Wielkie oszustwo z McDonaldem i Monopoly w tle. Hollywood zabijało się o prawa do scenariusza
Były policjant sprzedawał kradzione kupony na loterię z gwarantowaną nagrodą sięgającą nawet 1 mln dol. Tyle samo Matt Damon i Ben Affleck zapłacili za możliwość przeniesienia tej historii na wielki ekran.
Jeff Maysh, autor artykułu pt. "Jak były gliniarz sfałszował loterię McDonald's Monopoly i ukradł miliony", ma powody do radości. W końcu nie co dzień zarabia się 1 mln dol. za napisanie tekstu na 8700 wyrazów. Właśnie tyle wytwórnia 20th Century Fox i firma należąca do Afflecka i Damona zaoferowały za prawa do scenariusza kilka dni po publikacji reportażu. Co znamienne, nie była to jedyna oferta – o prawa do ekranizacji walczył Universal, Netflix i Warner Bros.
Maysh wybrał jednak ofertę sygnowaną nazwiskiem Afflecka, który ma wyreżyserować film o "McOszustwie". Dla aktora i reżysera nie będzie to pierwszy tego typu projekt bazujący na medialnej historii. Na podobnej zasadzie nakręcił i wystąpił w "Operacji Argo" (3 Oscary)
, której scenariusz był adaptacją tekstu Davida Klawansa. Nota bene, Klawans to przyjaciel Maysha i to właśnie on kilka lat temu podsunął mu pomysł na reportaż o wielkim oszustwie związanym z loterią McDonald's Monopoly.
Wytwórnie filmowe już wcześniej zwracały uwagę na teksty Maysha. Fox Searchlight pracuje nad ekranizacją jego książki "The Spy With No Name", a Netflix wyłożył pieniądze, by zrobić dokument z historii opisanej w artykule "A Catfishing With a Happy Ending". Jednak to właśnie historia wielkiego oszustwa z udziałem kilkudziesięciu osób i 24 mln dol. przyciągnęła największych graczy z Hollywood.
Mistrz gry
W centrum wydarzeń opisanych przez Maysha znajduje się Jerry Jacobson. Były policjant, który przez kilkanaście lat pracował jako szef ochrony w firmie Simon Marketing. Na tym stanowisku zarabiał 70 tys. dol. rocznie, czyli sześć razy więcej niż w służbie mundurowej. Wkrótce zaczął jednak dorabiać do pensji, kradnąc kupony z popularnej loterii McDonald's Monopoly.
Loteria zadebiutowała w 1987 r. i jest do dziś przeprowadzana w różnych zakątkach świata. Jej zasady są powiązane z najpopularniejszą planszówką firmy Hasbro, w której kupujemy nieruchomości i unikamy więzienia. Jacobson wykorzystał swoją posadę w Simon Marketing, zajmującej się nadzorowaniem loterii, i szybko stał się prawdziwym mistrzem gry. Więzienia unikał przez kilkanaście lat.
Jacobson jako jeden z nielicznych pracowników miał dostęp do wartościowych kuponów pieniężnych i rzeczowych dodawanych do opakowań z jedzeniem. McDonald's Monopoly cieszyło się ogromną popularnością, gdyż główna nagroda w loterii wynosiła 1 mln dol.
W 1989 r. Jerry pojechał na spotkanie rodzinne w Miami, gdzie wziął przyrodniego brata na stronę i wręczył mu kupon o wartości 25 tys. dol. "Nie wiem, czy chciałem mu pokazać, że mogę to zrobić, czy po prostu się przechwalałem" – wyznał po latach skompromitowany dyrektor ochrony. Wtedy jednak przekonał się, że kradnąc kupony i przekazując je innym osobom może sobie nieźle dorobić.
Jednym z jego pierwszych wspólników był lokalny rzeźnik, który wygrał dzięki Jacobsonowi 10 tys. dol. Oszust zarobił na tym 20 proc. Cała akcja przebiegła bez żadnych problemów, więc jakiś czas później chciwy przedsiębiorca znowu zgłosił się do Jacobsona z prośbą o wyższą wygraną. Były policjant chuchał na zimne i robił wszystko, by zacierać ślady swojej przestępczej działalności. Za pierwszym razem kazał znaleźć rzeźnikowi pośrednika, który przedstawi się jako zwycięzca. Za drugim razem takim "słupem" miała być siostra sprzedawcy mięsa. Mężczyzna obiecał Jacobsonowi, że pojedzie z nią do innego miasta i właśnie tam dziewczyna zgłosi się po odbiór nagrody.
