Alfred Hitchcock: geniusz i tyran. Aktorce z "Ptaków" przywiązał kruki do ciała i zamknął w klatce

Brytyjski reżyser urodził się 13 sierpnia 1899 r., a trzydzieści lat później zasłynął jako mistrz kina grozy i wielbiciel słodkich blondynek. Hitchcock, który zapadł w pamięć jako twórca "Ptaków” i "Psychozy", był tyranem dla aktorek i zakompleksionym chłopcem.

Alfred Hitchcock: geniusz i tyran. Aktorce z "Ptaków" przywiązał kruki do ciała i zamknął w klatce
Źródło zdjęć: © Getty Images

13.08.2018 | aktual.: 13.08.2018 12:01

Piękne aktorki wielbił na własny sposób - daleki od pojęcia "sympatii". Niektóre osaczał, a wobec innych bywał wulgarny i okrutny. "Blondynki najlepiej nadają się na ofiary. Są jak śnieg, na którym widać krwawe ślady stóp", zwykł mawiać.

Jak twierdzą znawcy, wynikało to najprawdopodobniej z głębokich kompleksów mistrza na punkcie własnej wagi i niezrealizowanych pragnień. Doskonałym przykładem jego mani jest Tippi Herden - debiutantka, którą zaangażował do roli głównej bohaterki w filmie "Ptaki". Był zauroczony urodą modelki, która doświadczenie zdobyła tylko w mało ambitnych reklamach. Herden stała się ofiarą tyrana. Alfred miał ją kontrolować, poczynając od diety, na tym z kim się spotykała, kończąc. Potrafił wobec niej czynić również niedwuznaczne komentarze, które dziś, przy jakże rozwiniętej akcji #metoo, nie mogłyby mieć miejsca. Nie zważając na swoją małżonkę, obdarowywał ją kosztownymi prezentami i wściekał się, gdy podróżowała samochodem z innymi mężczyznami.

Niewiele osób również wie, że kręcenie scen do "Ptaków" było dla aktorki traumatycznym przeżyciem. Hitchcock, któremu zależało na naturalistycznych scenach, przywiązał kruki do ciała Tippi i zamknął razem w klatce. Natomiast podczas kręcenia filmu "Marnie" wpadł na pomysł stworzenia brutalnej sceny gwałtu (z udziałem młodego Seana Connery'ego), która zdaniem reszty obsady była całkowicie pozbawiona sensu i zbyteczna dla fabuły filmu. Podejrzewano, że reżyser po prostu chciał spełnić jedną ze swoich fantazji, lub zemścić się na aktorce, że go odrzuciła.

Obraz
© Getty Images

”New York Times” określił go jako "żywy pomnik zasady bezgranicznego uzależnienia od kapłona, doskonałej wołowiny i piwa oraz podwójnej porcji lodów”. On sam zresztą był przewrażliwiony na punkcie wagi i wyglądu. Przyznawał się nawet do problemów z potencją oraz olbrzymich trudności w spłodzeniu jedynej córki. Po wypiciu alkoholu zdarzało mu się obmacywać aktorki, a nawet całować je bez ich zgody. Swoje "ofiary" zwykł zachęcać komplementami na początku filmowej drogi. Do takich zaliczały się Joan Fontaine, którą zaangażował w filmie "Rebeca" oraz Doris Day, która zagrała w "Człowieku, który wiedział za dużo".

Aktorka, która słynęła z niepewności co do własnego talentu, wpadała w stany depresyjne, gdy Hitchock początkowo tak zachwycony jej talentem, pomijał grę milczeniem. Amerykańska gwiazda o czeskich korzeniach, Kim Novak próbowała przeforsować swoje pomysły odnośnie kreowanej przez siebie postaci, ale Hitchcock nie dość, że nie poświęcał im uwagi, to jeszcze kazał wielokrotnie dublować scenę wrzucania aktorki do lodowatej wody. O Ingrid Bergman mówił, że nie chciała opuścić jego sypialni po przyjęciu, dopóki nie będzie się z nią kochał. I tym razem bez potrzeby i znaczenia dla fabuły. Plotki na swój temat podkręcał, dodając, że "wszystkie sceny miłosne z planu filmowego są kontynuowane w garderobie”.

Nie wszystkie kobiety dały się jednak zdominować. Do pewnych siebie nonkonformistek należały te aktorki, które miały już uznaną pozycję. Grace Kelly i Marlenę Dietrich wielbił, ale też się ich bał. Ba! Nawet potrafił podporządkowywać się ich pomysłom.

Obraz
© Getty Images

Do takich kobiet należała również jego żona, Alma Reville, która była jego asystentką, żoną oraz matką córki reżysera. Ta niezwykła kobieta tolerowała wszystkie wybryki i pomysły swojego męża i była z nim aż do 1980 r., gdy zmarł w wieku 80 lat. To ona stała za niektórymi sukcesami męża. Pomagała gasić jego zbyt płomienne w stosunku do aktorek zapały i chęć zemsty, ułatwiała ich wzajemną komunikację, organizowała jego pracę, bo samy był na to zbyt chaotyczny. Popularne powiedzenie głosi, że "za każdym wielkim sukcesem mężczyzny stoi jego kobieta”. Tak byłoby również i w tym przypadku. Szkoda tylko, że wiele z kobiecych nazwisk wciąż pozostaje tłem. Kto wie, może dziś bez Almy zabrakłoby co najmniej kilku tytułów, bo większość aktorek uciekałaby z planu bez porozumienia z okrutnym reżyserem.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)