“Szybcy i wściekli 8”: czegoś takiego jeszcze nie było! Nasza recenzja
Samochody spadające z nieba jak deszcz. Samochody na lodzie. Płonący samochód w pościgu na ulicach Hawany. Samochody w monstrualnej kraksie na Manhattanie. Supermarket z samochodami. Samochody kontra pocisk jądrowy. W “Szybkich i wściekłych” wiele już widzieliśmy, ale w ósmej części twórcy osiągnęli najwyższe obroty kina wysokooktanowego.
*Zaczyna się od emocjonującego pościgu w Hawanie, a kończy na grożącej nuklearną katastrofą jeździe bez trzymanki w Rosji. Widać wyraźnie, że twórcy samochodowej serii nabrali apetytu na fabułę większych rozmiarów. Już teraz akcja rozgrywa się na kilku kontynentach, na lądzie, wodzie i w powietrzu. Co dalej? Kosmos? Nie zdziwiłbym się, gdyby w kolejnej części Dom (Vin Diesel)
i Luke (Dwayne Johnson)
ścigali się na Marsie. Ósma część kosztowała 250 mln dolarów. Zmieściliby się w tym budżecie. *
Vin Diesel obiecał związanemu z serią zmarłego aktorowi Paulowi Walkerowi, że go nie zawiedzie. Słowa dotrzymał. W nowych “Szybkich i wściekłych” jest wszystko, czego można spodziewać się od tego kina: miasto, masa, maszyna, samochody i konkretna demolka, czemu towarzyszy braterska więź bohaterów, psów wojny do zadań specjalnych. Ich miłość to szalona jazda, opierająca się prawom fizyki.
Fabuły nie ma sensu streszczać, bo jest tylko pretekstem do scen akcji. Przez większość filmu ziomkowie Doma i jego żona Letty zastanawiają się, dlaczego stanął po drugiej stronie mocy i pomaga hakerce Cipher (świetna Charlize Theron) w realizacji jej planu, który może zagrozić globalnemu ładowi politycznemu. Odwracają się role. Dobrzy stają się źli, a źli dobrzy. Wyjątkiem nie jest wróg ekipy, czyli Deckard (Jason Statham). Bohaterowie są poczciwi i tradycyjnie rzucają sprośne żarty. Niespodzianek nie ma.
Cieszy ewolucja serii - od nieskomplikowanego filmu samochodowego do wysokobudżetowego kina, będącego obecnie skrzyżowaniem przygód agenta 007 z “Niezniszczalnymi”. W pewnym momencie ktoś mówi “Bądź mężczyzną, uratuj świat przed zagładą!”. Któremu bohaterowi takie słowa przyszłyby do głowy w pierwszej części?
* “Szybcy i wściekli” nie są dla każdego widza. Film jest pochwałą testosteronu, siły imperialnej Ameryki i kończy się… modlitwą. Jest konserwatywny do cna, ale nawet ja, ultraliberał, mam frajdę z tego sensacyjnego kina, które pławi się w wyścigu, kraksie i rozwałce. W swojej kategorii perfekcyjny _guilty pleasure_: rozkosznie głupi, zabawnie brutalny i szybki jak diabli.*
Ocena 8/10