Nie pozwolili mu zejść ze sceny. Zrobił wyjątek tylko dla Polaków
13 października 2024 roku w warszawskim Klubie Stodoła odbył się koncert Duffa McKagana, który tym razem przyjechał do Polski bez swoich kolegów z Guns N’ Roses. Basista legendarnego zespołu rockowego wystąpił bowiem ze swoim solowym projektem promującym album "Lighthouse".
Długo żył w cieniu Axla i Slasha, długo nie mógł sobie także poradzić z uzależnieniem od alkoholu. Duff McKagan okazał się jednak przykładem człowieka, który w latach młodości, prowadząc ekstremalnie rockandrollowe życie, zachłysnął się sławą i mocno się pogubił, ale potrafił otrzeźwieć. Dosłownie i w przenośni. Obecnie jest nie tylko ikoną rocka, która trochę może odcina kupony po reaktywacji Guns N’ Roses, ale także cenionym muzykiem nagrywającym coraz lepsze solowe albumy, które cieszą się nie mniejszym uznaniem, niż solowe kompozycja Slasha.
Dyskografię Duffa McKagana otwiera album "Believe in Me", który został wydany 1993 roku, a więc jeszcze przed rozpadem Guns N’ Roses. Płyta nie odniosła sukcesu, ale to nie był wówczas największy problem gitarzysty. W tym okresie Duff nie trzeźwiał, narkotyki popijał alkoholem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duff McKagan | Fallen
"Nie miałem już żadnej kontroli nad swoim życiem. Wpadłem w pułapkę, z której przez wiele lat nie potrafiłem się wydostać. Stałem się alkoholikiem. Bez alkoholu dostawałem coraz większych napadów paniki. Piłem, żeby przestać się trząść ze strachu" – napisał McKagan w swojej autobiografii.
W maju 1994 roku, w wieku 30 lat, gitarzysta dostał ostrego zapalenia trzustki, w wyniku którego narząd "spuchł do rozmiarów piłki do nogi" i pękł, przez co muzyk doznał wewnętrznych oparzeń trzeciego stopnia. Lekarze ostrzegali, że jeśli nie przestanie pić, umrze w ciągu miesiąca. "Już wcześniej próbowałem walczyć z uzależnieniem, więc widziałem jak to wygląda. Moja droga do trzeźwości trwała dłużej niż miesiąc, a później musiałem jeszcze odnaleźć się w życiu jako osoba trzeźwa. Co też zajęło mi trochę czasu" – wspominał Duff.
Niemal w każdym wywiadzie Duff McKagan podkreśla, że w walce z alkoholem najbardziej pomogła mu miłość jego życia Susan Holmes (z którą pobrał się w 1999 roku) oraz sztuki walki i związany z nimi rozwój duchowy. "To dzięki Susan jestem tu z wami. Mógłbym śpiewać dla niej 50 tys. piosenek dziennie. Dziś zadedykuję jej ten kawałek" – powiedział gitarzysta przed utworem "Fallen".
W ostatnich latach Duff bardzo regularnie odwiedza nasz kraj. W 2017 roku wystąpił z Guns N’ Roses na stadionie w Gdańsku, w 2019 roku w ramach solowej kariery w warszawskiej Stodole, w 2022 roku z GN’R na wypełnionym po brzegi stadionie PGE Narodowy, a w 2024 roku ponownie w Klubie Stodoła (organizatorem tegorocznego koncertu Duffa McKagana w Polsce był Live Nation). Kluby są bez wątpienia lepszym miejscem na wykonywanie bardziej osobistych, introspektywnych utworów, jakich nie brakuje na najnowszej płycie gitarzysty. "Mogę ze sceny zobaczyć każdego, mogę z nim nawiązać kontakt" – zwraca uwagę Duff.
W wywiadach Duff McKagan nie kryje zachwytu polską publicznością i naszym krajem: "Polska jest wyjątkowa. To świetny, rock’n’rollowy kraj. Stała się miejscem, gdzie zespoły chcą występować, ponieważ publiczność jest niesamowita, bardzo zaangażowana. (…) Widziałem, jak osoby płakały, miały łzy wzruszenia w oczach. Naprawdę nie mogłem się doczekać, by ponownie tu przyjechać".
Po tegorocznym koncercie w Klubie Stodoła Duff na pewno nie zmieni zdania o naszym kraju i publiczności. Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej umocni się w swoich przekonaniu. Na koniec warszawskiego koncertu rockowa gwiazda zbiegała ze sceny i zaczęła dosłownie ściskać się z widzami, co trwało kilka minut. Duff podbiegł też do jedenastolatki, którą zauważył w trakcie koncertu i wręczył jej tajemniczy upominek.
Na tym jednak nie skończył się występ Duffa w Stodole. Gdy zniknął za kulisami, publiczność tak długo wywoływała go oklaskami i okrzykami, że muzyk ponownie wyszedł na scenę. McKagan swoje występy ma tak przygotowane, że nie gra bisów. Dla polskiej widownie zrobił jednak wyjątek. "Jesteście wspaniali, wyjątkowi. Dzięki, dzięki, dzięki" – ostanie słowa wypowiedział po polsku.
Duff zaprezentował muzykę, która w idealny sposób łączy elementy akustyczne z ostrym rock'n'rollem, refleksję nad życiem z czystą energią. Od pierwszego utworu w warstwie tekstowej i muzycznej Duff zabrał publiczność w podróż doświadczonego człowieka i muzyka, który stara się być szczery wobec siebie i innych. W swoich utworach na ogół podejmuje trudne czy niepopularne dziś tematy, koncentrujące się wokół duchowości, inkluzywności, wolności i niezależności człowieka. "W mediach pełno jest newsów, że jesteśmy podzieleni, skłóceni. Ale to jest chrzanienie. Spójrzcie, jesteśmy tu razem, bez podziałów" – powiedział ze sceny Duff McKagan.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o hitowej polskiej komedii "Rozwodnicy" na Netfliksie, zastanawiamy się, czy Demi Moore dostanie Oscara, czy Złotą Malinę za "Substancję" i zdradzamy, co dzieje się na planach filmów i seriali. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: