Taron Egerton o nowej roli: To nie jest schematyczny facet z łukiem i strzałami

Leonardo DiCaprio przedstawia zupełnie nowe spojrzenie na postać jednego z najsłynniejszych bohaterów wszech czasów. Robin Hood wyrasta tu na pierwowzór wielu współczesnych superbohaterów. O tytułowej roli opowiada Taron Egerton.

Taron Egerton o nowej roli: To nie jest schematyczny facet z łukiem i strzałami
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Robin Hood to już nie rozbójnik z Sherwood, ale wojownik gotów rzucić wyzwanie potężnej armii i skorumpowanej władzy.

Zrealizowana z wielkim rozmachem, pełna przygód, wielkich scen bitewnych i humoru opowieść o narodzinach legendy Robina z Sherwood. Zaprawiony w bojach podczas wypraw krzyżowych Robin z Loxley powraca w rodzinne strony, gdzie odkrywa, że jego zamek został splądrowany, a ziemie skonfiskowane przez chciwego Szeryfa z Nottingham. Co gorsza, ukochana Robina - piękna Marion, dając wiarę fałszywej wieści o jego śmierci, poślubiła innego mężczyznę. Żądny zemsty i sprawiedliwości Robin postanawia stanąć w obronie uciśnionych mieszkańców Nottingham. Jego kompanem i nauczycielem staje się dawny wróg Mały John. Już wkrótce w mieście pojawia się tajemniczy wojownik w saraceńskim kapturze, który obiera bogatym i rozdaje biednym. Szybko okaże się jednak, że okoliczności wymagają działań na większą skalę, bowiem Szeryf wraz z kościelnymi dostojnikami planują zdradę, która może zagrozić całemu królestwu. Robin musi więc zgromadzić siły zdolne do otwartej walki z regularną armią.

ROBIN HOOD, JAKIEGO NIE ZNACIE

Jeśli wydaje wam się, że przez lata obcowania z różnymi filmami i serialami poznaliście legendarnego brytyjskiego banitę na wylot, po seansie "Robin Hooda: Początku" Otto Bathursta zmienicie zdanie. Film przedstawia zupełnie inną genezę narodzin jednego z najbardziej ikonicznych bohaterów w historii gatunku ludzkiego - niekoniecznie na poły rozważnego, na poły romantycznego księcia złodziei, lecz przede wszystkim moralnie niejednoznacznego wojownika, który znajduje w sobie siłę do walki i staje w obronie miasta na krawędzi chaosu. W "Początku” Robin z Loxley zbuntuje się po raz pierwszy przeciwko włodarzom trawionego korupcją królestwa, co doprowadzi go do wielu spektakularnych bitew, wzięcia udziału w imponujących sekwencjach walk oraz odkrycia znaczenia prawdziwej przyjaźni. Pojawi się również wątek romantyczny, ale zupełnie inny niż się spodziewacie! Nowa geneza narodzin Robin Hooda to epicka opowieść doskonale pasująca do naszych czasów, w których masową wyobraźnią rządzą efektowni i efektywni superbohaterowie.

W roli głównej wystąpił Taron Egerton, od czasów przełomowej roli w "Kingsman: Tajnych służbach" uznawany za nadzieję brytyjskiego kina. Aktora zafascynowała zarówno możliwość zagrania kultowego banity, jak i oryginalne podejście do opowiedzenia historii Robina z Loxley. "W tym filmie nie ma nic, co można by określić jako tradycyjne odczytanie legendy Robin Hooda. Nigdy jeszcze nie widzieliście tej postaci w takiej formie", zachwala projekt Egerton. "Nie trzymaliśmy się wiernie realiów czasów, w których Robin prawdopodobnie żył, chcieliśmy stworzyć film na wskroś współczesny, dynamiczny, zapewniający świetną rozrywkę pokoleniu widzów, które zostało wychowane na zupełnie innym doświadczaniu filmowych scen akcji". Jamie Foxx, który wcielił się w Małego Johna, dawnego rywala Robina, a następnie jego mentora, potwierdza słowa kolegi. "Producent Leonardo DiCaprio i reżyser Otto Bathurst pragnęli opowiedzieć inną historię niż zawsze, a wykreowana w tym filmie wizja zadziwi wszystkich, którzy obejrzą film w kinach", sugeruje laureat Oscara za "Raya".

Dla Eve Hewson, która wcieliła się w Marian, najważniejsza była wielowymiarowość projektu. "To klasyczny bromans, który zapiera dech w piersiach rozmachem oraz scenami akcji. Znalazło się także miejsce na wątek romantyczny, ale również na dreszczowiec oraz trochę kina złodziejskiego", tłumaczy aktorka.

"Każdy znajdzie w Początku coś dla siebie, ale fajne jest to, że film został skrojony pod młodszego widza, tego wychowanego na grach video i opowieściach o superbohaterach. Nasz Robin kopie więcej tyłków niż jego poprzednie, bardziej ugrzecznione wcielenia". I właśnie to przyciągnęło do projektu producentów z Appian Way, Leonardo DiCaprio i Jennifer Davisson.

"Bardzo spodobał nam scenariusz, miał w sobie mnóstwo świeżości, ale jednocześnie był ciekawie pogłębiony. To nie jest prosta historia, którą wszyscy znają, lecz geneza zupełnie innego typu protagonisty", mówi Davisson. "Tak jak Bruce Wayne został bohaterem przeciwko sobie, ponieważ Gotham City go potrzebowało, tak nasz Robin zostaje legendą nie dlatego, że do tego dąży, lecz w celu ratowania Nottingham".

Legenda Robin Hooda funkcjonuje już od kilkuset lat, od XIV wieku, gdy Robin i jego wesoła kompania zaczęli pojawiać się w balladach w rolach rebeliantów, którzy walczą o wolność ludzi z Nottingham. W trakcie kolejnych wieków historia została przerobiona tyle razy, że nikt już nie jest w stanie dojść tego, co było na samym początku. Postacią Robina z Loxley zajmowali się przeróżni pisarze, scenarzyści oraz artyści, przy czym każdy z nich miał własną wizję, której się trzymał, dopasowując zakapturzonego banitę do współczesnych sobie czasów.

W kinie Robin Hoodów było bez liku – Douglas Fairbanks zagrał Robina w filmie niemym, Errol Flynn zrobił z niego ekscytującego bohatera kina przygodowego, a Margaret Rutherford była pierwszą żeńską Robin. W interpretacji Franka Sinatry Robin był gangsterem, Sean Connery nadał mu niezwykle romantycznego oblicza, a Kevin Costner pożenił romantyzm z przygodą i ogromnym poczuciem humoru. Byli też Robinowie całkowicie komediowi – John Cleese oraz Cary Elwes. A to tylko kilka z dziesiątek istniejących przykładów ze świata.

Reżyser Otto Bathurst pragnął przedstawić legendę rozbójnika z lasu Sherwood na nowo - jako szybkiego i wściekłego mistrza łuku i ciętej riposty, który pasowałby bardziej do stylu dzisiejszego wysokobudżetowego kina. Brytyjczyk Bathurst wypłynął jako reżyser "Peaky Blinders", jednego z najlepszych seriali telewizyjnych XX wieku, nakręcił także kultowy odcinek pierwszego sezonu "Czarnego lustra” zatytułowany "Hymn państwowy”. Dość podkreślić, że jako filmowiec zawsze pragnął płynąć pod prąd masowych oczekiwań, a jednocześnie je kształtować. "Z mojej perspektywy Robin Hood jest niezwykle aktualnym w dzisiejszych czasach bohaterem”, opowiada Bathurst. "Oto mężczyzna, który porzucił swoje idealne życie i wyruszył pełen ideałów na wojnę. Tam zaznał korupcji i różnych przejawów czystego zła, po czym się załamał. Przestał wierzyć we własny naród, a sedno religii. Chciałem pokazać, w jaki sposób znalazł w sobie siłę, by podnieść się z kolan i ostatecznie stać się legendą, niepokonanym wojownikiem walczącym o prawdę i prawa maluczkich".

Bathurst jest przekonany, że jest we współczesnym kinie miejsce na nowego Robin Hooda. "W mojej interpretacji to nie będzie książę złodziei. Człowiek nie zostaje legendą tylko dlatego, że zabrał bogatym kilka mieszków złota, by podratować biednych i potrzebujących", tłumaczy reżyser "Początku”.

"Robin jest nieprzerwanie od 800 lat symbolem, ponieważ był świadomie cierniem w oku społeczeństwa, rządu, brytyjskiego establishmentu. Ludzie wciąż go kochają, ponieważ przypomina im, że można walczyć skutecznie ze status quo, że istnieją niezmiennie tacy, którzy wyręczają nas w tym, czego sami nie możemy – lub nie potrafimy – zrobić”, kontynuuje Bathurst. "Nie urodził się ze specjalnymi mocami, jest jednym z nas, ale jednocześnie można nazywać go superbohaterem. Zrobi wszystko, co w jego mocy, by doprowadzić do pozytywnej zmiany, jest gotów postawić na szali nie tylko życiowe wygody, ale nawet samo życie. Każdy człowiek doświadczył w taki czy inny sposób przejawów korupcji, manipulacji czy zastraszania, ale niewielu znalazło w sobie siłę i odwagę, by coś z tym zrobić. A tu mamy historię człowieka, który ryzykuje wszystko, by pomóc innym”.

"Razem z Leonardo DiCaprio angażujemy się w filmy, które są w jakiś sposób wyjątkowe", dodaje producentka Jennifer Davisson. "Robin Hood: Początek bywa bardzo aktualny w tym, co i jak opowiada, a jednocześnie zawiera wszystkie elementy, których należy się po tej historii spodziewać - postaci, relacje, wydarzenia. Choć u nas pojawiają się w lekko zmodyfikowanych wersjach". Skomplikowaną wizję Bathursta można sprowadzić do jednego zaledwie słowa: spektakl. Reżyser chciał przede wszystkim zbudować Robinowi nowy, wspaniały świat, którego widzowie się nie spodziewają.

