Makabryczna scena w serialu HBO Max. Reżyser zabrał głos
Serial "To: Witajcie w Derry" zafundował widzom zwrot akcji, w którym wielu bohaterów spłonęło w pożarze. Reżyser Andy Muschietti opowiedział, jak powstała przerażająca sekwencja. Jeśli nie oglądaliście jeszcze 7. epizodu, ostrzegamy przed spoilerami.
"To: Witajcie w Derry" jest prequelem kultowej serii filmów "To", opartych na kultowej powieści Stephena Kinga. Akcja serialu osadzona jest w 1962 r., przybliżając widzom początki mrocznego klauna Pennywise'a. Produkcja skupia się na odkrywaniu tajemnic miasteczka Derry, gdzie od pokoleń znikały dzieci. Serial pokazuje jak demoniczny klaun kształtował losy lokalnej społeczności.
7. odcinek "To: Witajcie w Derry" zdecydowanie nie jest dla widzów o słabych nerwach. Akcja rozgrywa się Black Spot, miejscu spotkań czarnoskórych żołnierzy, do którego przychodzą biali mieszkańcy Derry, aby dokonać samosądu na poszukiwanym Hanku Groganie. Napastnicy urządzają rzeź - ryglują drzwi, wrzucają do budynku koktajle Mołotowa i otwierają ogień z broni. Na miejscu pożaru pojawia się Pennywise, który karmi się strachem. W płomieniach giną dziesiątki ludzi, w tym wiele kluczowych postaci serialu.
Martwe ciała, charakteryzacja i granie zwłok. Adamczyk i Boczarska o kulisach scen zbrodni
Pożar Black Spot w serialu "To: Witajcie w Derry"
Andy Muschietti, producent wykonawczy serialu i reżyser 7. odcinka, w rozmowie z "Variety" opowiedział o swoim podejściu do przerażającej sekwencji. Twórca chciał, aby widz poczuł się, jak postaci zamknięte w trawionym ogniem Black Spot.
- Jest tam jedno długie ujęcie, które zasadniczo podąża za kilkoma postaciami, gdy wraz z ogniem rozprzestrzenia się panika. To bardzo trudna scena do oglądania i była bardzo trudna do nakręcenia, ale naprawdę chciałem pozostać wierny intensywności tej części książki - powiedział reżyser.
Szczegóły upiornej sekwencji w serialu "To: Witajcie w Derry"
Ogień jest dominującym motywem 7. odcinka, co stworzyło wiele problemów podczas kręcenia pożaru. Muschietti dla bezpieczeństwa aktorów zdecydował, że płomienie zostaną dodane w postprodukcji. Efekty praktyczne zastosowano jedynie na pierwszym planie i w oddali. Aktorów wspierał zespół doświadczonych kaskaderów.
Pożar i panika w Black Spot wyglądają na kompletny chaos, ale w rzeczywistości wszystko dzieje się zgodnie z zaplanowaną choreografią. Twórcy spędzili dwa dni, żeby ustalić, jak ma wyglądać masakra - kto biegnie w jakim kierunku i za kim ma podążać kamera. Nakręcenie całej sekwencji w Black Spot zajęło pięć dni.