Anna Chodakowska: wyzwolona konserwatystka
Aktorka „demoniczna”, artystka „odważna seksualnie”, „otwarta na eksperymenty” - tak Annę Chodakowską opisuje w swojej książce Krzysztof Tomasik i trudno chyba o bardziej trafną charakterystykę.
Nigdy nie zaliczano jej do grona typowych piękności, ale nie da się ukryć, że Chodakowska ma w sobie magnetyzm i charyzmę. Jest kobietą interesującą, obdarzoną silnym charakterem. Sama siebie nazywa konserwatystką, od wielu lat chętnie też angażuje się w działalność społeczną i polityczną. I to właśnie przez politykę zrobiło się teraz o niej głośno.
Wszystko przez wypowiedź Daniela Olbrychskiego, który poinformował, że przez Chodakowską rezygnuje z roli w przedstawieniu Teatru Narodowego (więcej tutaj). Zdaniem aktora poszło o różnice światopoglądowe. W rozmowie z WP aktorka przedstawiła swoją wersję zdarzeń, zaprzeczając jednocześnie wersji aktora (więcej tutaj). Nie da się jednak ukryć, że Chodakowska od lat słynie z ostrego języka i bezkompromisowych sądów.
Mimo że zawsze wolała występować na scenie i ceniła sobie kontakt z publicznością, to właśnie film przyniósł jej największą popularność. Jednocześnie Chodakowska nigdy nie kryła, że czuje się nieco zaszufladkowana, bo reżyserzy widzieli w niej przeważnie jeden typ kobiety: niszczącej, demonicznej, ściągającej mężczyzn na manowce.
I choć Chodakowska wielokrotnie pojawiała się na ekranie naga, miała swoje zasady. Kiedy pewnego dnia odmówiła zagrania sceny erotycznej, Marek Nowicki musiał ratować się striptizerkami.
Artystka od urodzenia
Przyszła na świat w kochającej i szczęśliwej rodzinie. Rodzice rozpieszczali ją i od zawsze wspierali w artystycznych dążeniach. Początkowo myślała o karierze wokalnej; uczęszczała do szkoły muzycznej, gdzie nauczyciele zachwycali się jej talentem.
Wtedy jednak zainteresowała się teatrem i uznała, że od śpiewania znacznie bardziej pociąga ją aktorstwo. Udało się jej dostać do warszawskiej PWST. Dyplom otrzymała w 1973 roku.
Heroina polskiego teatru
To, że jest aktorką obdarzoną ogromnym talentem, udowodniła już na samym początku swojej kariery, występując w „Antygonie” w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Zaraz potem zaproponowano jej angaż w Teatrze Narodowym. Krytyka się nią zachwycała, posypały się prestiżowe nagrody.
- Niemal z dnia na dzień została zaliczona do wielkich heroin polskiego teatru – pisze Tomasik. Chodakowska dodaje zaś, że to przedstawienie miało ogromny wpływ na jej plany zawodowe.
*- Nie jestem typem aktorki, która się urodziła w budce suflera i musi grać. Nic nie muszę! Gdyby wtedy Hanuszkiewicz wybrał kogoś innego, to w ogóle nie wiem, czy bym dziś była w zawodzie. Ten bakcyl aktorski przyszedł właśnie przy „Antygonie” *- mówiła.
Kiepskie filmowe początki
Do filmu początkowo nie miała szczęścia. Chodakowska przyznaje zresztą, że nie ceni większości swoich filmowych kreacji. W 1971 roku zagrała w „Milionie za Laurę”, ale sceny z jej udziałem zostały ostatecznie wycięte. Dopiero kilka lat później zwróciła uwagę reżyserów i zaczęła pojawiać się przed kamerami, między innymi w „Doktorze Murku”, „Widziadle” czy „Bestii”.
- Lubię grać w filmie, chętnie bym grała więcej, ale nie przepadam za zdjęciami próbnymi – mówiła Chodakowska w jednym z wywiadów, tłumacząc, dlaczego jej filmowa kariera nigdy nie nabrała rozpędu. - A nikt nie chce bez nich ryzykować.
Tomasik dodawał zaś, że artystce przeszkadzała nieco przypięta jej łatka:
- W aktorce widziano dziewczyny noszące w sobie jakiś niepokój, trochę szalone – pisał w „Demonach seksu”.
''Uznałam, że mógłby być mój''
Chodakowska przyznawała, że nie ma problemu z rozbieraniem się przed kamerami – uważała, że ciało to instrument pracy aktora. Ale równocześnie nie chciała występować w scenach erotycznych.
- Co innego rozebrać się na planie, a co innego zagrać scenę erotyczną. Nigdy bym nie zagrała w filmie, gdzie bohaterowie uprawiają seks* – zapewniała. *- Mogę to oglądać, ale sama bym nie chciała, poza tym nie wytrzymałabym ze śmiechu.
To dlatego, kiedy Marek Nowicki kręcił „Widziadło”, zażądała dublerki.
*- Wybierałam kształt biustu spośród striptizerek zaproszonych na plan, były chyba trzy *– śmiała się. *- Jeden był bardzo ładny, ale wybrałam inny. Uznałam, że mógłby być mój. *
''Ja bym z panią na koniec świata''
Największy rozgłos przyniosła jej telenowela „W labiryncie”.
Na powodzenie u mężczyzn zresztą nigdy nie musiała narzekać. Za mąż wyszła wprawdzie tylko raz – za reżysera Henryka Rozena – ale miała w swoim życiu wiele krótszych i dłuższych związków, między innymi z reżyserem Krzysztofem Bukowskim.
Aktywistka polityczna i społeczna
Choć wiele razy myślała o założeniu rodziny, nigdy nie zdecydowała się na dziecko.
- Nie mam dziecka, bo nie mam ochoty kształtować nowego człowieka. Chciałabym przeżyć sam akt macierzyństwa, ale nie chcę wychowywać kogoś na swoje podobieństwo, bo dosyć mam samej siebie *– mówiła w jednym z wywiadów. *- Może macierzyństwo rozbudziłoby we mnie takie potrzeby. Na wszelki wypadek wolę nie próbować.
Zamiast macierzyństwu poświęciła się więc działalności społecznej. Od lat 80. działa w organizacjach broniących praw zwierząt. Później przyszła fascynacja polityką – była w składzie komitetu honorowego Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, startowała też do senatu.
Na ekranie pojawia się w ostatnich latach coraz rzadziej, ale zapewnia, że jest tak zajęta innymi sprawami, że występowania przed kamerami jej nie brakuje.