“Zagubieni”: Czeskie uniki [RECENZJA]
“Zagubieni” opowiadają o jednym z najbardziej bolesnych epizodów czeskiej historii w formie tragikomedii pomyłek. Nie jest to niespodzianka w kinematografii naszych sąsiadów, ale Petr Zelenka podniósł poprzeczkę i nakręcił pierwszorzędną satyrę o niemożności Czechów w zmierzeniu się z narodową traumą na serio. Co nie znaczy, że nie umieją się śmiać ze swoich uników. Umieją, i to jak! “Zagubieni” są tego najlepszym dowodem.
Nie widzę lepszego sposobu, żeby dowiedzieć się, jak bardzo różnimy się od naszych czeskich sąsiadów, niż zobaczenie nowego filmu Zelenki. Gdy polscy twórcy piorą narodowe brudy na dużym ekranie z powagą, korzystając z konwencji thrillera i horroru, Czesi rozliczając się ze swoją najtrudniejszą historią, uciekają się raczej do komedii. Jest w tym metoda, bo śmiech, jak wiemy, może być okrutną metodą komentowania tego, co się nie podoba i tematów, które bolą
Takim bolesnym tematem jest dla Czechów tzw. układ monachijski zawarty w 1938 roku pomiędzy Niemcami, Wielką Brytanią, Włochami i Francją, w wyniku którego Czechosłowacja została zmuszona do oddania części swoich ziem Rzeszy Niemieckiej. Mimo początkowego entuzjazmu dla mobilizacji zbrojnej, Czesi wybrali działania dyplomatyczne, ale nie uchroniły ich one Czechów przed zajęciem i rozbiorem kraju. Brak spektakularnego oporu zbrojnego do dziś pozostaje tematem wielu debat i źródłem niekończących się pytań: czy Czesi są tchórzami, którzy w sytuacji największego zagrożenia wycofują się rakiem z uczestnictwa we własnych dziejach?
A może prawda o czeskiej historii jest bardziej skomplikowana? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Zelenka posłużył się kapitalną współczesną opowieścią. Oto filmowcy kręcą film o dziennikarzu, który niespodziewanie trafia na zaskakujący trop w sprawie porozumienia pomiędzy czołowymi politykami na czele z Hitlerem i Mussolinim. Jest nią… papuga, która miała być świadkiem haniebnych wydarzeń i żyje do dziś. Absurd? To dopiero początek. Zwrotów akcji w tej historii jest więcej.
Film o filmie nie jest łatwą formułą opowiadania, ale pomysł Zelenki na scenariusz, mimo kilku potknięć, świetnie się broni. W “Zagubionych” nie ma morału, może poza tym, że rezultatem rozpoznania względnego charakteru wszelkiej wiedzy, dotyczącej nie tylko przeszłości, ale naszego tu i teraz, powinien być… śmiech. Trudno nie zgodzić się tym przekonaniem. Zelenka wrócił do kina po sześciu latach nieobecności i wyraźnie widać, że ta przerwa bardzo dobrze mu zrobiła.
Ocena 7/10
Łukasz Knap