Trwa ładowanie...
d1oqsob
recenzja
25-11-2011 09:38

3D ukryte

d1oqsob
d1oqsob

Trzy fakty skreślają ten film na starcie. Po pierwsze, reżyser Antoine Thomas to człowiek-zagadka. W całym Internecie nie ma o nim najmniejszej wzmianki, fragmentu wywiadu, zdjęcia, dotychczasowego dorobku. Nie wiemy czy wcześniej skończył jakieś filmowe studia, czy może szorował podłogi. Po drugie, scenarzyści nie podpisali się pod fabułą z imienia i nazwiska. Skorzystali z pseudonimu Alan Smithee, zarezerwowanego dla twórców, którzy nie chcą przyznać się do swego dzieła.

Tu w zasadzie mógłbym skończyć, ale jest jeszcze trzecie – pomysłodawczynią fabuły jest aktorka Coralina Cataldi-Tassoni, współpracowniczka Daria Argento i ex-gwiazda niskonakładowych włoskich horrorów. Znając filmy, w jakich wystąpiła, jej nazwisko przy „Sanktuarium” stanowi tylko kolejne ostrzeżenie.

Powyższe fakty nie są oczywiście znane każdemu widzowi, który ma po prostu ochotę obejrzeć dobry horror, dlatego polski dystrybutor śmiało korzysta z jedynej możliwości, jaka mu została – reklamuje film nazwiskiem Dona Carmody’ego, który wcześniej wyprodukował m.in. „Resident Evil” czy „Silent Hill”. W połączeniu z efektownym plakatem sukces frekwencyjny murowany.

Nie dajcie się jednak zwieść – pierwszy film 3D w historii włoskiej kinematografii (koproducentami są Kanadyjczycy, więc całość jest po angielsku, ale południowy sznyt pozostał) jest tak zły, jak tylko może być. Punktowanie można zacząć w dowolnym miejscu. Bohaterowie? Bezdennie głupi, niewyraźni, bardzo słabo zarysowani. Aktorzy? Głównie debiutanci i amatorzy z paroma rólkami na koncie. Efekty wizualne? Tanie jak barszcz. Fabuła? No, jakaś tam jest – grupa młodych ludzi udaje się do tajemniczego ośrodka, gdzie następnie błądzą nawiedzonymi korytarzami…

d1oqsob

Kolejne zarzuty wymieniać można naprawdę długo, dlatego zawężę je do jednego, ale w tym konkretnym przypadku koronnego argumentu. Gdzie jest 3D w tym filmie? Oryginalny tytuł („Hidden” – ang. ukryte) niby stanowi tu jakąś podpowiedź, ale śmiać się nie ma z czego. Okulary dodawane do biletu podnoszą jego cenę o kilka dodatkowych złociszy, tymczasem seans można spędzić trzymając je w ręce. Oj, nie zdziwię się, jeśli ktoś wytoczy dystrybutorowi albo twórcom tego dzieła proces o poniesione straty, niekoniecznie zresztą finansowe.

d1oqsob
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1oqsob