* Ostatnia część „Shreka” nie dość, że zebrała mało entuzjastyczne recenzje, to przede wszystkim nie przyniosła zakładanych zysków. Sytuacja zmusiła producentów do natychmiastowej reakcji. Wycofano się z planów nakręcenia kolejnych trzech części, a twórcy w popłochu zaczęli rozglądać się za jakąś deską ratunku. Dlatego trudno się dziwić, że zdecydowano się na kontynuowanie sprawdzonej formuły, zastępując głównego bohatera postacią, którą fani przygód gnuśnego ogra doskonale przecież znają.*
W swojej pierwszej pełnometrażowej przygodzie, Kot w butach - znany również jako Puszysty Kochanek - wciąga widzów w obfitującą w dramatyczne zwroty akcji historię jednego z najbardziej zuchwałych rabunków w historii filmów animowanych. Rudy szelma wraz z tajemniczą Kitty Kociłapką i jajogłowym Humptym Dumptym, dokonują kradzieży magicznych fasolek, by z ich pomocą zdobyć legendarny skarb – gęś znoszącą złote jaja. Oczywiście zuchwalstwo pociąga za sobą nieprzewidziane konsekwencje... „Kot w butach” to opowieść o zemście, karze i odkupieniu, czerpiąca garściami z tego, co najlepsze w komedii i kinie przygodowym.
Bohatera „Kota w butach” nikomu, kto śledził dotychczasowe odsłony serii, nie trzeba przedstawiać. Rudy zawadiaka po raz pierwszy pojawił się w „Shreku 2” i od razu zyskał oddane grono fanów. Postać zdała egzamin jako humorystyczne uzupełnienie relacji między grubym zielonym gburem, a gadatliwym osłem. Tutaj również sprawdza się świetnie, potwierdzając, że ryzyko oparcia całego scenariusza na postaci dotąd epizodycznej wyszło filmowi na dobre. Chris Miller, reżyser „Shreka Trzeciego”, zastosował mało odkrywczą, acz skuteczną formułę, która sprawdziła się we wszystkich poprzednich częściach serii.
Scenariusz „Kota w butach” zgrabnie lawiruje między kinem akcji, baśnią a komedią absurdu, w taki sposób, że zarówno dzieci, jak i rodzice spokojnie znajdą tu coś dla siebie. Trzeba jednak zaznaczyć, że tych porozumiewawczych mrugnięć do starszego widza jest znacznie mniej niż w „Rango” czy „Megamocnym”. Scenariusz „Kot w butach” to kino z całą pewnością skierowane przede wszystkim do młodszej publiczności. Dorośli muszą zadowolić się kilkoma frywolnymi żartami (genialne „W więzieniu jak to w więzieniu, co noc to Wielkanoc”) oraz aluzjami do kinowych gatunków i konwencji, których wbrew pozorom jest całkiem sporo.
Nawet jeśli dla części dorosłych widzów film Millera może okazać się mało atrakcyjny w warstwie fabularnej, to z całą pewnością nie zawiodą się na jego stronie wizualnej. „Kot w butach” to zaskakująco dobrze zrealizowana animacja, z zapierającymi dech w piersiach krajobrazami, dopracowanymi postaciami i nienachalnymi efektami 3D, które nie napastują nas w każdym możliwym momencie – co jak wiemy, jest niestety coraz częściej regułą.
To, czy decyzja producentów o obsadzeniu w roli głównej rudego nicponia była przemyślna, z całą pewnością potwierdzi się już niebawem. Intensywna kampania marketingowa i otwarte zakończenie sugerują, że nie po raz ostatni widzimy go na ekranie. Bez wątpienia jesteśmy świadkami narodzin nowej franszyzy, która ma szansę podbić rynek na kolejne długie lata.
Wydanie DVD:
Polskim dystrybutorem krążka z "Kotem w butach" jest Imperial Cinepix, co teoretycznie nie wróży nic dobrego w kwestii materiałów dodatkowych. Nie tym razem. Na płycie oprócz filmu znajdziecie 12-minutowy film "Trzej Diablos", będący kontynuacją przygód latynoskiego sierściucha. Po za tym na DVD trafiły 9-minutowy dokument o kulisach dubbingu oraz trzy sceny usunięte.