"Przerobiliśmy historyczne Nottingham na coś znacznie bardziej ekscytującego, szczególnie dla młodszej widowni. W naszym filmie to tętniąca życiem stolica przemysłu, w której przeplatają się wpływy z różnych części świata. Jest również ważnym ośrodkiem politycznym, w którym kluczową rolę odgrywa Kościół”, podkreśla reżyser "Początku". "Jeżeli zacząć gdzieś rewolucję społeczną, to właśnie tam. I mam nadzieję, że tym właśnie będzie nasz film: rewolucją. Rozrywkową, ekscytującą rewolucją w ukazywaniu oraz postrzeganiu postaci Robina z Loxley na ekranie”.

BOHATER NA MIARĘ NASZYCH CZASÓW: TARON EGERTON JAKO ROBIN HOOD

Brytyjski aktor, obecnie dwudziestoośmioletni, zademonstrował już w innych filmach – między innymi wspomnianych "Kingsman: Tajnych służbach” – że świetnie się czuje w kinie akcji i atrakcji, a jednocześnie ma w sobie coś z buntownika z wyboru. Aktor mówi, że w scenariuszu zainteresowała go walka Robina o przyszłość własnej duszy, a także stopniowe odkrywanie przez bohatera tlącej się w nim ciągle idealistycznej pasji do czynienia dobra oraz efektownego rozprawiania się ze złem tego świata.

"Mój Robin jest bohaterem współczesnym, to nie jest jakiś schematyczny facet z łukiem i strzałami”, mówi Egerton, który jako dziecko miał dwóch herosów, których stroje przywdziewał, gdy tylko nadarzyła się okazja – Robin Hooda oraz Supermana.

"Skakałem z kanapy na sofę, udając, że latam między nimi. Miałem plastikowy łuk i odpowiedni kostium. Ludzie kochają Robin Hooda, ponieważ jako postać przekazuje coś bardzo ważnego: że istnieją szlachetni rozbójnicy, którzy walczą bezinteresownie o dobro”.

Robin Tarona Egertona nie jest jednak bohaterem naiwnym, lecz weteranem wojennym, który powraca do domu z krucjat, by spróbować odnaleźć życiowy spokój. Na miejscu uświadamia sobie, że prawdziwa walka dopiero go czeka. "To nie jest historia bandy facetów przekrzykujących się w rajtuzach w lesie Sherwood. Robin wraca z syryjskiego pola bitwy, jest wrakiem człowieka. Dawne życie, które pozostawił przed wyjazdem, zupełnie go już nie interesuje. Nie poznaje Nottingham, miasta coraz bardziej skażonego niesprawiedliwością i nierównością”, opowiada brytyjski aktor.

"Próbuje zachować neutralność i żyć we własnej samotni, ale sumienie nie pozwala mu nieustannie odwracać wzroku od cierpienia niewinnych. Podobało mi się w tym ujęciu, że Robin, choć ma tytuł szlachecki, nie zachowuje się jak nadęty paniczyk, nie otacza się legionem służących, sam załatwia wiele spraw. Dlatego też wyruszył na krucjaty, z prawdziwie idealistycznych pobudek, ale po drodze zrozumiał, że dał się tak jak inni wmanipulować w konflikt, którego głównym celem jest nabicie kabzy grupie bogaczy”.

Gdy Robin dostrzega, co się dzieje w Nottingham, rusza do akcji, tworząc swoje zakapturzone alter ego mściciela, który rzuca wyzwanie elitom i stawia się ponad prawem, które przestało służyć wszystkim obywatelom. "W ten sposób odkrywa samego siebie, mimo że z początku kaptur jest jedynie efekciarskim elementem przebrania, które pozwala Loxleyowi ukrywać prawdziwą tożsamość.

Po jakimś czasie zaczyna jednak rozumieć, że strój stał się częścią jego osobowości”. W przemianie towarzyszy mu John, wojowniczy Maur, którego syna Robin usiłował uratować w trakcie krucjat. Mężczyzna jest pod wrażeniem umiejętności Robina, po czym bierze go pod swoje skrzydła, a po jakimś czasie zostają wielkimi przyjaciółmi. "Z początku traktuje Johna jako wroga. Robin jest arogancki i zagubiony, nie radzi sobie z samym sobą, a John pomaga mu spożytkować konstruktywnie tę energię”, tłumaczy aktor.

"Z jednej strony ich więź może przypominać relacje ojcowsko-synowskie, ale z drugiej oni są po prostu dwoma żołnierzami, którzy obierają sobie za cel znacznie większy cel”.

Współpraca z Foxxem była dla Egertona niczym spełnienie marzeń. "Zawsze czułem instynktownie, że świetnie byśmy się uzupełniali. Podobnie jak ja, Jamie lubi improwizować i bawić się słowami. A w czasie treningów zaimponował mi swoją kondycją i siłą fizyczną”, wyjaśnia Egerton. "John uczy Robina, ale właśnie z tej relacji rodzi się najpierw szacunek, a następnie prawdziwe przywiązanie. Z początku nienawidzą się, obaj zostali bowiem wychowani w świecie nienawiści, ale zdają sobie w pewnym momencie sprawę, że mają ze sobą więcej wspólnego niż im się wydawało. W rezultacie Robin staje się najszybszym i najgroźniejszym łucznikiem w całym Nottingham. "Na planie nie było łatwo, dostałem naprawdę niezły wycisk, ale było warto”, podsumowuje Egerton.

