Polski aktor gwiazdą zagranicznej produkcji. "Antykatolicki"
Film "Słabsze ogniwo" z Jackiem Poniedziałkiem wygrał 43. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Kairze. To mocna opowieść o grupie uczniów elitarnej szkoły, w której eliminuje się słabszych. Reżyser Joaquin del Paso zawarł w scenariuszu własne doświadczenia, kiedy uczył się przez rok w szkole katolickiej. - Pobyt tam był dla mnie bardzo trudnym czasem, bo miałem zupełnie inne spojrzenie na świat i rzeczywistość - mówi w rozmowie z WP Joaquin del Paso.
Gdzieś za siedmioma górami, za siedmioma lasami odbywa się obóz, na który meksykańskie elity wysyłają swoich synów. To właśnie tutaj mają z chłopców przeobrazić się w mężczyzn, a przy okazji dowiedzieć się, na czym polega zdobywanie, sprawowanie i utrzymywanie władzy. Wychowawcy mają zaopatrzyć ich w narzędzia, które pozwolą im w przyszłości objąć najważniejsze stanowiska w kraju i na nich pozostać. Uczy się ich potępienia dla słabości. A definicja tejże jest bardzo szeroka. Słabi to ci, którzy nie potrafią uderzyć albo się obronić, którzy są wrażliwi albo urodzili się w wiosce okalanej przez las.
Sceny, w których obozowicze znęcają się nad kolegami, są nakręcone tak, że napięcie momentami staje się nieznośne. Joaquin del Paso inscenizuje je, jakby kręcił thriller o niepasującym do reszty wyrzutku, który musi jakoś przetrwać przemoc i nienawiść otoczenia. Po drodze czeka nas jednak wiele zaskoczeń w myśl zasady, że przemoc rodzi przemoc.
Joaquin del Paso świetnie buduje klimat swojego filmu. Sama historia staje się dla niego pretekstem, by przyjrzeć się takim kwestiom jak toksyczna męskość, dysproporcje społeczne, rasizm, homofobia czy hierarchizacja. Na ekranie dobitnie widzimy, komu zależy na ich podsycaniu. Obóz ma w zasadzie odrzeć nastolatków z niewinności, zabić ją w nich. Umoczyć we wspólnym doświadczeniu znęcania się nad innymi, czyli we wspólnym przekroczeniu granic.
Są do tego zachęcane poprzez milczących opiekunów, którzy nie reaguję, nawet gdy dzieciaki pobiją jednego z opiekunów, jak i przez rozgrzeszającego ich zachowanie duchownych. Ze "Słabszego ogniwa" jasno wynika, że patologia rodzi się, gdy władza i religia idą ze sobą ręka w rękę. Choć reżyser czasami zbyt dosłownie obrazuje swoje tezy, wykazuje się przy tym socjologicznym zacięciem. Szuka odpowiedzi na pytanie o genezę problemów meksykańskiego społeczeństwa. Znajduje ją w systemie edukacji, którego doświadczył na własnej skórze.
- Urodziłem się w stolicy Meksyku, gdzie przez wiele lat chodziłem do podstawówki, która była bardzo otwarta, dużo miejsca poświęcano w programie działalnościom artystycznym. To tam zainteresowałem się sztuką i nauczyłem się poszanowania wolności - mówi mi Joaquin del Paso, gdy spotykamy się na festiwalu w Kairze.
- W pewnym momencie moi rodzice przepisali mnie do katolickiej szkoły dla chłopców. Spędziłem w niej rok. Tam po raz pierwszy zobaczyłem, że w naszym życiu społecznym istnieje system, pewna matryca, którą wpaja się do głowy uprzywilejowanym dzieciakom. Wmawia się im, że to one będą miały w przyszłości władzę, przez co one są przekonane, że są lepsze od innych. Pobyt tam był dla mnie bardzo ciężkim czasem, bo miałem zupełnie inne spojrzenie na świat i rzeczywistość. Po wielu latach stwierdziłem, że chcę zrobić film o tym, jak się wtedy czułem. Moja perspektywa teraz, jako osoby dorosłej, zmieniła się. Dostrzegam nierówności społeczne, napięcia na tle etnicznym i religijnym. I rozumiem, skąd one się biorą - dodaje.
