''Trędowata'': Niezwykłe kulisy filmu, który obejrzało 10 mln widzów
Synonim tandety, symbol kiczu i bezguścia. A widzowie i tak wiedzieli swoje
Romans dla kucharek sprzed pół wieku, synonim tandety, symbol kiczu i bezguścia – w podobnie niewybrednych słowach krytycy oceniali „Trędowatą” Jerzego Hoffmana, ekranizację powieści Heleny Mniszkówny.
Romans dla kucharek sprzed pół wieku, synonim tandety, symbol kiczu i bezguścia – w podobnie niewybrednych słowach krytycy oceniali „Trędowatą” Jerzego Hoffmana, ekranizację powieści Heleny Mniszkówny.
Ale żadna, nawet najbardziej miażdżąca i okrutna recenzja, nie zdołała zniechęcić widzów, którzy tłumnie ustawili się przed kasami biletowymi w kinach.
– Kiedy w listopadzie 1976 roku film wszedł na ekrany, publiczność masowo wtargnęła do kin, natomiast krytyka nie posiadała się z oburzenia. Ale już Boy-Żeleński mawiał, że „krytyk i eunuch z jednej są parafii, obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi” - komentował to sam reżyser.
Miał powody do zadowolenia. Film obejrzało niemal 10 milionów widzów.