Alicja Bachleda-Curuś: Aktorka musi grać za darmo?
15.10.2012 | aktual.: 10.04.2017 13:59
O tym, że sukces trzeba okupić ciężką pracą, potem i łzami, wiemy nie od dziś. Jednak jak wynika z rewelacji Kuby Wojewódzkiego, w przypadku Alicji Bachledy-Curuś jest to praca… za darmo!
Nawet ci, którzy nie do końca orientują się w meandrach polskiego show-biznesu, wiedzą, że Alicja Bachleda-Curuś usilnie stara się być naszym towarem eksportowym i dzielnie reprezentować Polskę za granicą. W związku z jej udziałem w amerykańskim filmach krążą plotki, które stara się rozwiać Super Express. Czyżby aktorka, jak sugerują dziennikarze gazety, „robiła z siebie ofiarę losu”?
O tym, że sukces trzeba okupić ciężką pracą, potem i łzami, wiemy nie od dziś. Jednak jak wynika z rewelacji , w przypadku Alicji Bachledy-Curuś jest to praca… za darmo!
Użala się nad sobą?
Alicja Bachleda-Curuś od dłuższego czasu mieszka poza granicami Polski. Aktorka zostawiła ojczyznę i osiedliła się w słonecznym Los Angeles, gdzie stara się zaistnieć w przemyśle filmowym.
Raz wychodzi jej to lepiej, raz gorzej – jak to w życiu bywa. Alicja wystąpiła m.in. w komedio-dramacie „Przyjaźń!” oraz w „Ondine” w reżyserii uznanego Neila Jordana.
W kalendarzu gwiazdy znalazły się również dwa kolejne filmy – „The Girl in Trouble” oraz „The Absinthe Drinkers”, które swoją premierę będą mieć najprawdopodobniej w przyszłym roku.
Kłopot w tym, że aktorka twierdzi, że na Zachodzie wielokrotnie musi grać… za darmo, aby w ogóle zaistnieć!
Cieknie jej na głowę, a płacić nie chcą...
Dziennikarze Super Expressu, powołując się na słowa , który rozmawiał z artystką, napisali, że Alicja wielokrotnie skarżyła się na swój los.
- Alicja mi kiedyś prywatnie powiedziała: „Słuchaj, ja w Stanach często gram za darmo, żeby istnieć” - opowiadał gospodarz popularnego talk-show. Na tym jednak nie koniec.
- Ja nie mam pieniędzy na remont dachu - dodał Wojewódzki, który utrzymuje, że Alicja kupiła w Los Angeles dom, a teraz cieknie jej na głowę…
Mija się z prawdą?
Kłopot w tym, że inni polscy aktorzy, którzy od lat pracują w Stanach, nigdy nie słyszeli o praktykach, na jakie utyskuje Bachleda-Curuś. Jednym z nich jest Liliana Komorowska.
- Ja nigdy nie pracowałam za darmo! Wszystko odbywało się legalnie przez agentów, przesłuchania i legalne kontakty - zapewniła czytelników Super Expressu aktorka, która regularnie występuje w kanadyjskich i amerykańskich produkcjach.
Czyżby Alicja mijała się prawdą? A może jej wypowiedź została źle zrozumiana?
''W USA nie robi się niczego za darmo''
Wypowiedzią Alicji szczerze zdziwiona jest inna aktorka próbująca swych sił za oceanem, Edyta Śliwińska.
- W USA nie robi się niczego za darmo. Zawsze dostaje się co najmniej minimalną gażę, która na polskie standardy wcale nie jest niska- tłumaczy artystka.
W rozmowie z gazetą Śliwińska dodała, że tamtejsi producenci są zobowiązani do zapłaty, ponieważ odpowiadają przed tamtejszymi związkami. Krótko mówiąc – praca za darmo byłaby bezprawna.
Czy ktoś ją zmusił?
Dlaczego więc aktorka twierdzi, że jest zmuszona pracować na zasadach wolontariatu? A może trafiła na nieuczciwych ludzi, którzy ją wykorzystali? Jak na razie Bachleda-Curuś nie ustosunkowała się do rewelacji Super Expressu.
Ostatnim filmem z jej udziałem jest „Bitwa pod Wiedniem” – produkcja, która przed samą premierą wywołała falę gorących komentarzy.
Przy okazji zachęcamy was do zapoznania się z recenzją Piotra Plucińskiego, który tłumaczy, dlaczego obraz Renzo Martinelliego zasługuje na najwyższą ocenę. (SE/gk/mf/mn)