OD ŚMIERTELNEGO WROGA DO NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA: JAMIE FOXX JAKO MAŁY JOHN

W dawnej wersji John był zaufanym człowiekiem Robin Hooda, częścią jego leśnej drużyny, jednak w "Początku” stał się wrogim żołnierzem, który nieoczekiwanie zostaje towarzyszem naszego bohatera, a także jego mentorem. John jest saraceńskim wojownikiem, który w czasie krucjat walczył po przeciwnej stronie, jednakże dostrzegł w Robinie kogoś wyjątkowego, gdy ten próbował uratować jego syna. Ryzykując wszystko, przedostaje się do Anglii, by wspomóc Robina w największym wyzwaniu jego życia. Postać ta musiała być nie tylko inteligentna i rzucać ciętymi ripostami na prawo i lewo, ale także służyć Robinowi za swego rodzaju wzór do naśladowania. Dlatego filmowcy zgłosili się z rolą Johna do Jamie’ego Foxxa, któremu spodobał się pomysł uwspółcześnienia słynnej legendy, a także wcielenia się w człowieka, którego na dużym ekranie grali już między innymi Clive Mantle oraz sam Morgan Freeman.

Obraz
© Materiały prasowe

"Z pewnością nie spodziewacie się takiego filmu”, mówi z uśmiechem amerykański aktor. "Szalenie mi się podoba sposób, w jaki udało się zrobić z legendy coś współczesnego, zrozumiałego dla każdego widza. Strzały są wystrzeliwane z łuków z niesamowitą prędkością, a pościgi konne przypominają chwilami samochodowe pogonie z filmów akcji. Film zaprasza do zupełnie bezprecedensowego świata Nottingham, a następnie pozwala zatracić się całkowicie w tym oryginalnym świecie”, dodaje Foxx, który nie chciał, żeby jego John przypominał poprzednie filmowe i serialowe inkarnacje tej postaci.

"W gruncie rzeczy jest podobny do Robina, choć z początku ani jeden, ani drugi tego nie zauważają, bo pochodzą z kompletnie innych światów i spotykają się po raz pierwszy jako śmiertelni wrogowie. Dopiero gdy rozdarty rozpaczą po stracie syna John odnajduje Robina po wojnie, rodzi się między nimi piękna więź”, kontynuuje aktor, wyjawiając, że John był kiedyś królem, ale w Anglii chce jedynie walczyć w imię zmarłego syna oraz pierwszej słusznej sprawy, jaką napotka.

Z początku obu mężczyznom nie jest oczywiście łatwo. Robin wraca do Nottingham, gdzie wszyscy myśleli, że jest martwy, więc czuje się obco w swym dawnym domu. Z kolei John jest dosłownie nieznajomym na nieznanej ziemi. Obaj stracili wszystko, obaj czują narastającą w sercach desperację, obaj zauważają, że ten drugi może im pomóc. Od tego do przyjaźni droga niedaleka, jednak John musi najpierw przekonać Robina, że nie jest szaleńcem, który porywa się na elitę Nottingham. "Robin urodził się w rodzinie arystokratycznej, nie widzi więc matactw i knowań, które dla Johna są oczywiste”, zauważa Foxx. "To właśnie John otwiera mu oczy na to, że źle się dzieje w państwie angielskim – i że prawdziwymi wrogami są arystokraci oraz politycy, którzy wzbogacają się na cierpieniu żołnierzy, którym wydaje się, że walczą dla idei. Gdy John pokazuje mu władczych mężczyzn upijających się pieniędzmi i możliwościami, w Loxleyu coś pęka. A potem odradza się na nowo, już jako Robin Hood”.

Prawdziwa zabawa zaczęła się dopiero na planie, gdy Foxx i Egerton zaczęli wygłupiać się między ujęciami i przerzucać improwizowanymi kreatywnymi inwektywami, których mogliby im pozazdrościć twórcy niejednego zorganizowanego roasta. Dość dodać, iż w scenach akcji obaj aktorzy popychali się wzajemnie do dokonywania jeszcze bardziej brawurowych szaleństw. "Dawno tak świetnie się nie bawiłem!”, zachwyca się Jamie Foxx.

"Trudno mi też było uwierzyć w to, co wyprawia przed kamerami Taron. Ciągle go pytałem, co brał, że jest w stanie to wszystko robić”, śmieje się laureat Oscara, podkreślając, że Egerton zainspirował go do wyrobienia znacznie lepszej kondycji fizycznej.

"Grałem już w filmach o futbolu amerykańskim, w których trzeba było porządnie trenować, a także w musicalach, które wymagały świetnego przygotowania, więc była to dla mnie po prostu fajna przygoda”. Steve Ralphs, który nadzorował wraz z Larsem Andersenem trening strzelecki obu aktorów, twierdzi, że "to było jakby Rocky Balboa szkolił Apollo Creeda – absolutnie niesamowita rzecz!”.

