Bilety do kina w Polsce już po 40 zł. Dogoniliśmy Niemców i Francuzów [FELIETON]
Zgodnie z zapowiedziami wzrosły ceny biletów do kin w Polsce. Na razie odczuwalna zwyżka dotyczy niektórych sieci multipleksów. W niektórych miejscach bilety kosztują już ponad 40 zł. Nieznacznie podwyższają swoje ceny też mniejsze ośrodki kinowe. Co na to widzowie? Czy ceny biletów na poziomie Europy Zachodniej zostaną zaakceptowane?
Rekordowe wpływy z kin w zeszłym roku bardzo ucieszyły branżę kinową. Wygląda na to, że śrubowanie wyników dopiero się rozpoczęło. Na wzrost cen biletów wpływ miała także polityka ekonomiczna rządu. Ustalenie płacy minimalnej spowodowało konieczność podniesienia wypłat pracownikom najniżej dziś uposażonym, a więc najliczniejszej grupie pracowników multipleksów.
Efekt 500+?
Przez dłuższy czas, jak informowały największe sieci kinowe, udało się utrzymać niższe ceny biletów dzięki długim blokom reklamowym. Jednak to już przeszłość. Czy na wzrost cen biletów miał też wpływ program 500+?
Wiele na to wskazuje, bo pieniądze te pomagają rodzinom realizować wiele potrzeb, również kulturalnych. Nie jest tajemnicą, że dla wieloosobowej rodziny wyprawa do kina stanowi porządny uszczerbek w domowym budżecie.
Prawie jak Niemcy i Francuzi
Spójrzmy na ceny biletów w Berlinie i Paryżu. Na seans 3D w berlińskim kinie CineStar dorosła osoba zapłaci w weekend 11,5 euro + 1 euro za okulary (po przeliczeniu 53,5 zł), a na seans 2D „Szybkich i wściekłych 8” cena ta wynosi 8,5 euro (36 zł). Ceny biletów w paryskich kinach wahają się w granicach 9-12 euro.
W ostatnich dniach ceny biletów w niektórych polskich multipleksach sięgnęły kwoty przekraczającej 40 zł, co zrównało je z cenami seansu w Europie Zachodniej. Nasi kiniarze jednak najwyraźniej zapomnieli, że zarobki Niemców i Francuzów są większe, a wyprawa do kina w ich przypadku relatywnie tańsza. U nas wyście na seans dla rodziny z dziećmi już teraz kosztuje ogromne pieniądze (do biletów należy doliczyć np. popcorn czy napoje). Wszystko wskazuje na to, że kino staje się powoli "dobrem luksusowym".
Porównanie cen biletów w polskich kinach
Jednak aby uczciwie przedstawić temat, trzeba przyjrzeć się uważnie cenom biletów do największych polskich kin. Są miejsca w kraju, gdzie bilet kosztuje wspomniane 40 zł, ale nie dotyczy to wszystkich ośrodków. Na razie mamy znaczący precedens, który obserwowany jest uważnie przez środowisko kinowe i zapewne od reakcji widzów zależy w dużej mierze przyszłość cen biletów w polskich kinach.
Jak wspomniałem, prawie 40 zł za bilet nie dotyczy dziś wszystkich kin. Na taką cenę trafiłem w Warszawie, w kinie Multikino Złote Tarasy (ale też w losowo wybranym Multikinie Ursynów), a więc jednym z najpopularniejszych masowych kin w kraju. To miejsce modne, osadzone w gigantycznym centrum handlowym, które napędza widzów. Na co więc może sobie pozwolić kino w takiej lokalizacji? Za 38 zł wybierze się tam w weekend dorosła osoba na wersję 3D filmu animowanego „Dzieciak rządzi”. W cenniku czytam także, że „do wszystkich biletów na filmy 3D doliczana jest dopłata w wysokości 3 zł”. Wygląda więc na to, że w tym momencie cena biletu wynosi już ponad 40 zł. 37,9 zł w weekend zapłaci dorosła osoba za chęć obejrzenia „Szybkich i wściekłych 8”. To naprawdę dużo!
W dni robocze od poniedziałku do czwartku bilet na wspomniany film kosztuje dla osoby dorosłej już „tylko” 32,5 zł. Stosowane są różnego rodzaju promocje, ale też dopłaty za zakup w internecie czy miejsce VIP. Różne ceny biletów dotyczą też różnych filmów. Najwięcej zapłacimy za super hity, te mniejsze tytuły kosztują kilka złotych mniej. W dodatku wspomniana sieć stosuje też inne ceny biletów dla innych lokalizacji kin i miast.
Przykładem niech będzie Multikino w Szczecinie, które też mieści się w popularnym centrum handlowym. Za bilet 3D w weekend osoba dorosła na animację „Dzieciak rządzi” zapłaci 31,4 zł, ale już na „Strażników Galaktyki 2” w maju bilet kosztował będzie 32,9 zł (plus dopłaty za okulary itd.). 30,5 zł w Szczecinie kosztuje dziś seans „Szybkich i wściekłych 8” w weekend dla dorosłej osoby, a w tygodniu cena spada do 28,5 zł.
Ceny przekraczające grubo 30 zł znajdziemy też w sieci Cinema City. W stołecznej Sadybie bilet normalny 3D na film „Dzieciak rządzi” w sobotni wieczór kosztuje 39 zł (+ 1 zł opłaty za rezerwację w internecie). Za to sporą popularnością cieszy się karta Unlimited, która pozwala znacząco zmniejszyć ceny biletów dla wszystkich chodzących na filmy często. W wybranym przypadkowo poznańskim kinie Cinema City najdroższy bilet kosztuje 32 zł.
Z kolei należąca do Agory sieć Helios trzyma od dłuższego czasu cenę biletu na poziomie maksymalnym wynoszącym 28 zł + 3 zł za okulary 3D (dane ze Szczecina, bo w Warszawie sieci tej jeszcze nie ma). Nie znaczy to jednak, że wkrótce i tutaj nie nastąpią jakieś zmiany.
Wróćmy jeszcze do Warszawy. By nie popadać w skrajność, sprawdziłem także najdroższe ceny biletów w innych kinach. Widzowie mają w stolicy spory wybór i nie muszą płacić 40 zł za seans popularnego lub ważnego filmu. Oto jak przedstawia się sytuacja w kilku popularnych kinach:
- Atlantic – 30 zł
- Kinoteka – 28 zł
- Luna – 25 zł
- Muranów – 22 zł
Przyszłość branży
Co nam to mówi na przyszłość? Rywalizacja cenowa pomiędzy dużymi sieciami może przynieść ciekawie rozwiązania. Niedługo w Warszawie Helios otworzy swoje pierwsze kino - czy rzuci wyzwanie konkurencji? Bo dość znaczące różnice w cenach biletów mogą też wpłynąć na pozytywną rywalizację o widza w poszczególnych kinach. Mogą też pomóc mniejszym ośrodkom dotrzeć do odbiorcy albo zwrócić jego wzrok na inny rodzaj kina.
Jednak nie ma się co oszukiwać. Największe sieci patrzą na siebie uważnie, politykę prowadzą ostrożnie, wyniki śrubowane są maksymalnie, a zysk musi być jak największy. Kino od początku swojego istnienia to przede wszystkim biznes i choć jest to truizm, trzeba się z tym pogodzić i uszanować. Chodzi tutaj tylko o to, aby szanować przy tym widzów i dostosowywać ceny do możliwości odbiorców.
Światowa branża kinowa dostrzega dziś zagrożenia wynikające z działania filmowych platform internetowych i piractwa. Do kin ciągle chodzi dużo osób, ale współczynnik ten z roku na rok maleje. Przyszłość branży jest trudna do przewidzenia. W Polsce sytuacja wygląda dziś bardzo dobrze, wszystkie współczynniki kinowe idą do góry, ale czy dlatego tak ostentacyjnie należy rzucać wyzwanie odbiorcom i drenować ich portfele?
Rosnąca liczba widzów w kinach to radosna statystyka, podwyższanie jej bardzo cieszy, kolejne rekordy napawają dumą. Za zwiększającą się widownią idą większe pieniądze. Podwyższanie cen biletów zapewne poprawia wyniki finansowe, ale może też zadziałać na widzów jak hamulec. Może warto wziąć to pod uwagę?