Zimne tonacje zieleni i stalowego niebieskiego

Polska premiera dramatu "Życie na podsłuchu" nie mogła się odbyć w bardziej dogodnym terminie.

01.02.2007 14:17

Akcja filmu rozgrywa się w latach 80. w NRD (Niemieckiej Republice Demokratycznej - dopisek dla młodych widzów). Para słynnych artystów, dramatopisarz Georg Dreyman (Sebastian Koch) i aktorka Christa-Marie Sieland (Martina Gedeck), zaczyna być solą w oku partyjnych dygnitarzy. Komunistyczne władze postanawiają założyć podsłuch w ich mieszkaniu. Nadzór nad permanentną inwigilacją obejmuje samotny perfekcjonista, kapitan Gerd Wiesler (Ulrich Mühe). To, co początkowo jest jedynie pracą szybko zamienia się w obsesję.

Odkąd co dzień polskie gazety donoszą kto w poprzednim systemie szpiegował i donosił, niejeden kinomaniak zaczął się zastanawiać kiedy powstanie film o ofiarach i ich prześladowcach. I oto u naszych zachodnich sąsiadów powstała taka produkcja, wyjaśniająca mechanizm zgłaszania się do tajnych służb, konsekwencje tychże decyzji. Nie jest to jedynie sfilmowana kartka z kalendarza.

O bolesnym okresie i jego specyfice debiutant Florian Henckel-Donnersmarck opowiada bez modnej ostatnio nostalgii, ale niejednokrotnie z humorem. Ostatecznie to jednak wielowymiarowa opowieść o miłości, poświęceniu i jego granicach, a także o zachłyśnięciu się prywatnością obcych ludzi, co w dobie fascynacji programami typu reality show, nadaje zaprezentowanej na dużym ekranie historii dodatkowej wartości.

Wspaniała gra pierwszoplanowych aktorów, porywający i trzymający w napięciu scenariusz, a także zachowane w zimnych tonacjach zieleni i stalowego niebieskiego zdjęcia, w decydujący sposób wpływają na pozytywny odbiór tego dzieła. Kto jak kto, ale my powinniśmy je szczególnie docenić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)