Berlinale 2020: starzy mistrzowie i silni gospodarze 70. edycji festiwalu
Berlinale od lat uchodzi za najbardziej zaangażowane politycznie święto kina, festiwal skupiający się na podstawowych problemach współczesnego świata. Nie inaczej program imprezy układa się w tym roku.
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie rozpoczyna się 20 lutego i potrwa aż do 1 marca. W tym roku o nagrodę Złotego Niedźwiedzia na jednym z najważniejszych festiwali świata rywalizować będzie 18 tytułów, m.in. z Korei Południowej, Tajwanu, Brazylii, Stanów Zjednoczonych oraz Niemiec. W programie wydarzenia uwagę zwracają również filmy polskich twórców, które zostaną pokazane poza Konkursem Głównym.
Konkurs główny – starzy mistrzowie i silni gospodarze
- Konkursowe filmy będą opowiadać intymne, ale zarazem wstrząsające historie osadzone głównie w teraźniejszości (…). Ich twórcy chcą nam otworzyć oczy na wszystkie niepokojące zjawiska dookoła nas – mówił w trakcie konferencji prasowej prezentującej tegoroczny Konkurs Główny Carlo Chatrian, nowy dyrektor artystyczny festiwalu w Berlinie.
O Złotego Niedźwiedzia będzie w tym roku walczyć 18 filmów z Europy, Azji i obu Ameryk, które skupią się na historiach rodzinnych, społecznych, ale równie silnie odwołujących się do kwestii praw człowieka i kryzysu klimatycznego. Wśród nich znajdą się najnowsze produkcje starych mistrzów, dobrze znanych berlińskiej publiczności.
Szansę na nagrodę ma m.in. ikona amerykańskiego kina niezależnego Abel Ferrara ("Siberia"), jeden z najbardziej znanych i najczęściej nagradzanych reżyserów tajwańskich Tsai Ming-liang ("Days"), a także jeden z najbardziej bezkompromisowych twórców w historii francuskiego kina Philippe Garrel ("The Salt of Tears"). Wydarzeniem może stać się również "The Roads Not Taken" – najnowszy film Brytyjki, Sally Potter, z Javierem Bardemem, Elle Fanning i Salmą Hayek w rolach głównych.
Wiele mówi się także o tegorocznej reprezentacji gospodarzy. Niemieckie kino na Berlinale to: kilkukrotnie nagradzany tam w ubiegłych latach Christian Petzold ("Undine") oraz Burhan Qurbani ("Berlin. Alexanderplatz"). Ten ostatni zaprezentuje w konkursie ekranizację klasycznej powieści Alfreda Döblina, która opowiada o życiu w robotniczych dzielnicach niedaleko berlińskiego Alexanderplatz w latach 20.
W tym roku berlińskie Niedźwiedzie przyzna jury pod przewodnictwem Jeremy'ego Ironsa. Obok brytyjskiego aktora zasiądą w nim: niemiecka producentka Bettina Brokemper, znakomita francuska aktorka Bérénice Bejo ("Artysta"), palestyńska reżyserka i poetka Annemarie Jacir, popularny włoski aktor Luca Marinelli ("Martin Eden"), brazylijski reżyser Kleber Mendonça Filho ("Aquarius"), a także Kenneth Lonergan – laureat Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny do wyreżyserowanego przez siebie filmu "Manchester by the Sea".
Polacy poza konkursem
Co ciekawe, w Konkursie Głównym berlińskiego festiwalu nie będzie rywalizował żaden film polskiej reżyserki ani reżysera. Przypominamy, że w ostatnich latach na Berlinale rokrocznie pokazywali filmy i zdobywali najważniejsze nagrody: Tomasz Wasilewski ("Zjednoczone Stany Miłości"), Małgorzata Szumowska ("Body/Ciało", "Twarz") oraz Agnieszka Holland ("Pokot", "Obywatel Jones"). To pierwszy Konkurs Główny od 2015 r. bez polskiego akcentu.
Filmy Polaków będzie można w tym roku zobaczyć w innych sekcjach. W ramach pokazów Berlinale Special będzie można obejrzeć "Szarlatana" Agnieszki Holland. Film jest inspirowany prawdziwą historią Jana Mikolaska, który zasłynął w Czechach jako zielarz, uzdrowiciel, a także cudotwórca, z którego usług skorzystało pół miliona ludzi.