WESOŁA KOMPANIA: MARIAN, WILL I BRACISZEK TUCK

Równie ikoniczną postacią legendy jest lady Marian, ukochana Robina z Loxley, znana ze swej niezależności oraz wewnętrznej siły. W "Początku” we krwi Marian nie płynie wprawdzie błękitna krew, jednakże nie ma w niej nic zwyczajnego czy przeciętnego. Otto Bathurst pragnął, by Marian nie była w żaden sposób gorsza czy słabsza od Robina. "To jedna z moich ulubionych postaci w tym filmie.

Nasza Marian jest niezwykle zmotywowaną kobietą, która staje się głównym katalizatorem przemiany głównego bohatera. Wspiera go i umożliwia zapomnienie o samolubnym gniewie, który go wypełnia po powrocie z krucjat. Bez niej nie byłoby Robin Hooda, jakiego poznajemy na końcu filmu”, podkreśla reżyser "Początku”. "Co więcej, Robin musi naprawdę o nią zawalczyć, ponieważ nasza Marian nie jest żadną damą w opałach. Jestem dumny z tego, że powołaliśmy do życia tak silną kobiecą postać!”

Obraz
© Materiały prasowe

"Nasza Marian jest inteligentniejsza od Robina”, mówi z uśmiechem Jennifer Davisson. "Motywuje go do działania i przemiany, ale także wprowadza w jego chaotyczne życie sporo logiki i porządku. Ma naturalne zdolności przywódcze”. Filmowcy zachwycili się wschodzącą gwiazdą kina Eve Hewson, która zwróciła uwagę świata po raz pierwszy w serialu "Knick” Stevena Soderbergha, a później zagrała córkę Toma Hanksa w "Moście szpiegów” Stevena Spielberga.

"Już po pierwszym czytaniu z Taronem wiedzieliśmy, że stworzą na ekranie doskonałą parę. Ich chemia była niemal namacalna!”, wyjaśnia producentka. Aktorce spodobała się wersja tej historii, w której Marian jest normalną, silną dziewczyną, mocno stąpającą po ziemi, z którą bardzo łatwo się zżyć.

"Oni mogliby być kochankami w 2018 roku, a ich relacja nie straciłaby nic ze swojej intensywności”, tłumaczy Hewson.

"Marian nie jest żadną superbohaterką, nie ma specjalnych zdolności, nie umie posługiwać się w wyrafinowany sposób bronią, ale gdy staje do walki, jest śmiertelnie niebezpieczna, ponieważ wkłada w nią całą siebie oraz swoje ideały i przekonania”, podkreśla aktorka.

Marian z "Początku” zostaje jednak postawiona przed trudną decyzją. Gdy Robin nie wraca z krucjat i zostaje uznany za zmarłego, dziewczyna poślubia budującego kapitał polityczny Willa. Po powrocie ukochanego do Nottingham jej życie zmienia się nie do poznania, a ona sama staje się zwolenniczką tajemniczego Hooda. "To fajne i szalenie romantyczne, że człowiek, którego ona kiedyś kochała na zabój, a z którym nie może teraz być, potajemnie przewodzi rodzącemu się ruchowi oporu – a Marian nie wie, że pod kapturem kryje się twarz Robina.

Buntownikiem, na którego tak długo czekała, jest mężczyzna, którego utraciła”. W Willa, który walczy o miłość żony, próbując jednocześnie przewodzić swojej społeczności, wcielił się Jamie Dornan, znany między innymi z seriali "Dawno, dawno temu” i "Upadek”, a także z przebojowej trylogii filmów kinowych zapoczątkowanej "Pięćdziesięcioma twarzami Greya”. Aktor tłumaczy, że jego Will znajduje się w potrzasku po powrocie Loxleya. "To porządny człowiek, ale czuje się zagrożony obecnością Robina, bo widzi, że Marian wciąż go kocha. Z drugiej strony wie, że tylko Robin Hood może wprowadzić zmiany społeczne, do których on od dawna dąży. Ostatecznie poddaje się jednak zazdrości i gniewowi, a one prowadzą go na złą ścieżkę”.

Dornan opowiada, że spektakularność "Robin Hooda: Początku” pozytywnie go zaskoczyła. "Nigdy wcześniej nie zagrałem w filmie zrealizowanym z takim rozmachem, z tyloma eksplozjami i efektownymi scenami kaskaderskimi. Otto dokonał czegoś niezwykłego”, wyjaśnia urodzony w Irlandii Północnej aktor.

W filmie są rywalami starającymi się o względy tej samej kobiety, ale w rzeczywistości Egerton i Dornan zostali serdecznymi przyjaciółmi.

"Wspaniale mi się z nim pracowało. Jamie stworzył na dodatek ciekawą postać, która przechodzi najbardziej skomplikowaną przemianę z wszystkich filmowych bohaterów”, mówi ekranowy Robin z Loxley. A Jamie Foxx dodaje, że "byłem w ciężkim szoku, gdy zobaczyłem, jak kobiety reagują na sam widok Jamie’ego. Ale jako Will sprawdził się jeszcze lepiej, dodał mu charakteru i tragicznego rysu, dzięki któremu nie będzie łatwo oceniać tej postaci”. Ostatnim kluczowym bohaterem z ekipy Robina jest jowialny Braciszek Tuck, w którego wcielił się australijski komik Tim Minchin, debiutujący tą rolą w pełnometrażowym filmie fabularnym. Nietrudno zgadnąć, że i ta postać została mocno zmodyfikowana przez twórców.

Nie chcieliśmy klasycznego rubasznego mnicha z mocną łysiną, lecz inteligentnego i pozytywnego gościa, który ma w sobie ducha wywrotowca”, tłumaczy producentka Jennifer Davisson. "choNasz Braciszek Tuck jest gwiazdą rocka pośród wszystkich braciszków, a w fabule gra niezwykle ważną rolę, ponieważ jako jedyny jest w taki czy inny sposób związany z bohaterami zarówno po jasnej, jak i ciemnej stronie mocy. Co dla niego nie jest zbyt przyjemne, ponieważ raz na jakiś czas zostaje postawiony przed trudnym wyborem”.

Taron Egerton bardzo chwali kolegę z planu. "Jestem fanem Tima od czasów nastoletnich. Wniósł do postaci Tucka znacznie więcej niż tylko bujniejszą czuprynę i precyzyjniejszy dowcip”. Minchin postrzega swojego bohatera jako "człowieka, który spędził życie na pogłębianiu książkowej wiedzy, ale musi wiązać się ze skorumpowanym moralnie światem zewnętrznym. Jako braciszek Tuck musi usługiwać zarówno Szeryfowi z Nottingham, jak i dostojnikom kościelnym, którzy wykorzystują religię dla własnych nikczemnych celów”, mówi debiutujący w kinie komik. "Właśnie dlatego przyłącza się w pewnym momencie do rebelii prowadzonej przez Robina”.

STRZAŁY, KONIE I ŚREDNIOWIECZNE RABUNKI: KASKADERZY DO BOJU

Jeszcze zanim rozpoczęto jakiekolwiek plany związane z "Robin Hoodem: Początkiem”, wszyscy zaangażowani w ten proces pre-produkcji wiedzieli, że choreografia scen walk będzie jednym z największych – i zarazem przynoszących największą satysfakcję – wyzwań całego projektu. Założeniem było oczywiście wpisanie w film pięknej, stylowej fizyczności, zapierających dech w piersiach pościgów oraz ujęć kaskaderskich, o których widzowie nie zapomną na długo po wyjściu z kina. Aktorzy rozpoczęli trening jeszcze przed rozpoczęciem budowy planów zdjęciowych. Taron Egerton i Jamie Foxx ćwiczyli w pocie czoła z mistrzami łucznictwa Steve’em Ralphsem i Larsem Andersenem, żeby własnoręcznie posługiwać się tą śmiercionośną bronią w jak największej liczbie ujęć. Andersen, który jest znany z nadludzkiej prędkości oraz efektownych popisów, które są do obejrzenia na YouTube, był zachwycony możliwością pracy przy filmie łączącym piękno łucznictwa z choreografią akcji, jakiej świat kina jeszcze nie widział. Wiedział, że Robin Hood jest uznawany za mistrza łuku.

"Robin Hooda można nazwać pierwszym prawdziwym popularyzatorem łucznictwa, więc miałem przed sobą nie lada wyzwanie. Gdy ludzie rozmawiają o strzelaniu z łuku, wyobrażają sobie w większości przypadków sceny, które widzieli w jednym z filmów lub seriali o Robin Hoodzie”, mówi ze śmiechem Andersen.

"W Początku mieliśmy okazję przybliżyć łucznictwo do rzeczywistości, od której wcześniejsze projekty często znacznie odbiegały. Mam nadzieję, że wielu ludzi zainteresuje się tym dynamicznym i fascynującym sportem”, dodaje Andersen, który był pod wielkim wrażeniem zdolności aktorów. "Obawiałem się, że nie będą dostatecznie szybcy, żeby spełnić oczekiwania producentów, ale okazało się, że byli znakomicie przygotowani fizycznie. W trakcie treningu łączyliśmy żmudne ćwiczenia fizyczne z różnymi grami i wyścigami, żeby aktorzy mieli z jednej strony różnorodność, a z drugiej, by nie zniechęcili się do podnoszenia swych umiejętności. Musieli też przyswoić strzelanie z łuku do tego stopnia, że przestawali o tym świadomie myśleć. Najlepsze, najbardziej wizualne rezultaty osiąga się wtedy, kiedy poruszasz się bardzo szybko i działasz instynktownie”.

Obraz
© Materiały prasowe

Andersen wspomina, że największą satysfakcję przyniosło mu szkolenie Egertona, który poświęcił się stuprocentowo treningowi. "Chciałem, żeby strzelanie z łuku przychodziło mu naturalnie, jak oddychanie czy poruszanie kończynami. Jako Robin potrafi strzelić z dowolnej pozycji, w której się znajduje”, kontynuuje Lars Anderson.

