55. Krakowski Festiwal Filmowy: Kurt Cobain, Iris Apfel i Czerwoni Khmerzy
Minęło już pół wieku i pięć lat – z jednej strony nic się na Krakowskim Festiwalu Filmowym nie zmieniło – wciąż tętni życiem i przyciąga widzów i twórców z różnych stron świata, z drugiej co roku festiwal proponuje coś nowego – nie tylko filmy, ale i spotkania, imprezy, warsztaty i pitchingi. W Małopolskim Ogrodzie Sztuk, jednym z najciekawiej zaprojektowanych centrów festiwalowych, w kultowym Kinie Pod Baranami i Kinie Kijów przez cały dzień odbywają się seanse. Tragikomiczne ludzkie losy mieszają się z biopickami gwiazd; na ekranach jest miejsce na społeczne problemy, politykę, seks i modę. Pytanie tylko, jak wśród setek tytułów wybrać to, co najlepsze?
Selekcja filmów wartych pokazania szerszej publiczności jest jedną z najtrudniejszych rzeczy podczas pracy na festiwalu, bo wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Spośród tysięcy tytułów wybiera się te, które reprezentują sobą coś więcej, niż przeciętność. Mają wyrazistego bohatera, ich twórca ma ciekawy punkt widzenia i opowiada o sprawie, która mrozi krew w żyłach lub rozpala wyobraźnię. Upieram się przy twierdzeniu, że filmy dokumentalne są znacznie bardziej subiektywne, niż fabuły. Reżyserzy tych ostatnich starają się zbudować pełnowymiarowy świat, twórcy dokumentów świadomie pokazują jego skrawek – ten, który przyciągnął ich uwagę. Dzięki ich spojrzeniu zwykli ludzie stają się bohaterami srebrnego ekranu, a ich codzienne problemy nierzadko zyskują wagę punktów zwrotnych w życiach widzów. Subiektywny wybór to podstawa, bo kiedy chce się dzielić wrażeniami z innymi, trzeba je najpierw autentycznie przeżyć samemu. Wśród wyselekcjonowanych filmów są tytuły, które wzbudzają szczególne emocje. Warto zwrócić
na nie uwagę, jeśli zamiast śledzenia konkretnej sekcji, wybiera się pojedyncze seanse.
29.05.2015 13:57
Wśród moich priorytetów zawsze są filmy muzyczne, które w Krakowie walczą o nagrodę we własnym konkursie. Wśród dziesięciu wybranych tytułów znalazł się świetny, energetyczny dokument Alexa Gibneya o Jamesie Brownie – ikonie amerykańskiej muzyki, której nikomu przedstawiać nie trzeba. Na pozór wszystko wiemy też o Kurcie Cobainie – legendarnym wokaliście Nirvany, który w latach 90. zawładnął sercami i umysłami fanów na całym świecie. W fantastycznym dokumencie "Kurt Cobain: Montage of Heck" Brett Morgen walczy z mitem, którym obrosła biografia muzyka. Reżyser podkreśla w wywiadach, że siłą napędową całego przedsięwzięcia była Frances, córka Cobaina. - Mówiąc, że robiłem ten film dla [niej], mam na myśli to, że robiłem szczery film. Bo tylko o to mnie poprosiła. Nie chcieliśmy stawiać Kurta na piedestale. Chcieliśmy nadać mu ludzki rys, bo jest jedną z najbardziej mitologizowanych postaci ostatnich 25 lat. To samo można by powiedzieć
o Jamesie Deanie, prawda? Zrobił trzy filmy, a siedemdziesiąt lat później wciąż o nim rozmawiamy – tłumaczy w rozmowie z Martą Bałagą.
Nieznaną przeszłość odkrywa przed nami również John Pirozzi w elektryzującym dokumencie "Rock’n’roll i Czerwoni Khmerzy". Reżyser patrzy na Kambodżę przełomu lat 60. i 70. przez pryzmat rozwijającej się tam sceny muzycznej. Rytm zachodniego rock’n’rolla nadaje azjatyckiej historii oraz polityce rytm, którego nie spodziewamy się poczuć. Niewiarygodne emocje wzbudzają też intymne wyznania brytyjskiego muzyka Edwyna Collinsa (wszyscy znamy jego piosenkę „A Girl Like You“) zebrane w dokumencie Edwarda Lovelace’a. "Jeszcze wszystko jest możliwe" przypomina krajobraz po bitwie. Nie ma w nim muzyki ani typowej biograficznej narracji, w której poznajemy losy bohatera od dnia narodzin po dzień sławy. Collins jest po wylewie, nie może śpiewać, ledwo mówi. Wrażliwości, dzięki której stał się gwiazdą estrady, żadna choroba mu jednak nie odebrała. Lovelace
miksuje jego opowieść o zagubieniu z narracją jego żony; obie zestawia z hipnotyzującymi obrazami natury. Daje to niewiarygodnie przepiękny efekt. To jeden z filmów, od których nie można oderwać wzroku.
