''22 Jump Street'': Efekt jo‑jo dopadł Jonah Hilla
30-letni amerykański aktor komediowy, Jonah Hill, już od kilku lat walczy z wahaniami wagi. Gdy uda mu się schudnąć, kilka miesięcy później tyje i to, niestety, z nawiązką.
Hollywoodzkie gwiazdy bardzo często zmagają się z poważnymi problemami z odżywianiem. Angelina Jolie jest tak wychudzona, że bliscy obawiają się o jej zdrowie. Lekarze powiedzieli Renee Zellweger, że jeśli raz jeszcze tak drastycznie przytyje do roli, a potem gwałtownie straci zbędne kilogramy, jej zdrowie może być w niebezpieczeństwie. Ale zaburzenia odżywiania dotyczą nie tylko kobiet.
30-letni amerykański aktor komediowy, Jonah Hill, już od kilku lat walczy z wahaniami wagi. Gdy uda mu się schudnąć, kilka miesięcy później tyje i to, niestety, z nawiązką.
Jeszcze niedawno widzowie zachwycali się wyglądem komika, który przed "22 Jump Street" schudł i prezentował doskonałą formę. Wszystko wskazuje na to, że już zdążył go dopaść efekt jo-jo...
W „22 Jump Street” Hill wcielał się w Schmidta, policjanta, który wraz z kolegą po fachu, Jenko (Channing Tatum), pod przykrywką zostają skierowani na śledztwo w college'u.
By powrócić na plan, aktor musiał zrzucić kilkanaście kilogramów. Mimo wielu problemów i wyrzeczeń, udało mu się.
- Z początku Jonah próbował odchudzać się sam, ale zamiast schudnąć, przytył - zdradzał przyjaciel aktora. - Potem zatrudnił trenera i dietetyka. Zrzucił prawie 15 kilo. Teraz wygląda lepiej i tak też się czuje.
Efekt jo-jo
Problemy aktora z utrzymaniem odpowiedniej wagi trwają już kilka lat. Od występu w "Supersamcu" w 2007 roku, Hill stale przybierał na wadze.
W 2010 roku jego bliscy byli już poważnie zaniepokojeni, a aktor sam przyznawał, że zaczął popadać w otyłość.
Zaskoczył wszystkich w 2011 roku, kiedy zrzucił niemal 20 kg, aby przyjąć rolę analityka sportowego w "Moneyball". W o rok późniejszym „21 Jump Street” przytył kilka kilogramów, ale wciąż wyglądał nieźle i wydawało się, że zapanował już nad swoją wagą.
Sekrety diety
Hill chętnie opowiadał o swoich postępach (choć praktycznie ani słowem nie wspominał o aktywności fizycznej). Zdradził, że chudnie dzięki... sushi.
- Wszystko zawdzięczam diecie - twierdził. - Chciałbym móc powiedzieć, że tajemnica tkwi w czymś szalonym, że brałem pigułki albo pomógł mi dżin, ale niestety, prawda jest bardziej trywialna. Dietetyk zalecił mi zmianę nawyków żywieniowych. Okazało się, że japońska kuchnia mi służy. I tyle.
Widzowie wolą „grubego Hilla”?
Ale najwyraźniej dieta sushi przestała w końcu działać. Aktor znowu zaczął przybierać na wadze. Tylko że fani jakoś się tym nie przejmują i twierdzą, że dla chudego Hilla nie ma po prostu miejsca w Hollywood - widzowie przyzwyczaili się już do „zabawnego grubaska” i takiego chcą oglądać na ekranie.
I będą mieli okazję. Hill, mimo problemów związanych z tuszą, nie odpuszcza i chętnie przyjmuje kolejne propozycje zawodowe.
Już niedługo pojawi się w dramacie "True Story", komedii braci Coen "Hail, Caesar!" i w akcyjniaku "Good Time Gang". Użyczy także głosu w animacji "Sausage Party". (sm/gk)