Trwa ładowanie...
d1pjb0k

Wściekłe krowy [DVD]

d1pjb0k
d1pjb0k

Oto film, który u nas nigdy by nie powstał – z wierzchu wygląda wprawdzie jak brytyjska wersja „U Pana Boga za piecem”, ale wtopiony w całość niecierpliwy, przejmujący fatalizm wyraźnie wykracza poza zgrzebną percepcję naszych specjalistów od prowincjonalnych komedii.

Opowieść Frearsa, choć przestrzega prostej, po brytyjsku sarkastycznej melodii, w rzeczywistości zabarwiona jest smolistą czernią – jedyna to taka komedia romantyczna, w której zdrada i pożądanie nie są najbardziej kompromitującymi słabościami, a panorama wsi spokojnej, wsi wesołej, rozmazuje się jak tani makijaż.

Wszyscy bywamy czasem próżni, zdaje się mówić reżyser. Na potwierdzenie podpatruje prowincjonalnych amantów i znudzone kury domowe, zakompleksione dziewczynki i zepsutych starców. Każde z nich marzy tylko o jednym – zakosztować wielkiego świata, którego główna bohaterka, powracająca z miasta Tamara, jest uosobieniem. Ale ucieczka od przyziemności kosztuje – zalotnie kołysanie bioder zgrabnej dziewczyny wywoła niejednego trupa z zatęchłej szafy mieszkańców zapyziałego Dorset.

Ze współczesnych reżyserów brytyjskich określanych, z tego czy innego powodu, „społecznikami”, tylko Stephen Frears mógł sobie na podobną zagrywkę pozwolić. Inni są w swej misji często dosłowni, hermetyczni.

d1pjb0k

Ken Loach nieustannie ucieka się do politycznych deklaracji, Mike Leigh przygląda się ludziom „drugiej kategorii”, a popularna ostatnio Andrea Arnold upodobała sobie ponure blokowiska. Tymczasem Frears lubi politykę („Królowa”), interesują go sprawy społeczne („Niewidoczni”), ale też ceni sobie niezobowiązującą farsę („Przeboje i podboje”) i kostium z epoki („Cheri”).

„Tamara…” jest w tym kontekście nie tylko kolejnym urozmaiceniem gatunkowym, ale też – jeśli nie przede wszystkim – śmiałym przekroczeniem uprawnień sztucznie przypisanych przez… No właśnie, kogo? Prasę? Widzów? Frears raz wtóry dowodzi, że nie poddaje się konwencji, a tworzy ją od podstaw.

Będzie się o jego filmie mówiło, że to komedia romantyczna (spójrzcie na okładkę polskiego wydania dvd), obyczajowa satyra, melodramat. Prawda leży jednak gdzieś pośrodku – jego frywolna demaskacja małomiasteczkowych paranoi ochoczo korzysta z odległych sobie gatunków i środków wyrazu. Aż chciałoby się zaapelować do polskich filmowców: patrzcie, tak się robi mainstream!

O wydaniu dvd

Niestety golutkie. Dźwięk pięciokanałowy, obraz panoramiczny.

d1pjb0k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1pjb0k

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj