Taki obrót spraw szanujemy. Polki wśród nowych członków Akademii
Akademia Filmowa przyznająca Oscary opublikowała listę 842 nowych członków. Przeczytaliśmy tę listę i wyłowiliśmy kilka osób z Polski. Co najważniejsze, znalazły się tam aż 4 Polki.
Grzmiały na całym świecie media, że Akademia Filmowa rdzewieje - nie idzie z duchem czasu, nie dba o godną reprezentację kobiet, czarnoskórych i innych grup, które uważają, że są w mniejszości. "Oscars so white" było hasłem, które odbijało się głośnym echem tygodniami. Ale Akademia postanowiła zatrzeć złe wrażenie. Wybierając nowych członków, zadbała o to, by była to jak najbardziej zróżnicowana grupa. A wśród niej znaleźli się Polacy.
Jest dokładnie 842 nowych członków Akademii. To przedstawiciele w sumie 59 krajów. Podkreśla się z mocą, że na liście jest po 50 proc. kobiet i mężczyzn. Na opublikowanych przez Akademię wykresach można zauważyć, że w 2015 roku kobiety stanowiły zaledwie 25 proc. wszystkich członków. Dziś to już 32 proc. Wciąż jest jeszcze sporo do nadrobienia. A jak prezentuje się sprawa czarnoskórych i innych mniejszości? W 2015 roku było ich zaledwie 8 proc. Teraz o dokładnie połowę więcej.
Najbardziej cieszy fakt, że wśród nowych członków znalazło się kilku Polaków. A są to Ewa Puszczyńska (producentka "Zimnej wojny"), Aleksandra Staszko (kostiumograf), Katarzyna Sobańska-Strzałkowska (scenograf), Marcel Sławiński (scenograf), Piotr Dumała (reżyser), Aleksandra Korejwo (reżyserka), Jerzy Kucia (scenarzysta), Damian Nenow (scenarzysta).
Na liście można znaleźć też sporo znanych nazwisk. Wyróżnino m.in. Clare Foy, Tom Holland, Lady Gaga, Letitia Wright. Szczególnie ciekawie przedstawia się docenienie Wright. A to dlatego, że największą popularność zyskała dzięki filmowi "Czarna Pantera". Letitia w wywiadach promujących ten film przyznawała, że wcześniej chciała zrezygnować z aktorstwa i że cierpiała na depresję. Listę nowych członków znajdziecie tutaj.
Warto też zwrócić uwagę, że wybrani do Akademii Polacy, to w większości osoby, które pracowały z Pawłem Pawlikowskim przy "Zimnej wojnie". Sukces filmu widać gołym okiem nawet po kilku miesiącach od wielkiej. oscarowej fety.