Tak powstał fake news. Historia "walk" Stevena Seagala w Ukrainie
Kilka dni po rozpoczęciu inwazji Rosji w Ukrainie w mediach pojawiła się informacja, że amerykański aktor, sympatyk Putina Steven Seagal, walczy po stronie agresora. Ta wiadomość szybko została zdementowana. Warto jednak przyjrzeć się genezie powstania tego fake newsa.
Fałszywą informację o tym, że Steven Seagal "walczy ramię w ramię z rosyjskimi siłami specjalnymi" rozpowszechnił w mediach społecznościowych niejaki Joe Rogan, amerykański komentator sportowy, prezenter telewizyjny, komik – stand upper. Pokazał grafikę, wyglądającą jak post CNN na Twitterze (z logo serwisu informacyjnego), na której Seagal w mundurze woskowym i z karabinem maszynowym zawieszonym na ramieniu "bierze udział w rosyjskiej inwazji w Ukrainie".
Sensacyjna wiadomość lotem błyskawicy obiegła świat, choć jeszcze tego samego dnia została zdementowana. Okazało się, że hollywoodzki gwiazdor przebywa w Dubaju, zaś zdjęcie było jedynie kadrem z fabularnego filmu, który realizowany był w 2016 r. Joe Rogan, pod naciskiem opinii publicznej, krytykującej go za brak umiejętności korzystania z mediów społecznościowych, usunął fałszywą informację, wyjaśniając przy tym: "Usunąłem mój wcześniejszy post o Stevenie Seagalu przebywającym w Ukrainie, ponieważ była to parodia, ale szczerze mówiąc, nikt nie byłoby zaskoczony, gdyby to była prawda".
Polskie gwiazdy angażują się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Dają przykład innym
Kilkanaście godzin po zamieszaniu związanym z fake newsem, głos zabrał jego bohater. W rozmowie z Fox News Digital 69-letni aktor nie pozostawił żadnych wątpliwości w kwestii swojej lojalności wobec prezydenta Rosji. Seagal w dramatycznych wydarzeniach w Ukrainie nie dostrzegał bowiem żadnej winy Putina i twierdził, że do wojny doprowadził jakiś tajemniczy czynnik: "Wierzę, że jest to podmiot zewnętrzny, który wydaje ogromne sumy pieniędzy na propagandę, aby sprowokować i skłócić ze sobą oba kraje". Seagal nie ujawnił oczywiście, kim lub czym jest tajemniczy podmiot, który doprowadził do inwazji Rosji na Ukrainę. Można się jedynie domyślać, że miał na myśli Stany Zjednoczone.
Rogan przypomniał również internautom, że w 2017 r. Seagal został uznany przez Kijów personą non grata, "zagrażającą bezpieczeństwu narodowemu" i otrzymał pięcioletni zakaz wjazdu na terytorium Ukrainy. Zwrócił również uwagę, że nie przypadkiem w fake newsie pojawia się takie, a nie inne zdjęcie hollywoodzkiego gwiazdora.
Zaprezentowany kadr pochodzi bowiem z filmu "Zabić Salazara", który trafił do dystrybucji VOD na początku 2017 r. Przedstawia on Seagala podczas akcji zbrojnej w… Ukrainie. Gdzieś w Odessie lub w jej okolicach, na terytorium, które najwidoczniej znajduje się poza kontrolą władz ukraińskiego państwa, w białym zamku mieszka sobie Salazar. Narkotykowy baron, który zalał Nowy Jork tanim towarem.
Gdy państwo jest bezsilnie, do akcji wkracza Steven Seagal, który wcielił się w postać amerykańskiego agenta rzędowego. "Kiedy mnie wzywają to nie ma żartów. Potraktuj to jak p...y sąd ostateczny. Bystry ze mnie gość, więc niech ci się nie zdaje, że mnie ograsz" – mówi bohater filmu.
Mistrz sztuk walki przez cały film siedzi na krześle i prowadzi przesłuchanie. Ubrany jest w czarną skórę. Na nosie okulary z żółtymi szkiełkami. Wstaje z siedziska dwa razy. Na początku filmu opowiada historię, jak w Odessie złapał narkotykowego bossa. W czasie kręcenia zdjęć do "Zabić Salazara" (obraz występuje także pod tytułem "Cartels") Seagal, który był także producentem filmu, nie miał jeszcze zakazu wjazdu do Ukrainy. Plan zdjęciowy znajdował się jednak w Rumunii i tam został nagrany cały materiał.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski