Najmłodsza miała 7 lat. Uratowano ją dzięki byłym niewolnicom
Pięć lat temu ISIS dokonało rzezi Jazydów. Kobiety zostały porwane i zrobiono z nich niewolnice seksualne. Te, którym udało się wyrwać z koszmaru, dobrowolnie zgodziły się wrócić do zwolenników ISIS, by z kamerami ukrytymi pod czarnymi nikabami infiltrować środowisko dawnych terrorystów. Tym razem zostały wykorzystane przez reżysera filmu?
27.09.2021 13:12
Siedmioletniej Mitrze ISIS odebrało dzieciństwo. Dziewczynka została odebrana rodzicom i sprzedana żołnierzom jako niewolnica. Taki los podzieliło kilka tysięcy kobiet i dzieci. "Byłam sprzedawana i przerzucana do różnych domów. Moje życie było na każdym kroku kontrolowane. Dla małej dziewczynki to było piekło. Zostałam tam złamana" - mówi inna, dwudziestokilkuletnia bohaterka filmu "Sabaya".
Reżyser Hogir Hirori nakręcił jeden z najbardziej wstrząsających filmów dokumentalnych tego roku. Śledzi z kamerami pracę Mahmuda, który należy do grupy osób ratujących porwane przez ISIS Jazydki. Ci ludzie dokonują niemożliwego. Ta historia zasługiwała na film, ale ujawnione teraz kulisy produkcji punktują nieetyczne zachowanie twórcy.
W 2014 r. ISIS dokonało ludobójstwa na społeczności Jazydów. Żołnierze zabili 3 tys. osób, porwali zaś przeszło 6 tys. kobiet i dzieci. Odebrano im podstawowe prawa, zmuszano do niewolniczej pracy, do seksu. Gwałcono i niszczono psychikę. W 2019 r. ISIS poniosło potężną klęskę. Wojowników, a także ich rodziny i zwolenników skupiono w obozach. W największym z nich, Al-Hol, przebywało ponad 60 tys. osób. W rodzinach zwolenników ISIS były i są do dziś porwane przed laty Jazydki.
W filmie "Sabaya" widzowie mogą zobaczyć, jak wygląda ten obóz, który przypomina chaotycznie zorganizowane namiotowe miasto.
Kilkadziesiąt kilometrów dalej działa Yazidi Home Center - jego działacze zajmują się infiltracją obozu, odnajdywaniem ukrywanych tam Jazydek i dawaniem im nowego życia. Mężczyźni nie robią tego jednak sami. Najważniejsze w tych operacjach są Jazydki, które same przeszły przez to piekło. Dobrowolnie godzą się wrócić do obozu, by w miejscu, które przyniosło im ogrom cierpienia, śledzić rodziny ukrywające niewolnice.
Zakładają czarne nikaby i wracają do obozu. Dzięki ich bohaterstwu udaje się odnaleźć i sprowadzić do bezpiecznego miejsca kilkadziesiąt dziewczynek i kobiet. Część z nich dalej ma rodzinę, do której mogą wrócić. Inne, które urodziły bojownikom ISIS dzieci, nie są już akceptowane przez bliskich. Innym to życie trzeba stworzyć kompletnie na nowo.
Obsypany nagrodami
"Sabaya to film o tych, którzy ryzykują codziennie swoim życiem, by ratować innych ludzi. To film o niemożliwych do tolerowania konsekwencjach wojny. O przemocy i cierpieniu, ale także o współczuciu i człowieczeństwie, o dawaniu ludziom drugiej szansy" - komentował reżyser Hogir Hirori.
Jego film jest naprawdę porażający. Udało mu się zarejestrować zwolenników ISIS, którzy do dziś wierzą w bojowników i ich idee. Najbardziej przerażające są postaci kobiet, które ukrywają swoje niewolnice, Jazydki. I nie widzą nic złego w swoich działaniach.
"Sabaya" porusza widzów na całym świecie. Film zdobył prestiżową nagrodę na festiwalu Sundance, zbierał oklaski na Human Rights Film Festival. W Polsce, podczas Millenium Docs Againsta Gravity, twórcom filmu przyznano pierwszą w historii Nagrodę Wolności (od miasta Poznań) i Nagrodę Prezydenta Gdyni.
Okazuje się jednak, że film jest źle odbierany przez osoby, które powinny być przede wszystkim potraktowane z największą troską. Bo choć film jest naprawdę wstrząsający i ważny, bo uświadamia, co dzieje się dziś po wojnie z Jazydkami, to z drugiej strony stawia pytanie o nieetyczne eksplorowanie ich historii.
Reżyser przekroczył granicę?
26 września br. "New York Times" opublikował obszerny artykuł, w którym kobiety i ich prawnicy oskarżają reżysera o świadome żerowanie na ich historii. Jazydki, których prawa były gwałcone przez lata, miały teraz zostać wykorzystane przez Hiroriego, który - jak twierdzą - nie miał prawa do wykorzystania nagrań z ich udziałem.
Trzy uratowane w filmie Jazydki przekazały "NYT", że nie rozumiały, co Hirori planował zrobić z nakręconymi w ośrodku ujęciami lub mówiono im, że film nie będzie dostępny w Syrii i Iraku. Czwarta kobieta, która skontaktowała się z magazynem przyznała, że wiedziała, że Hirori kręci film dokumentalny, ale jasno dała mu do zrozumienia, że nie chce się w nim pojawić. "To nie jest dla mnie dobre. To niebezpieczne" - miała powiedzieć.
W jednej ze scen w filmie widzimy młodą kobietę, która jest zmuszana przez Jazydów do porzucenia swojego rocznego dziecka, by mogła wrócić do rodziny w Iraku. "Widziałam, że to filmuje, ale nie wiedziałam, po co" - cytuje ją "New York Times".
Hirori w komentarzu dla dziennikarzy twierdzi, że część zgód była wyrażona pisemnie, część tylko ustnie, część bohaterów rozmyśliła się i nie chciała pojawić się w filmie. Hirori miał też wysłać dokumenty poświadczające zgodę... meilowo - w związku z pandemią i brak osobistego kontaktu. "NYT" podkreśla jednak, że dokumenty zostały przesłane drogą elektroniczną po premierze filmu na festiwalu w Sundance.
- Film sprawia, że człowiek widzi wiele czerwonych flag, szczególnie jeśli chodzi o kwestię wiktymizacji ofiar. Jak kobieta, która była przetrzymywana bezprawnie przez terrorystów, która w końcu trafia do bezpiecznego domu, ma udzielić świadomej zgody? - komentuje Letta Tayler z Human Rights Watch.
- To, że rzecz dzieje się daleko od nas, nie sprawia, że możemy sobie tak po prostu oglądać te straszne sceny, zajadając się popcornem. To nie jest fikcja. To naprawdę przydarzyło się tym dziewczynkom - dodaje Nazdar Ghafouri, siostra szwedzkiej lekarki, ukazanej w jednej ze scen filmu. Nemam Ghafouri zmarła w wieku 52 lat po tym, jak zaraziła się koronawirusem, pomagając Jazydkom rozdzielonym ze swoimi dziećmi.