W tym samym czasie specjalista od broni Tim Wildgoose, który pracował między innymi na planach "World War Z” oraz "Króla Artura: Legendy miecza”, przygotowywał potężny arsenał na potrzeby "Robin Hooda: Początku”. Wśród setek łuków i kusz znalazły się odpowiednio zmodyfikowane egzemplarze, które miały wspomóc nowoczesność scen akcji filmu Otto Bathursta. Między innymi specjalna kusza z mechanizmem, który pozwala strzelać z niej niemal tak szybko jak z automatycznej broni palnej. W arsenale Wildgoose’a pojawiła się również kusza ze specjalnymi metalowymi strzałami oraz jedna – ulubiona broń Szeryfa Nottingham – strzelająca granatami gazowymi. "Wszystkie bronie były w pełni funkcjonalne”, zapewnia specjalista od broni.

Robin z Loxley rozpoczyna filmową przygodę z klasycznym łukiem u boku, takim, który nosili wszyscy krzyżowcy, ale po treningu z Johnem przerzuca się na inny egzemplarz, który zapewnia większą siłę oraz prędkość wylatującej strzale.

"Łukowi Robina daleko jest do tradycyjnej broni, ma doczepione po bokach różne dodatki, wliczając w to kastet oraz zaostrzone końcówki, którymi bohater może zadawać ogromne szkody w starciach twarzą w twarz”, tłumaczy Wildgoose.

"Każdy łuk w naszym filmie jest zresztą w jakiś sposób wyjątkowy. Otto chciał, żeby odzwierciedlały one historie żołnierzy, którzy posługiwali się nimi przez lata. Niektórzy dodali do nich różne rzeźbienia, inni domalowali ciekawe obrazki”, kontynuuje Wildgoose, który był zachwycony umiejętnościami aktorów posługujących się jego łukami i kuszami tak, jakby pracowali z nimi od lat. „Projekty broni dodały filmowi klimatu i autentyczności, pozwalały też na realizację jeszcze bardziej spektakularnych scen akcji. Część z tego, co zobaczycie, nie była planowana, lecz zaimprowizowana”, mówi Egerton.

Kolejną atrakcją "Początku” są zaplanowane co do ostatniego detalu i zrealizowane z niezwykłym polotem sekwencje akcji, jak najazd Robina i jego ludzi na skarbiec Nottingham, który został nakręcony tak, że – zgodnie ze słowami pracującego z drugą ekipą Simona Crane’a – przypomina połączenie wyścigu rydwanów z klasycznego "Ben Hura” oraz pościgów samochodowych z serii "Szybcy i wściekli”. Robin i John uciekają na koniach, skaczą po budynkach, uciekają spod płomieni oraz walczą z kilkunastoma przeciwnikami naraz. "Jestem przekonany, że widzowie nie doświadczyli jeszcze w kinie czegoś takiego”, podkreśla producentka Davisson.

"Każda sekwencja akcji jest wyjątkowa, przebija poprzednią i zapowiada jeszcze bardziej imponującą kolejną. Wymyśliliśmy dziesiątki kreatywnych sposobów na wykorzystani łuków, strzał i koni. Myślę, że część widzów nie zauważy nawet, że to pościgi konne, a nie samochodowe – Początek oferuje podobną dynamikę oraz narastające napięcie. Jestem dumna z filmu, który Otto nakręcił wraz ze swoją obsadą i ekipą”.

NOTTINGHAM NIE ZOSTAŁO ZBUDOWANE W JEDEN DZIEŃ

Jednym z kluczowych elementów "Robin Hooda: Początku” było stworzenie wiarygodnego i wizualnie ekscytującego świata, w którym widzowie będą chcieli się całkowicie zatracić. Bathurst postanowił więc zbudować ekranowe Nottingham od zera. Reżyser pragnął spektakularnej architektury i przejawów nowobogackiej kreatywności przemieszanej z biedotą i cierpieniem wyzierającymi z miejskich slumsów oraz kopalni, w których różnice pomiędzy różnymi warstwami społecznymi stają się wręcz namacalne. Innymi słowy, Bathurst nie przejmował się zbytnio historyczną akuratnością i korzystał z różnych źródeł inspiracji, od europejskiej architektury ze Średniowiecza czy z XVIII wieku do panazjatyckiego dwudziestowiecznego brutalizmu. W realizacji tej nietuzinkowej wizji pomogli mu autor zdjęć George Steel, który pracował już z Bathurstem przy "Peaky Blinders”, a także scenograf Jean-Vincent Puzos ("Zaginione miasto Z”) i kostiumograf Julian Day ("Wyścig”).

Steel stał się na planie "Robin Hooda: Początku” niejako pionierem, ponieważ jako pierwszy autor zdjęć w historii użył kamery cyfrowej Panavision DXL 65mm, rejestrując na obiektywach Primo 70 ujęcia w rozdzielczości 8K.

"Kręcenie w takim formacie pozwoliło mi na dokładniejszą kontrolę głębokości obrazu oraz intensywności kolorów, czyli ważnych narzędzi umożliwiających podkręcanie emocjonalności poszczególnych scen”, wyjaśnia Steel, nadmieniając, że niektóre sekwencje akcji zostały zrealizowane z użyciem specjalnego mocowania na kamerę, dzięki któremu operator mógł biegać za aktorami po dachach budynków. "Dynamika obrazu jest wprost niesamowita. To Helikopter w ogniu w czasach średniowiecznych. Jestem przekonany, że widzowie ulegną magii tych scen”.

Z kolei Puzos stawił czoła wyzwaniu zbudowania całego Nottingham od zera. "Od początku widzieliśmy miasto jako istny kocioł różnych kultur i wizualnych zapożyczeń”, informuje scenograf „Robin Hooda: Początku”.

"Widać inspirację Frankiem Lloydem Wrightem i Bugattim, ale także architekturą gotycką i dziesiątkami innych ruchów oraz wizualnych symboli. Uzgodniliśmy, że będziemy trzymali się jednej tylko reguły: że nie ma żadnych reguł”, śmieje się Puzos.

Film nakręcono w ciągu czterech miesięcy w trzech krajach. Ekipa rozpoczęła zdjęcia w chorwackim Dubrowniku, którego miejskie mury posłużyły już wielokrotnie twórcom popularnego serialu "Gra o tron”. Nieczynny spichlerz przerobiono na posiadłość Loxleya, która w trakcie jego nieobecności zostaje doszczętnie splądrowana. Po powrocie Robina podupadły budynek odzwierciedla stan umysłu swego dawnego właściciela. Z racji tego, że Dubrownik jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, filmowcy musieli być bardzo ostrożni, przystosowując kolejne lokacje do swoich potrzeb.

Następnie ekipa przeniosła się do węgierskiego Budapesztu, gdzie na terenie Korda Studios Puzos wraz ze swoim departamentem wykreował syryjską pustynię oraz zbudował prawie dwumetrowe okopy i obóz krzyżowców, pełen powiewających flag, namiotów oraz religijnych ikon. To właśnie w tym miejscu Robin zdaje sobie po raz pierwszy sprawę z tego, że żołnierze są wykorzystywani przez bogaczy, których interesuje wyłącznie nabijanie własnej kabzy. A że Barthurst trzymał się swego postanowienia, by całkowicie odmienić postrzeganie legendy Robin Hooda, również krucjaty zostały w "Początku” ukazane inaczej niż zazwyczaj.

"To były brutalne bitwy, które dla biorących w nich udział żołnierzy były prawdziwym koszmarem. Nie różniły się w tym aspekcie aż tak bardzo od tego, co przeżywają żołnierze w XXI wieku”, tłumaczy reżyser filmu. "Inspirowaliśmy się takimi filmami jak Helikopter w ogniu, The Hurt Locker – w pułapce wojny czy Ocalony. Pamiętam, że dałem George’owi jedną uwagę: jakby to wyglądało, gdyby przenieść współczesnego fotografa wojennego do XII wieku?”

W Korda Studios powstały również wnętrza pałacu Nottingham, przystrojone przeróżnymi gobelinami, jedwabnymi ozdobnikami, efektownymi lustrami, jeszcze bardziej efektownymi żyrandolami, a także czerwonymi latarniami i stołami do ruletek. "To absolutny miks wszystkiego, jakby Las Vegas przeniesione do XII-wiecznej Anglii”, mówi z niejaką dumą scenograf Puzos.

Także w Budapeszcie, w ponad osiemdziesięcioletniej piwnicy na wino, powstały zakurzone katakumby, w których mieści się biblioteka oraz kwatera braciszka Tucka. Wygląd tego miejsca został zainspirowany pracami powojennego niemieckiego artysty Anselma Kiefera, który – jak wyjaśnia Puzos – lubił nieobrobione fizyczne materiały i chropowate powierzchnie. "Uwielbiam katakumby Tucka, czuć w nich jego duchowość oraz otwartość człowieka, który wybiera moralność i własne ideały nad powinność wobec dostojników Kościoła”, opowiada grający braciszka Tim Minchin.

Z kolei biedne obszary Nottingham powstały na wzór słynnych brazylijskich faweli, w których miliony ludzi żyją poniżej poziomu ubóstwa. Zarówno w kontekście wyglądu zaniedbanych chatek i ledwo skleconych konstrukcji chroniących przed wiatrem i deszczem, jak i chaotycznej logistyki całego obszaru, który został uformowany z niezliczonych domów złączonych linami. Liczący grubo ponad sto metrów, drewniany trzypoziomowy plan przygotowany przez ekipę Puzosa budowano przez ponad trzy miesiące. "Wszystkie plany były wprost niesamowite, ale Nottingham to już zupełny szał”, wspomina Jamie Dornan. "Kiedy na nim przebywaliśmy, czuliśmy namiastkę tego, jak wówczas mieszkali ludzie, i jestem pewien, że widzowie również będą w stanie odczuć to w kinach”, zapewnia aktor.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)