Dostawca kuponów przystał na propozycję i wręczył znajomemu kartonik warty 200 tys. dol. Miał na tym zarobić 40 tys. dol. Niestety rzeźnik nadużył jego zaufanie i chcąc wyeliminować pośrednika-siostrę, sam zgłosił się po odbiór wysokiej nagrody. Twarz szczęśliwego zwycięzcy pojawiła się w reklamach telewizyjnych, zaś oszukany oszust dostał jedynie 4 tys. dol.
Ta wpadka nie zraziła go jednak do działania i nadal rozprowadzał skradzione kupony, latając po całym kraju i szukając przypadkowych współpracowników. Policyjne dochodzenie wykazało, że przez kilkanaście lat Jacobson zwerbował m.in. gangstera, właściciela klubu ze striptizem, skazańca, handlarza narkotyków, a nawet rodzinę mormonów.
Biznes się kręcił, choć na początku lat 90. Jacobson musiał przystopować. Wszystko przez pewnego 17-latka z Wisconsin, który pracując w restauracji McDonald's ukradł 3 tys. kuponów.
Tajemniczy darczyńca
W 1995 r. wszystko wróciło do normy. Właśnie wtedy Jacobson z sobie tylko znanych powodów wysłał kupon o wartości 1 mln dol. do szpitala dziecięcego w Tennessee. Sprawa tajemniczej darowizny szybko przykuła uwagę mediów, "The New York Times" przeprowadził nawet śledztwo mające ujawnić personalia anonimowego filantropa. Jednak Jacobson skutecznie zatarł wszystkie ślady i dopiero po latach wyszło na jaw, że za niezwykłym gestem stał oszust skazany za kradzież 24 mln dol.
Rok po przekazaniu szpitalowi ogromnej darowizny Jacobson miał w rękach kolejny kupon o wartości 1 mln dol. i tym razem myślał wyłącznie o zarobku. To właśnie w 1996 r. zaczęto podejrzewać, że wysokie wygrane w loterii są wynikiem oszustwa, jednak nie udało się tego udowodnić przez następne 4 lata. Jacobson rekrutował zwycięzców osobiście i bez żadnego klucza. Oszuści reprezentowali rozmaite profesje i miejsca zamieszkania. Nie przewidział jednak, że inni rekrutujący nie będą tak ostrożni jak on.
Agent FBI Richard Dent odebrał na początku 2000 r. anonimowy telefon, z którego dowiedział się o przestępczej działalności "wujka Jerry'ego". Podążając tropem Jacobsona zaangażował 25 agentów z różnych części kraju, którzy podsłuchiwali 20 tys. numerów telefonicznych.
Po nitce do kłębka
Jednym z podsłuchiwanych był Dwight Baker, sprzedawca nieruchomości, ojciec piątki dzieci i szanowany członek Kościoła mormonów. Jacobson poznał go w kwietniu 2000 r. i bez problemu namówił do współpracy – Baker marzył wtedy o budowie pola golfowego i 5-gwiazdkowego hotelu, ale nikt nie chciał zainwestować w jego pomysł. W porozumieniu z Jacobsonem zaczął więc rekrutować kolejne osoby, którym wręczał kupony. Dbał przy tym o tworzenie zasłony dymnej – przed odebraniem nagrody zwycięzcy musieli się przeprowadzać, zakładać nowe konta bankowe itp., by nikt nie łączył ich z faktycznym miejscem zamieszkania i osobą samego Bakera.
Ostatecznie śledczy rozgryźli schemat oszustów i po serii podsłuchów nakreślili na mapie Georgii "złoty trójkąt", łączący miejsca zamieszkania trzech podejrzanych. W jego środku mieszkał nie kto inny jak sam Jerry Jacobson.
Mózg całej operacji został skazany na 3 lata pozbawienia wolności i musiał zwrócić 1 mln dol., który zarobił na wieloletnim oszustwie. Łączna pula nagród finansowych i rzeczowych jego przekrętu wyniosła 24 mln dol., a na ławie oskarżonych zasiadło ponad 50 osób. Jerry Jacobson wyszedł na wolność w 2005 r., ma obecnie 76 lat i jest schorowanym mieszkańcem Georgii.
Autor reportażu podkreśla, że cała sprawa była dla właściciela McDonald's wizerunkową katastrofą. W historii przewinął się wątek nowojorskiej mafii i gangstera, który za nieuczciwie wygrane pieniądze kupił samochód, spowodował wypadek i zginął na miejscu. Inny "szczęśliwiec" był bezdomnym oskarżonym o pobicie narzeczonej. Z tego PR-owego koszmaru może jednak powstać fantastyczny film, który potwierdza starą maksymę, że najciekawsze scenariusze pisze samo życie.