TOP 10: Nie uwierzycie, że te filmy dostały Oscara!
28.02.2014 | aktual.: 22.03.2017 16:41
Tegoroczne wręczenie Oscarów tuż tuż. Już w nocy z 2 na 3 marca poznamy laureatów najbardziej prestiżowej nagrody filmowej na świecie (Przyznaj Oscary po swojemu - głosuj!). Widzowie i krytycy mają swoje typy, bukmacherzy czarne konie, choć na pewno nie obędzie się bez niespodzianek. Zresztą, wielkie zaskoczenia to nieodzowny element każdej gali wręczenia złotych statuetek.
Tegoroczne wręczenie Oscarów tuż tuż. Już w nocy z 2 na 3 marca poznamy laureatów najbardziej prestiżowej nagrody filmowej na świecie (). Widzowie i krytycy mają swoje typy, bukmacherzy czarne konie, choć na pewno nie obędzie się bez niespodzianek. Zresztą, wielkie zaskoczenia to nieodzowny element każdej gali wręczenia złotych statuetek.
Z okazji 86. gali rozdania najważniejszych nagród filmowych przypominamy 10 produkcji, których zwycięstwo w oscarowym wyścigu zarówno widzom jak i krytykom do dziś nie mieści się w głowie.
Wśród nagrodzonych obrazów znalazły się film o Wielkiej Stopie, wulgarna (acz niezwykle kultowa) komedia Mela Brooksa oraz sensacyjniak o czarnoskórym detektywie maltretujacym przestępców w rytm funka.
''Producenci'', reż Mel Brooks, 1968
Kategoria: Najlepsze oryginalne materiały do scenariusza i scenariusz
Od samego początku Melowi Brooksowi zarzucano epatowanie wulgarnością i niepoprawnym humorem (pamiętacie "Wiosnę dla Hitlera"?).
Dlatego trudno nawet sobie wyobrazić szok recenzentów, kiedy komedia o dwóch nieudacznikach, którzy z premedytacją planują wystawić rewię mającą odnieść klapę, zdobyła złotą statuetkę* w jednej z ważniejszych kategorii.*
W 2005 roku na ekrany wszedł równie udany remake komedii. Tym razem Brooks pojawił się w roli producenta.
''Rybka zwana Wandą'', reż. John Cleese i Charles Crichton, 1988
Kategoria: Najlepszy aktor drugoplanowy
Kultowej komedii na podstawie scenariusza legendy Latającego Cyrku Monty Pythona również mało kto dawał szanse.
A jednak - Oscara dla najlepszego aktora drugoplanowego za brawurowe wcielenie się w drobnego złodziejaszka zgarnął Kevin Kline (pamiętacie scenę z kozaczkiem?).
Zaskoczenie było tym większe, że miał silną konkurencję w osobach m.in. Aleca Guinnessa i Rivera Phoenixa.
''Mój kuzyn Vinny'', reż. Jonathan Lynn, 1992
Kategoria: Najlepsza aktorka drugoplanowa
Marisa Tomei okazała się kołem zamachowym i jedynym pozytywnym aspektem dość przeciętnej komedii sądowej Jonathana Lynna.
Nic więc dziwnego, że została doceniona przez członków Akademii.
Jej zwycięstwo było o tyle szokujące, ponieważ zostawiła w tyle takie sławy dużego ekrany jak Vanessa Redgrave czy Judy Davis.
''Ze śmiercią jej do twarzy'', reż. Robert Zemeckis, 1992
Kategoria: Najlepsze efekty specjalne
Umówmy się - czarna satyra Zemeckisa, bezlitośnie wymierzona w kult wiecznej młodości i obsesji na punkcie operacji plastycznych,* to świetny film, który broni się nawet po tylu latach.*
Kłopot w tym, że nie jest to typ filmu, przed którym Akademia pada na kolana. Zwłaszcza, że "Ze śmiercią jej do twarzy" konkurowało z trzecią częścią "Obcego" i drugim "Batmanem" Tima Burtona.
''Harry i Hendersonowie'', reż. William Dear, 1987
Kategoria: Najlepsza charakteryzacja
Nawet ci, którzy wychowali się w wypożyczalniach wideo, pamiętają ten film jak przez mgłę.
Trudno się dziwić - komedia familijna o rodzinie, która przygarnia Wielka Stopę zebrała dość chłodne recenzje i przepadła w morzu lepszych produkcji.
Jedynym pozytywnym aspektem filmu Deara okazał się kostium Sasquatcha autorstwa legendarnego Ricka Bakera. I to jego praca została uhonorowana Oscarem.
''Trzęsienie ziemi'', reż. Mark Robson, 1974
Kategoria: Najlepszy dźwięk oraz Nagroda za specjalne osiągnięcia w dziedzinie efektów specjalnych
Kiedy myślimy o latach 70. w amerykańskim kinie najczęściej przychodzą na myśl produkcje pokroju "Taksówkarza", "Czasu Apokalipsy" czy wczesnego Spielberga.
Nie zapominajmy jednak, że w tamtej dekadzie wciąż panowała moda na epickie filmy katastroficzne,której pokłosiem było bezlitośnie potraktowane przez część krytyki "Trzęsienie ziemi" Robsona.
''Pearl Harbor'', reż. Michael Bay, 2001
Kategoria: Najlepszy montaż dźwięku
Po pierwsze - trzeba oddać Michaelowi Bayowi, że zarówno efekty specjalne jak i dźwiękowe robiły i nadal robią ogromne wrażenie.
Jednak bądźmy poważni, wszelkie nośniki, na których nagrano "Pearl Harbor", powinny zostać wywiezione na pustynię, zakopane i zalane betonem, a sam film zapomniany na wieki.
Podobne zdanie miało chyba jury przyznające Złote Maliny - film Baya został nominowany aż w sześciu kategoriach.
''Shaft'', reż. Gordon Parks, 1971
Kategoria: Najlepsza piosenka
W tej kategorii statuetka najczęściej jest przyznawana łzawym balladom i kiczowatym, przeładowanym emocjami utworom,* na których płaczą małe dziewczynki i ich niestabilnie emocjonalne matki.*
Dlatego Oscar dla Isaaca Hayesa i jego kawałka "Theme From Shaft" mógł okazać się dla niektórych sporym szokiem. Zwłaszcza, że sam film to podręcznikowy przykład kina blaxploitation, które w dużej mierze zawsze było marginalizowane przez główny nurt (więcej tutaj)
.
''Flashdance'', reż. Adrian Lyne, 1983
Kategoria: Najlepsza piosenka
Muzyczny melodramat w reżyserii Adriana Lyne'a idealnie wpisywał się w modę na filmy taneczne, która wybuchła jeszcze w poprzedniej dekadzie.
Film szybko stał się przebojem, podobnie jak kawałek "Flashdance...What a Feeling" w wykonaniu Irene Cary.
Jednak zanim wręczono jej Oscara wszyscy zebrani w Kodak Theatre byli przekonani, że powędruje on do Barbry Streisand.
''Der Fuehrer's Face'', reż. Jack Kinney, 1942
Kategoria: Najlepszy krótkometrażowy film animowany
Jeśli myślimy o animacji ze stajni Walta Disneya, która została nagrodzona Oscarem, do głowy przychodzą "Król Lew" czy "Pocahontas". Na pewno nie krótkometrażowy film z Kaczorem Donaldem parodiującym Hitlera.
A jednak - "Der Fuehrer's Face" w reżyserii Jacka Kinneya został uhonorowany złotą statuetką. Zważywszy na rok produkcji, trudno się temu dziwić. (gk/mn)