Nie znam popularnego w USA programu S.W.A.T., nie oglądam 997, ale od czasu do czasu lubię pójść do kina popatrzeć jak się strzelają. Z tego też powodu wybrałem się na projekcję filmu Clarka Johnsona S.W.A.T., którego bohaterami są policjanci z elitarnej jednostki przeznaczonej do działań w mieście.
Porucznik Dan 'Hondo' Harrelson, jeden ze starej gwardii SWAT powraca do Los Angeles z zamiarem stworzenia najlepszego zespołu policyjnego w Mieście Aniołów. W jego skład wchodzi m.in. Jim Street, funkcjonariusz, który służył już w SWAT, ale za niesubordynację został wykluczony z oddziału. Teraz ma szansę na rehabilitację.
Jednym z pierwszych zadań, jakie otrzymuje drużyna porucznika Hondo jest odeskortowanie niebezpiecznego gangstera Alexa Montela do znajdującego się na pustyni więzienia. Nie będzie to jednak zadanie łatwe. Montel obiecał, bowiem 100 milionów dolarów, temu, kto go uwolni.
S.W.A.T. można najkrócej opisać słowem standard. Nie znajdziemy w tym nic, czego byśmy już nie widzieli i nie spotkamy bohaterów, których byśmy już nie poznali we wcześniejszych produkcjach. Od początku też wiadomo, jak cała historia się zakończy, kto jest zdrajcą, a kto prawym policjantem.
Tego rodzaju filmy ogląda się, więc nie dla fabuły, ale dla samej akcji, efektów specjalnych, pościgów, wybuchów i strzelanin. Teoretycznie S.W.A.T. oferuje nam te elementy w dużych ilościach, ale niestety robi to w tak nieudolny sposób, że widzowi zupełnie nie zależy ani na bohaterach, ani ich misji, a kiedy na ekranie pojawi się napis The End z ulgą wstaje z fotela.
Fabularnie S.W.A.T. przypomina takie tytuły jak Wzgórze rozdartych serc, czy 'Pełny magazynek'. Pierwsza część filmu to przygotowania nowego zespołu i ich trening, druga to poważna misja, w której bohaterowie muszą sprawdzić swoje umiejętności.
Jednak S.W.A.T. jest przewidywalny i to nie tylko w warstwie fabularnej. Clark Johnson wykorzystał w swoim filmie wszystkie zagrania i rozwiązania, które widzieliśmy już w innych letnich produkcjach. I tak scenom akcji towarzyszy głośna muzyka rockowa, bądź hiphopowa, sekwencja przedstawiająca policjantów wyruszających na akcję pokazana została w zwolnionym tempie, a szybki montaż towarzyszy wszelkiej maści strzelaninom.
Mnie osobiście S.W.A.T. nie zachwycił. Ot, bardzo przeciętna, pozbawiona napięcia, a miejscami również i sensu letnia produkcja rodem z Hollywood. Lepsza, co prawda od Bad Boys 2, ale jak na możliwości Colina Farrella i Samuela L. Jacksona żenująco słaba.
Nie polecam.