Natomiast w nowym konkursie festiwalu Encounters, który ma na celu wspieranie nowatorskich, innowacyjnych, niezależnych twórców, zostanie pokazana pełnometrażowa animacja "Zabij i wyjedź z tego miasta" Mariusza Wilczyńskiego. Według zapowiedzi samego reżysera, będzie to autobiograficzna impresja, reminiscencja obrazów z jego dzieciństwa, wspomnienie nieżyjących rodziców i rodzinnego miasta Łodzi. Wilczyński pracował nad projektem 14 lat. Muzykę do filmu, tuż przed śmiercią, skomponował Tadeusz Nalepa.
Dodatkowo w sekcji Berlinale Series zostaną zaprezentowane trzy odcinki serialu Netflixa "The Eddy", w którym zobaczymy Joannę Kulig. Akcja serialu rozgrywa się we współczesnym, wielokulturowym Paryżu, gdzie widzowie poznają losy kilku muzyków, którzy żyją z występów w podupadającym klubie jazzowym. Jego reżyserem jest Damiene Chazelle, twórca filmów takich jak "La La Land", "Whiplash" czy "Pierwszy człowiek".
Zmiany organizacyjne, równość i feminizm
Tegoroczny festiwal w Berlinie stoi jednak przede wszystkim pod znakiem wielkich zmian zakładających reformę w strukturach festiwalu, a także w metodach selekcji filmów konkursowych. Po 18 latach ze stanowiska dyrektora festiwalu ustąpił 72-letni Dieter Kosslick, a jego miejsce zajęli Włoch Carlo Chatrian (dyrektor artystyczny) i Holenderka Mariette Rissenbeek (dyrektor zarządzająca).
Zmian tych od dawna domagali się niemieccy filmowcy, którzy już przed trzema laty w liście otwartym skierowanym do zarządu festiwalu domagali się "nowego początku". Twórcy postulowali, że wygaśnięcie kontraktu z Kosslickiem, powinno pociągnąć gruntowne zmiany w organizacji wydarzenia, począwszy od powołaniu nowego komitetu organizacyjnego składającego się z równej liczby kobiet i mężczyzn, aż po umocnienie charakteru i pozycji festiwalu na tle konkurencyjnych imprez w Cannes oraz Wenecji. Pod listem podpisali się m.in. Christian Petzold, Maren Aden, Fatih Akin, Margarethe von Trotta czy Adreas Dresden.
Niektóre z postulowanych zmian zostały zapoczątkowane jeszcze za kadencji Kosslicka. W ubiegłym roku podpisał on deklarację "50/50 do 2020 r.", która zakłada doprowadzenie do równego parytetu wśród szefostwa imprezy, a zarazem do sytuacji, w której filmy w reżyserii kobiet będą stanowiły dokładnie połowę programu. W tym roku spośród 18 filmów konkursowych sześć zostało wyreżyserowanych przez kobiety, co daje około 33 procent w kontekście proporcji płci wśród rywalizujących o nagrody twórców. - Wprawdzie nie jest to jeszcze równy podział, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze – komentował Chatrian podczas konferencji prasowej.
Kosslick był filarem Berlinale od 2001 r. Jego sympatycy twierdzą, że jako szef festiwalu umocnił jego rolę na świecie. Nie da się ukryć – Kosslick przez lata znacznie przyczynił się do promocji niemieckiego kina na arenie międzynarodowej, pokazując w festiwalowym konkursie łącznie ponad 50 rodzimych filmów. Ponadto zaprosił na czerwony dywan setki gwiazd z Hollywood, a także awangardowych twórców z Europy i Azji. W trakcie jego 18-letniej kadencji nie obyło się jednak bez kontrowersji.
W ubiegłym roku Kosslick zaprosił członków skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) na film o warszawskim gettcie i zapowiedział, że zapłaci za ich bilety. Wiadomość ta wzbudziła emocje, ponieważ AfD była wielokrotnie oskarżana o wzywanie do nienawiści na tle rasowym i kwestionowanie winy nazistów za wybuch wojny.