''Ted'' to nie komedia. To stan umysłu!
Fabularny debiut *Setha MacFarlena, twórcy kultowego „Family guya”, być może rozbawi widzów niezliczoną ilością niecenzuralnych dowcipów padających z ust rozkosznego pluszaka, jednak znajdą się też tacy, którzy wyjdą z kina poirytowani. Zasady są proste: jaraj, ile pojemności w płucach, nigdy nie zapominaj o herosach z dzieciństwa i kochaj bezgranicznie najlepszego przyjaciela. Reszta ułoży się sama. „Ted” to idealna produkcja dla tych, co tak, jak tytułowy bohater, lubią „zaciągnąć się” radosnym klimatem z przyjaciółmi. Miłośnicy Misia Uszatka będą zszokowani. Jednak powszechnie wiadomo, że amatorów niewybrednych żartów i ostrej fazy z pluszakiem w roli głównej nie brakuje. Oto nadciąga wypchany hedonista.*
Tytułowy Ted to ukochany miś z dzieciństwa i najlepszy przyjaciel 33-letniego Johna (zaskakująco zabawny Mark Wahlberg). Obaj są nierozłączni i mieszkają razem od prawie 30 lat. Jednak najdziwniejsze w tej całej sytuacji jest to, że Ted potrafi mówić. To jeszcze nie koniec. Pluszak całe dnie spędza paląc marihuanę i dyskutując o życiu ze swoim oddanym kompanem. Gastrofaza w ich wykonaniu to stan permanentny. Dodatkowo na dużym ekranie zobaczymy też piękną Milę Kunis, od której wprost nie sposób oderwać wzroku. Kunis gra ukochaną dziewczynę Johna, która wszelkimi siłami stara się unormować stosunki łączące jej chłopaka z Tedem, a tym samym uratować swój związek.
Obscenicznych scen, przy których widzowie będą pękać ze śmiechu z pewnością nie zabraknie. Od burzowej piosenki, poprzez odważne prostytutki, nie zapominając o „podrywie na misia”, a na Flashu Gordonie kończąc - ten film na długo zmieni nasze postrzeganie masowej rozrywki. Godny uwagi jest również epizod Norahy Johnes oraz szalony taniec Giovanniego Ribisa. Oba te występy niełatwo będzie wymazać z pamięci. Ale może to i lepiej, ponieważ jest co wspominać.
Jednak z drugiej strony czy poziom dowcipu jest równie dobry jak w „Family guyu”? Nie do końca. „Ted” być może tworzy nową wartość komercyjnego kina, niemniej jego bezceremonialność może niektórym wydać się wręcz obraźliwa. Przesłanie filmu jest proste i mało ambitne - kochaj i rób, co chcesz. Niektórym to wystarczy, zależy też w jakim jesteśmy gronie oraz jaki mamy nastrój. Czasem jednak to za mało. Wybór należy do widzów. Dla mnie pluszowy miś już nigdy nie będzie taki sam. I pomimo tego, pokochałam Teda jak swojego.