"Uwierz w ducha": główną rolę odrzucił bardzo znany aktor, co za pomyłka!
13.07.2018 | aktual.: 13.07.2018 15:30
13 lipca 1990 roku odbyła się premiera "Uwierz w ducha" - i choć wielu członków ekipy sądziło, że film nie ma wielkich szans stać się hitem, szybko się okazało, że nie mieli racji. Dzieło Jerry'ego Zuckera ściągnęło przed ekrany prawdziwe tłumy już w weekend otwarcia i przebiło swojego największego rywala, typowanego na przebój "Kevina samego w domu".
Film uczynił z Demi Moore jedną z najbardziej kasowych aktorek i pozwolił Patrickowi Swayze uwolnić się z szufladki, do której został wepchnięty po "Dirty Dancing". Odkurzył też mocno zapomnianą piosenkę Righteous Brothers - "Unchained Melody", a Whoopi Goldberg i scenarzyście Bruce'owi Rubinowi przyniósł Oscara.
Scenarzysta vs reżyser
Scenariusz Rubina błyskawicznie zdobył zainteresowanie producentów - schody zaczęły się jednak, gdy zaczęto rozmyślać, komu powierzyć reżyserię "Uwierz w ducha".
- Chciałem, żeby reżyserem został Milos Forman albo Stanley Kubrick - wspominał Rubin. - Kiedy powiedziano mi, że wybrano gościa, który nakręcił "Czy leci z nami pilot?", rozpłakałem się.
Później zmienił nieco nastawienie, choć współpraca obu panów była nader burzliwa - stworzyli kilkanaście różnych wersji scenariusza, bo Zucker upierał się przy wprowadzeniu kolejnych zmian.
- Uważałem, że w filmie potrzeba więcej zwrotów w fabule - mówił reżyser. - Dodałem też więcej humoru.
Przełomowa rola
Rolę Molly Jensen powierzono Demi Moore - i choć aktorce scenariusz bardzo przypadł do gustu, uważała, że widzowie mogą nie być nim zachwyceni, w końcu miała być to historia miłosna opowiadająca o martwym mężczyźnie, który próbuje uratować życie swojej ukochanej.
- Pomyślałam sobie: "To przepis na prawdziwą katastrofę... ale może też wyjść z tego coś wyjątkowego, wspaniałego" - mówiła.
Nie spodziewała się, że to właśnie "Uwierz w ducha" zrobi z niej prawdziwą gwiazdę i wywinduje na sam szczyt. Zaraz potem zasypano ją kolejnymi propozycjami i Moore pojawiła się w "Ludziach honoru", "Niemoralnej propozycji", "W sieci", "Szkarłatnej literze" czy "Striptizie".
Błąd Willisa
W roli Sama Wheata reżyser chciał początkowo obsadzić Bruce'a Willisa, męża Moore, jednak aktor bez wahania odrzucił propozycję.
- Nie czaiłem tego - wspominał. - Powiedziałem: "Ej, ten gość jest martwy. Jak zamierzacie zrobić z tego romans?".
Swój błąd zrozumiał zaraz po premierze - śmiał się więc, że kiedy zaproponowano mu rolę w "Szóstym zmyśle", nie miał już podobnych obiekcji.
Producenci naciskali, by w zastępstwie zatrudniono Patricka Swayze, jednak tutaj zaoponował sam Zucker, który był świeżo po seansie "Wykidajły".
- Powiedziałem: "Po moim trupie" - wspominał.
Wreszcie zgodził się, by Swayze przyszedł na przesłuchanie - i wtedy od razu zmienił zdanie.
- Zobaczyłem zupełnie inne oblicze Patricka. Wszyscy mieliśmy łzy w oczach - mówił.
Wszystko dzięki Patrickowi
Problemów nastręczył też wybór aktorki, która wcieliłaby się w Odę Mae - Whoopie Goldber dostała scenariusz do wglądu i wyznała, że bardzo zależało jej na roli, jednak producenci stwierdzili, że chcą zatrudnić jakąś nieznaną aktorkę. Dopiero po sześciu miesiącach zadzwonili do Goldberg, proponując angaż. Jak się okazuje, wszystko za sprawą Swayze - to on naciskał na producentów, twierdząc, że Whoopie jest jedyną aktorką, która byłaby w stanie wiarygodnie wcielić się w tę postać. Podobno postawił ultimatum, że jeśli jej nie zatrudnią, on również zrezygnuje z angażu.
Za swój występ Goldber otrzymała później Oscara - i stale powtarzała, jak wiele zawdzięcza swojemu koledze.
- Dostałam tę nagrodę tylko dzięki Patrickowi - mówiła.