''Mustang'': Piekło kobiet jest wybrukowane dobrymi chęciami mężczyzn [RECENJZA]
„Mustang” jak na dłoni pokazuje współczesną Turcję, która aspiruje do liberalnych krajów Europy, ale jest ściągana do dołu przez islamistów, widzących w świeckim państwie fabrykę grzesznych pokus. Dawno nie było filmu, pokazującego kulturowe rozdarcie kraju tak dobrze, jak ten odkryty w Cannes późny, spełniony debiut tureckiej reżyserki Deniz Gamze Ergüven. “Mustang” wchodzi do polskich kin w czasie gorącego sporu o zaostrzenie ustawy aborcyjnej, zabierającej ciężarnym Polkom prawo do ochrony własnego zdrowia i życia. Nie sposób nie oglądać go jak ostrzeżenia, ponieważ boleśnie pokazuje, jak wygląda piekło, zbudowane na lęku mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
Akcja filmu rozgrywa się na tureckiej prowincji, bohaterkami jest pięć młodych sióstr, które mają tysiąc pomysłów na zabawę na minutę. Mieszkają w wielkim domu blisko bajecznej plaży, więc nic, tylko biegać, skakać, latać i pływać. Tak wygląda ich dzieciństwo, do momentu, gdy troskliwi sąsiedzi nie pouczą rodziców, że dziewczynki skończą jak latawice, jeśli dalej będą tak swawolić i siać zgorszenie. Wszak nie jedna Turczynka z dobrego domu skończyła w niemieckim burdelu. To wystarcza, żeby w obawie przed hańbą ojciec wprowadził w domu ostrą, niemal zakonną dyscyplinę. Nie chce źle dla córek, ale dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Bo właśnie piekłem dla dziewczynek staje się życie w domu, podporządkowane tradycyjnemu modelowi wychowania, służącemu jak najszybszemu wydaniu panny za mąż, nawet jeśli jest jeszcze dzieckiem.
“Mustang” opowiada o świecie represji, będącym codziennością wielu młodych kobiet na świecie, także w Turcji, uchodzącej za najbardziej liberalny kraj islamski. Reżyserka przygląda się swoim bohaterkom bez lęku i z empatią, choć trudno nie wyczuć gorzkiej nuty w jej diagnozie. W patriarchalnym świecie jest miejsce na wolność, ale trzeba być zdziczałym mustangiem, aby ją zdobyć. “Mustang” opowiada o walce ku niezależności na wzór kina drogi, ale jego największy atut to zmysłowy obraz dojrzewania dziewczynek, które przechodzą przyspieszony kurs dorosłości. Reżyserka nie ukrywa, że napisała scenariusz w oparciu o własne doświadczenia i to widać na ekranie, zwłaszcza w tym, jak poprowadziła młode aktorki. Wszystkie wypadły bardzo przekonująco.
“Mustang” nie jest feministycznym manifestem, ale prosi się, żeby go tak odczytać, bo ma premierę w czasie politycznej walki z naciskami katolickich fundamentalistów. To sprawia, że trudno mieć dystans do filmu, bo wydaje się niebezpiecznie bliski życiu. Pozostaje mieć tylko nadzieję, żeby nie był to przypadek, kiedy kino wyprzedza rzeczywistość. Mądry i ważny film.
Ocena 8/10
Łukasz Knap