Matrix - wywiady z jego gwiazdami

15 maja 2003 miała miejsce oficjalna premiera "Matrixa - Reaktywacji" na Festiwalu w Cannes. Dla wszystkich, którzy akurat nie mogą zjawić się na południu Francji mamy na pocieszenie zapisy wywiadów, jakie Paul Fischer z Los Angeles przeprowadził z trójką głownych bohaterów filmu.

Matrix - wywiady z jego gwiazdami

Podobno ciąża jej służy. Aktorka promienieje i mówi, że nie spodziewała się, jak szczęśliwa będzie w tym stanie i że nie ma zamiaru poprzestać na jednym potomku.

O Carrie-Ann Moss przed rolą w "Matrixie" nikt nie słyszał. Ale skutecznie podbiła serca widowni, dla której Trinity to ona. Moss przyznaje, że od czasu pierwszej części trylogii rozwinęła się jako aktorka i kobieta. "Jestem silniejsza. Wyraźnie czuję, że ten film z każdą kolejną częścią mnie wzbogaca i rozwija. "Matrix" był dla mnie nie tylko wyzwaniem aktorskim, ale i fizycznym - a ja uwielbiam wyzwania! - powiedziała 36-letnia Moss - _ Poza tym niełatwo było poświęcić bite dwa lata jednej postaci. Ale przekazałam Trinity i Braciom całą dostępną mi energię._

Moss, podobnie jak reszta ekipy, zgodziła się wziąć udział w Reaktywacji i Rewolucjach, zanim nawet przeczytała scenariusz. Myślę, że żadne z nas nie będzie umiało wyrazić w słowach, czym była dla nas praca przy tym filmie. Dla nas wszystkich - od aktorów do cateringowców. Myślę, że tajemnica tkwi w Braciach (tak aktorka nazywa przez cały wywiad Wachowskich - przyp.WP). Oni naprawdę umieją inspirować!

Moss uważa, że Trinity jest do niej pod wieloma względami podobna "dla mnie także najważniejsze w życiu są wiara i wewnętrzna siła. A jeśli w coś głęboko wierzę, będę walczyła o to z całych sił. Z drugiej strony jestem wrażliwa, delikatna, a czasem beczę jak dziecko".

Carrie-Ann uważa się za szczęściarę, że udało jej się zagrać w filmie Wachowskich. "Aktorowi nie często udaje się brać udział w czymś, do czego przekonany jest od początku do końca. Ja wierzę w przekaz "Matrixa" i postrzegam go przede wszystkim jako swoistą rozprawkę filozoficzną".

Moss była tą osobą na planie, która w trakcie kręcenia zdjęć ucierpiała najbardziej - już w pierwszym tygodniu złamała nogę w trakcie jednego z ujęć. To była bolesna, ale skuteczna lekcja - "stałam się bardziej czujna i ostrożniejsza. Świadomość, jak łatwo w pracy przy "Matrixie" jest doznać urazu była niezbędnym elementem, szczególnie przy kręceniu scen pościgu motocyklowego."

Dla Moss sceny te były o tyle piekielnie trudne, że aktorka ma swoistą fobię związaną z motorami właśnie - dzięki "Matrixowi" udało się jej zatem nawet przezwyciężyć własną słabość! Choć sama mówi, że motorów nadal bardzo się boję i mam nadzieję już nigdy więcej nie musieć na nich nie jeździć."

Inną ekstremalnie trudną, choć z zupełnie innego powodu, była ostra scena erotyczna między Trinity a Neo. "Oczekiwanie na nią było wyczerpująco stresujące. Ostateczny efekt jest jednak bardzo taktowny i - co dla mnie bardzo ważne - pozbawiony nagości. W tej scenie najważniejsze było oddanie głębokiej miłości, jaka łączy tych dwoje. O wiele łatwiej to zrobić, gdy szanuje się aktora, z którym przychodzi odegrać taki akt. Na szczęście przyjaźnimy się z Keanu, więc wszystko było dużo prostsze.".

Na pytanie, skąd bierze się ta aura kultowości wokół tego, w gruncie rzeczy, filmu akcji, Moss odpowiada: Sekret tkwi w treści filmu. I morałach, że Miłość jest w stanie zwyciężyć wszystko, że trzeba postępować zgodnie ze swym przeznaczeniem, ale przede wszystkim - że najważniejszą w życiu człowieka jest wolność, a jej wyrazem jest możliwość dokonywania świadomych wyborów...".

Mówią o nim, że absolutnie niczego nie wyjawi prasie. Nie ma nawet co na to liczyć.

I nie chodzi jedynie o "Matrixa". Pracujący z nim na planie u Wachwoskich Fishburne śmieje się, że on o Keanu też nic nie wie. Pracuję z kolesiem od 5 lat, a nie mam o nim zielonego pojęcia. Uwielbiam go, ale o niczym z nim związanym nie mam zielonego pojęcia! Zresztą - wszelkie próby, żeby coś z niego wydobyć, to zwykła strata energii

Obraz

Reeves nie lubi, gdy podkreśla się, jak kultowym stał się aktorem po roli Neo. "Mam jedynie nadzieję, że ci, którym spodobała się część pierwsza, jeszcze bardziej zachwycą się częścią drugą. Jednak szybko dodaje, że "rzeczywiście - ten film miał wpływ na rozwój światowego kina.

