w "Jaju węża" Ingmara Bergmana i "Kill Bill" Quentina Tarantino oraz serialach "Kung Fu" (częściowo przez siebie reżyserowanym) i "Północ-Południe". Rzecznik ambasady USA w Bangkoku Michael Turner potwierdził fakt zgonu aktora. Poinformował, że nastąpiło to w nocy ze środy na czwartek, ale ze względu na ochronę prywatności rodziny nie mógł ujawnić dalszych szczegółów.
Jak podał na swej stronie internetowej angielskojęzyczny tajlandzki dziennik "The Nation", Carradine'a znaleziono powieszonego w toalecie jego apartamentu w hotelu "Park Nai Lert" w Bangkoku. Według gazety aktor mieszkał w tym hotelu od wtorku. W środę wieczorem nie pojawił się na kolacji, jaką w restauracji w mieście jadła ekipa kręconego z jego udziałem filmu "Stretch". Przypuszczano wtedy, że z uwagi na podeszły wiek udał się wcześniej na spoczynek.
Gdy następnego dnia o godzinie 10 rano do apartamentu weszła pokojówka, odkryła w toalecie ciało Carradine'a. Jak ustaliło dochodzenie, aktor wisiał na lince do zaciągania zasłon, a zgon nastąpił nie więcej niż 12 godzin przed znalezieniem zwłok. Na miejscu zdarzenia policja nie natrafiła na jakiekolwiek ślady użycia przemocy - informuje "The Nation".
Jednak policja jest zdania, że aktor prawdopodobnie zmarł w wyniku wypadku. Początkowo, ze względu na pętlę zaciśniętą na szyi gwiazdora podejrzewano samobójstwo, jednakże wstępne śledztwo policji wykluczyło taką możliwość.
- Możemy ze stuprocentową pewnością potwierdzić, że David nie popełniłby samobójstwa - oświadczył rzecznik aktora. - To była przypadkowa śmierć. Wszyscy jesteśmy w szoku.