Louis de Funes: W Polsce lat 80. i 90. otaczany był absolutnym kultem

Louis de Funes: W Polsce lat 80. i 90. otaczany był absolutnym kultem
Źródło zdjęć: © AFP

On sam zapisał się w pamięci szerszej publiczności jako człowiek, który „nigdy nie był młody”. I trochę w tym prawdy, bo prawdziwą karierę (choć należy pamiętać, że grywał w filmach już od lat 40.) zrobił dopiero po pięćdziesiątce.

Wielu jest zdania, że produkcje z jego udziałem nie śmieszą już tak jak jeszcze trzy dekady temu. Jednak w latach 80. filmy, w których grał Louis de Funes, powtarzane nagminnie przez polską telewizję, uchodziły za produkcje wręcz kultowe. „Żandarm się żeni”, „Skrzydełko czy nóżka” albo „Kapuśniaczek” robiły prawdziwą furorę i bawiły telewidzów do łez.

On sam zapisał się w pamięci szerszej publiczności jako człowiek, który „nigdy nie był młody”. I trochę w tym prawdy, bo prawdziwą karierę (choć należy pamiętać, że grywał w filmach już od lat 40.) zrobił dopiero po pięćdziesiątce.


1 / 6

Skąd pomysł na żandarma?

Obraz
© AFP

Pomysł na serię filmów, które przyniosły aktorowi sławę, narodził się, gdy scenarzyście Richardowi Balducciemu podczas wakacji skradziono kamerę, a oddelegowani do jego sprawy żandarmi nie wykazywali zbyt dużych chęci do podjęcia odpowiednich działań.

Wtedy powstał zarys „Żandarma z Saint-Tropez”, pierwszego z liczącego sobie sześć części cyklu, opowiadającego o specyficznym stróżu prawa, któremu los rzuca pod nogi zdecydowanie zbyt wiele kłód.

Seria okazała się sukcesem, planowano nawet i część siódmą, ale przygotowania przerwała śmierć de Funesa.

2 / 6

Zubożały arystokrata

Obraz
© AFP

Dla wielu może być zaskoczeniem, że choć de Funes urodził się we Francji, to tak naprawdę pochodził z hiszpańskiej rodziny o arystokratycznych korzeniach – choć dodajmy, że mocno zubożałej.

Problemy finansowe skłoniły przyszłych rodziców Louisa do przeprowadzki do Paryża. Tam osiedlili się i tam na świat przyszła trójka ich dzieci.

3 / 6

Przebył długą drogę

Obraz
© AFP

Wychowywany w niezamożnej rodzinie Louis już od najmłodszych lat zdawał sobie sprawę z wartości pieniądza.

Żeby móc zarabiać, zrezygnował ze szkoły i rzucił się w wir drobnych prac.

Zdobył między innymi stanowisko kreślarza i pomocnika księgowego, zajmował się projektowaniem wystaw sklepowych, dorabiał jako* buchalter i pomocnik asystenta w szkole, a nawet jako projektant karoserii samochodowych.*

4 / 6

Mały wielki człowiek

Obraz
© AFP

Nie udało mu się za to zaciągnąć do wojska – odrzucono go ze względu na wzrost (164 cm) i wagę (55 kg), więc postanowił znaleźć inne źródło utrzymania i spełniać się artystycznie.

Wieczorami grywał na pianinie w barach i klubach, ale nie było to spełnieniem jego marzeń. Gorzej, że jego szczęśliwe małżeństwo z Germanie Elodie Carroyer, zawodową tenisistką, przerwał wybuch wojny – de Funesa wcielono do armii.

Miał jednak szczęście i trafił do względnie bezpiecznego miejsca, z dala od frontu.

5 / 6

Bardzo późny debiut

Obraz
© AFP

Do domu wrócił z mocnym postanowieniem, że zostanie aktorem. Egzamin do szkoły teatralnej zdał śpiewająco, ale potem nie było już tak łatwo.

Na ekranie zadebiutował dopiero w wieku 32 lat i to w roli mniej niż epizodycznej – podobnie wyglądały kolejne jego występy.

Znakomicie radził sobie za to w teatrze i to dzięki występom scenicznym został zauważonym przez wpływowych filmowców. Wreszcie otworzyły się przed nim drzwi do wielkiej kariery.

6 / 6

Do trzech razy sztuka...

Obraz
© AFP

W 1975 roku dały o sobie znać się pierwsze problemy zdrowotne. De Funes, nałogowy palacz, trafił do szpitala z powodu rozległego zawału serca.

Na plan filmowy powrócił po kilkumiesięcznej rehabilitacji, ale kilka lat później ponownie zasłabł podczas jednego z przedstawień teatralnych. U aktora zdiagnozowano drugi zawał serca.

Wprawdzie po wyjściu ze szpitala ulubieniec publiczności rzucił się ponownie w wir pracy, jednak wydawało się, że jego dni są przesądzone. Odszedł 27 stycznia 1983, w wieku 69 lat, na skutek trzeciego zawału. (sm/gk)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (131)