Dla Keanu ostatnie pięć lat były bardzo ważne - zarówno dla rozwoju zawodowego, jak i osobistego. Ale nie chce mówić, czy i jaki ma to związek z filmem Wachowskich. "Po prostu jestem coraz starszy - zauważa błyskotliwie. Jedyne, co przyznaje bez ogródek, to zafascynowanie Sydney, gdzie przez ponad rok kręcony był "Matrix" - Pokochałem to miasto. Cudowni ludzie, cudowna pogoda, cudowna architektura, a nawet świetna kuchnia

Reeves nie żałuje poświęceń, jakie musiał ponieść w związku z pracą przy filmie Wachowskich - już myślałem, że to wszystko nie ma sensu. I nagle zjawili się Wachowscy, pokazali mi scenariusz. I znów wszyscy wokół pracowali nie dla pieniędzy, czy sławy, ale ponieważ czuli, że biorą udział w czymś ważnym!

Aktor potwierdza, że Reaktywacja robie wrażenie - bracia dostali na ten film dużo pieniędzy i to widać! To naprawdę kawał porządnej filmowej roboty.

Ale żeby tak się stało, Reeves musiał pokazać więcej, niż w części pierwszej. Wiele wysiłku kosztowała go nauka walki, bo teraz Neo bił się będzie lepiej, szybciej i z większą ilością przeciwników. Wprawdzie po pierwszej części coś tam już umiałem, ale było to zupełnie niewystarczające. Stąd Keanu, podobnie, jak reszta ekipy, spędził 6 miesięcy na samym szlifowaniu umiejętności fizycznych. Nie mam już 22 lat, więc nie było to takie proste. Zakwasy, urazy, zmęczenie. Ale było warto.

Aktor przyznaje, że rozterki Neo - czy wierzysz w przeznaczenie? Czym jest wiara? Kto kontroluje Twoje życie? - to także jego osobiste wątpliwości. W tym też upatruje przyczyn kultu, jakim obrósł ten film.

Reeves coś jednak zdradza - "w Reaktywacji następuję pewne odwrócenie. Neo znów zaczyna być Thomasem Andersonem, co znaczy, że poznamy bliżej nie tylko życie wewnętrzne tego pierwszego, ale także Thomasa właśnie."

Nad czym teraz pracuje Reeves? Wielu fanów Matrixa pewnie się załamie - nad... romantyczną komedią! Zagra jednak u boku takich gwiazd, jak Jack Nicholson, Diane Keaton i Frances McDormand. O dziwo - Keanu bardzo się z takiego obrotu swojej kariery cieszy...

Odtwórca roli Morfeusza to człowiek generalnie zdystansowany, podchodzący do swej pracy ze świadomością jej ulotności. Jednocześnie - to aktor, który najwyraźniej najpełniej przemyślał sobie istotę Matrixa i jest najlepiej przygotowany do odpowiadania na wszelkie pytania związane z jego filozofią.

Obraz

Przyznaje, że sukces Matrixa totalnie go zaskoczył, jak pewnie wszystkich pracujących przy nim ludzi. Źródło stania się przez film Wachowskich fenomenem pop-kultorowym, laureat nominacji do Oscara za rolę męża Tiny Turner w "What's Love Got to Do with It?" upatruje w sięgnięciu przez Braci do "mitologii greckiej, pierwotnych mitów, w tym Mitu Wielkiej Podróży Bohatera - Mesjasza. Wachowscy umieli umieścić to wszystko w kontekście teraźniejszości - dzięki temu każdy widz umie się zidentyfikować z tą opowieścią".

Dla Fishburne'a geneza granego przez niego Morfeusza jest oczywista - chodzi oczywiście o Jana Chrzciciela. Ale w Morfeuszu kumuluje się jeszcze jeden mit - Mit Marzenia o Lepszym. To człowiek głębokiej wiary. Dzięki temu właśnie tak łatwo jest mi się z nim identyfikować..

Laurence zauważa, że po sukcesie części pierwszej, przy pracy nad drugą czuć było wielką presję, jaką wywierali wszyscy - głównie fani - na Wachowskich. Bracia to w jego oczach pełni profesjonaliści, co paradoksalnie nie ułatwiało im pracy nad Reaktywacją - bo przez to chcieli, aby wszystko było dokładnie takie, jak sobie wymyślili, a to może być bardzo stresujące.

Dla samego aktora udział w dwóch kolejnych częściach nie był obowiązkowy, ale oczywisty. Podobno mniej więcej w połowie zdjęć do oryginalnego "Matrixa" Wachowscy przesłali mu butelkę szampana z notką - "połowa za nami, jeden zrobiony, dwa przed nami". Fishburne już wtedy wiedział, że weźmie udział w kontynuacji historii - nawet nie chciał czytać scenariusza.

Aktor niechcący odpowiada także na zarzuty, które ostatnio pojawiły się w kilku recenzjach - że w Matrixie efekty specjalne górują nad postaciami - ależ efekty specjalne są swoistymi postaciami tego filmu. Są jego niezbędnym i fundamentalnym elementem! - po czym aktor zaskakująco dodaje - część druga nigdy nie jest równie dobra, co część pierwsza!.

Większość ludzi, która widziała film twierdzi, że to właśnie Morfeusz zmienił się najbardziej. Fishburne stanowczo zaprzecza - on się nie zmienił, tylko my go lepiej poznajemy. To wszystko.

Laurence Fishburne, po zakończeniu zdjęć do filmu Wachowskich, wraca do swojego odłożonego projektu - adaptacji "Alchemika" Coello. Chce nie tylko napisać scenariusz i wyreżyserować ten film, ale także zagrać w nim główną rolę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)