Kazirodczej miłości w polskim kinie jeszcze nie było. Aż dziw bierze, że rodzimi filmowcy tak długo zwlekali z tą pozornie tylko fabularną kontrowersją, która przecież już samą tematyką potrafi wzbudzić niemałe zainteresowanie wśród potencjalnej publiczności. Nic tak nie zachęca do uczestnictwa w kulturze, jak łamanie szeroko pojętego tabu w asyście najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia.
Filip Marczewski, który za sprawą swoich krótkometrażowych projektów zdążył już zabłysnąć na międzynarodowych festiwalach, tym razem odważnie (niewykluczone, że też z pewną dozą arogancji) podjął się roli reżysera jednego z najbardziej niechcianych romansów w polskiej kinematografii. Taka właśnie powinna być rola debiutantów w dobie największego rozwoju kina - odkrywanie nieznanych rozwiązań i przyswajanie odległych tematów skostniałym producentom.
Wracając do rodzinnego miasteczka Tadek (znakomity jak zawsze Mateusz Kościukiewicz) odkrywa, że jego ukochana siostra Anka (zachwycająco piękna, co podkreśla permanentny brak biustonosza - Agnieszka Grochowska) związana jest z żonatym mężczyzną (Maciej Marczewski). Zazdrość brata przeradza się w obsesję, wykraczającą poza moralne i obyczajowe normy. Wiedziony szaleńczą fascynacją Tadek uczyni wszystko, by skompromitować kochanka siostry.
O wysokiej jakości całej produkcji świadczą przede wszystkim fantastyczni aktorzy. Oprócz wspomnianych czołowych gwiazd na wielką uwagę zasługuje również rewelacyjny Dariusz Majchrzak, znany polskiej widowni dzięki swojej wcześniejszej roli w filmie "W dół kolorowym wzgórzem". Jego postać hipnotyzuje z ekranu. Nie mniejsze brawa należą się także debiutującej aktorce, Annie Próchnik, która z wielką charyzmą wcieliła się w postać Irminy.
"Bez wstydu" jest filmem jak najbardziej intrygującym, jednak też niepozbawionym moralizatorskich sztuczek. Twórcy za pośrednictwem historii zakazanej miłości brata do siostry, prezentują również środowisko wyklętych Romów oraz współczesnych neonazistów. Wszystkie te kontrowersyjne obrazy mają za zadanie pomóc kinowej publiczności zweryfikować utrwalone stereotypy osób, których najłatwiej jest okrzyknąć zboczeńcami, brudasami, czy też niebezpiecznymi terrorystami. Trzy trudne historie w jednym filmie być może obnażą pseudo-moralny kod podziału na tych normalnych i nienormalnych, zboczonych i kochających oraz "brudnych" i pracujących, a z drugiej strony też zakamuflują przepełniony emocjami główny wątek. Ponieważ debiut Marczewskiego nie tyleż prezentuje wiarygodny obraz nieskrywanej namiętności, która rodzi się między rodzeństwem, co w sposób wręcz łopatologiczny obnaża społeczne dogmatyzmy.
Po znakomitych filmach krótkometrażowych, pośród których najbardziej godne uwagi jest „Cyrano” i „Melodramat”, Filip Marczewski z wielki hukiem wkracza na polskie ekrany swoim długo oczekiwanym debiutem. Będzie szok, zakazana erotyczna fascynacja, a także miłość w swej oczywistej postaci. Reżyser „Bez wstydu” już na zawsze zapisze się na kartach historii, jako ten, który jako pierwszy rozgrzeszył kazirodztwo dla polskiego kina.
Ocena: 7/10