"Słabsze ogniwo" osadzone jest w realiach Meksyku, ale staje się filmem znacznie bardziej uniwersalnym. Bez problemu zobaczy w nim także napięcia i problemy z polskiego podwórka. W zidentyfikowaniu się z nimi pomaga obecność na ekranie Jacka Poniedziałka, który zagrał jedną z głównych ról - wciela się w jednego z opiekunów na obozie. Chociaż reżyser Joaquin del Paso studiował w łódzkiej Szkole Filmowej, a w Polsce spędził siedem lat (mówi biegle w naszym języku), to z Poniedziałkiem poznali się w Meksyku.
- Jacek przyjechał razem ze spektaklem "Wyjeżdżamy" Krzysztofa Warlikowskiego. Bardzo mi się podobała kreacja, którą stworzył na scenie. Skontaktowałem się z nim wtedy i zapytałem, czy chciałby zagrać w moim meksykańskim filmie. Powiedział, że z wielką chęcią, ale nie zna hiszpańskiego. Dla mnie to jednak nie był problem, bo scenariusz był bardzo detalicznie napisany. Dobrze wiedziałem, co Jacek musi zrobić, więc wystarczyło, żeby nauczył się dialogów słowo po słowie - mówi WP Joaquin del Paso.
Efekt tej współpracy jest zaskakująco udany. Poniedziałek na ekranie wygląda na kogoś, kto odróżnia się od reszty. Wprowadza tajemnicę, dziwność i niepokój. Nie do końca wiadomo, kogo reprezentuje, czy jest wcieleniem zła, czy może zachował resztki dobroci. Znakomicie wypadają też nastolatkowie, którzy potrafią wygrać sprzeczne emocje - w chwilach złości są bezwzględne, trudno na nie patrzeć, ale gdy tylko same doświadczają zagrożenia, potrafią pokazać strach i niepewność. Nikt z młodej ekipy nie gra na jednej minie, reżyser postarał się, żeby pogłębić ich postacie, a dzieciaki zdają się rozumieć zamysł całego filmu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo w tym filmie zagrało 35 nastolatków. Oni bardzo dużo improwizowali, mieli otwarte podejście do grania, a Jacek miał kompletnie inne - nie mógł zaimprowizować, musiał skupić się na tym, co ma powiedzieć. To spowodowało, że jego postać jest sztywna, spięta, co przyniosło dobry efekt i bardzo mocno działa w filmie. Oczywiście, wielka w tym zasługa samego Poniedziałka, który jest bardzo inteligentnym aktorem. Świetnie zrozumiał scenariusz, nie tylko na poziomie historii. Odkrył, że on nie jest głównym bohaterem tego filmu, tylko częścią systemu, który ja pokazuję. Bardzo profesjonalnie do tego podszedł - przekonuje mnie Joaquin del Paso.
Chociaż "Słabsze ogniwo" to koprodukcja pomiędzy Meksykiem a Polską, del Paso chciałby nakręcić z Poniedziałkiem cały film po polsku. - Nie wiem, czy wykorzystałem cały potencjał Jacka na planie. Chciałbym kiedyś zrobić z nim film po polsku właśnie po to, żeby się o tym przekonać - mówi.
"Słabsze ogniwo" spotyka się ze świetnym przyjęciem na festiwalach filmowych. Premierowo pokazano go w Wenecji, potem trafił m.in. do Antalyi i Saloników. Teraz swój moment chwały miał na zakończonym w niedzielę 43. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Kairze, gdzie jury pod przewodnictwem Emira Kusturicy nagrodziło go Złotą Piramidą dla najlepszego filmu w konkursie międzynarodowym.
Nie wiadomo, czy ten kontrowersyjny film, przez niektórych krytyków nazywany antykatolickim, trafi w Polsce na ekrany kin. Na razie nie ma chętnego dystrybutora.