"Jeszcze wszystko jest możliwe" pokazuje też, jak wiele dokumentaliści mogą zyskać rezygnując z czystej, zdystansowanej obserwacji w imię konstruowania przemyślanych formalnie filmowych wypowiedzi. W podobnie uwodzicielskim, autorskim stylu Patryk i Erinnisse Rebisz nakręcili "Na barkach lwa". Nie bez powodu dokument opowiadający o trójce artystów, którzy starają się wygrać z losem walkę o swoje życie i pasje Stephen Pizzello z „American Cinematographer“ nazywa „jednym z najbardziej unikatowych dokumentów, jaki kiedykolwiek widział – dziełem sztuki samym w sobie“, a Boyd van Hoeij z „The Hollywood Reporter“ określa mianem „niespotykanego, sensualnego doświadczenia“.
W delikatnej formie o fizyczności, cielesności, seksie i perwersjach (od zabawy w doktora po akty sadomasochizmu) opowiada Philip Cox w szalenie emocjonującym "Love Hotel". Japońskie przybytki rozkoszy ziemskich są miejscami, w których jedyne panujące zasady dotyczą seksualnej gry, na którą godzą się partnerzy. Cox przygląda się ludziom uwolnionym z kulturalno-społecznych zahamowań z czułością, ciekawością i zainteresowaniem, którym zaraża publiczność. Nie ma w jego spojrzeniu ani odrobiny oceny, ani szczypty ironii – cechujących Ulricha Seidla, który też lubuje się w obserwacji ludzkich perwersji („W piwnicy”). O seksualności w niebywale szczery i otwarty sposób opowiada też Karolina Bielawska w dokumencie „Mów mi Marianna”. Reżyserka zgrabnie mnoży perspektywy. Śledzi codzienność transseksualnej Marianny, poznaje jej uczucia oraz motywacje filmując czytaną próbę spektaklu powstającego w oparciu o jej biografię i przygląda się przeszłości,
która nieśpiesznie manifestuje się w zdjęciach i materiałach wideo wygrzebanych z rodzinnego albumu. Dokument Bielawskiej to historia o powtórnych narodzinach i blaskach oraz cieniach, jakie niesie ze sobą nowe życie.
W lżejszy sposób kobiece losy sportretował nieżyjący już mistrz dokumentu – Albert Maysles w "Iris". Film pokazywany w sekcji Historie ze Świata to barwna opowieść o amerykańskiej ikonie stylu, według „The Guardian” jednej z najlepiej ubranych kobiet świata, projektantki wnętrz Białego Domu dla kolejnych dziewięciu prezydentów Stanów Zjednoczonych. Kobiety, która przeczy stereotypom na temat wieku i jako dziewięćdziesięciolatka staje się ambasadorką marki kosmetycznej MAC. Nie tylko od Iris Apfel bije entuzjazm. Jest on też cechą charakterystyczną "Królowej ciszy" – bohaterki dokumentu Agnieszki Zwiefki. „Podczas seansu towarzyszyły mi dwie dość skrajne emocje: satysfakcja i przyjemność płynąca z obcowania z niemożliwie pozytywną bohaterką zarażającą swoim entuzjazmem do tańca, oraz smutna refleksja nad losem romskich dzieci dorastających w podmiejskich slumsach” – pisała w swojej
recenzji filmu Małgorzata Steciak.
Krakowski Festiwal Filmowy jest znany z najlepszej i najszerszej selekcji polskich filmów dokumentalnych. Przeglądając codzienne pokazy warto się zatrzymać na eksperymentalnym, bardzo osobistym i porywającym dokumencie kreacyjnym Bogdana Dziworskiego. „Plus minus, czyli podróże muchy na Wschód” to wielki powrót mistrza, który milczał przez ostatnie 25 lat. Krótkie filmy zaprezentują też młodzi zdolni – Bartosz Konopka („Lęk wysokości”) przyjedzie na festiwal z zabawnym filmem o przemianach społeczno-politycznych „Z łóżka powstałeś”. Swój najnowszy krótki film pokaże też Grzegorz Jaroszuk („Kebab i horoskop”) – „Jak gdyby nigdy nic”, Tomasz Wolski pojawi się z „Córką”. Zobaczymy też krótkie filmy dwójki laureatów Sundance: „Obiekt” Pauliny Skibińskiej i nowy film Grzegorza Zaricznego „Love, love”. Miłość. To dobry moment, żeby skończyć tę wyliczankę, która mogłaby trwać w najlepsze, bo – jak przekonają się ci, którzy choć trochę lubią kino dokumentalne – (miłosnych) olśnień festiwal szykuje bez liku.
__Anna Bielak_Anna Bielak_