Zmęczony wszechobecnym chaosem kinowym postanowiłem troszkę odpocząć od produkcji pełnometrażowych. Sięgnąłem więc po gatunek, który ostatnimi czasy bije rekordy popularności. Mam tutaj na myśli seriale.
Liczba miłośników tego gatunku z każdą kolejną produkcją rośnie. Było szaleństwo na punkcie „Skazanego na śmierć”, które z każdą następną serią zostawało skutecznie studzone, scenariuszową bezsensownością. Fanów „Zagubionych” jest co niemiara, chociaż mocna złożoność historii, potrafi wywoływać fabułowy labirynt, w którym bardzo łatwo się zgubić. Takich tytułów można wymieniać godzinami, pośród których istotną pozycją jest serial „Herosi” (dystrybutor TIM Film Studio).
Ten amerykański serial telewizyjny o tematyce science fiction jest stosunkowo młody. Swój premierowy odcinek pojawił się w stacji NBC we wrześniu 2006 roku. Od razu zyskał sobie ogromną popularność, a każda jego odsłona przyciągała przed telewizory miliony widzów. Ojcem scenariusza jest Tim Kring, którego pracę mogliśmy poznać przy okazji kultowego serialu lat osiemdziesiątych „Nieustraszony”. Obsadę „Herosów” zbudowano z młodego pokolenia hollywoodzkiego narybku aktorskiego. W większości przypadków, tego typu produkcje, stają się początkiem wielkiej kariery.
Pierwszą serię miałem okazję obejrzeć na kanale publicznej telewizji. Treść i bohaterowie przypominali mi amerykański komiks o przygodach superbohaterów. Coś w stylu Fantastycznej Czwórki, tylko postaci z nadludzkimi mocami jest stanowczo więcej. Głównym wątkiem było ratowanie świata, którego upadek miała rozpocząć gigantyczna eksplozja w Nowym Jorku. Seria kręci się wokół tej historii i prób zapobieżenia końca istnienia ludzkości.
Niedawno, za sprawą TIM Film Studio, na rynku wydawnictw DVD ukazało się wydanie drugiej części przygód herosów. Ta seria jest dość wyjątkowa z uwagi na to, że składa się tylko z 11 odcinków, gdyż produkcja została przerwana w związku ze strajkiem scenarzystów Fabryki Snów. W drugiej, krótszej serii, zatytułowanej „Pokolenia” poznajemy kolejne losy bohaterów, którzy będą musieli zmierzyć się z Firmą oraz śmiercionośnym wirusem. Wprowadzenie do scenariusza nowych postaci oraz pobocznych wątków, daje ciekawy efekt i sprawia, że serial nie traci na swojej wartości.
Nie jestem zagorzałym fanem serialowych wytworów. Lubię obejrzeć film, który ma koniec, a nie muszę czekać tydzień na rozwój wydarzeń. Możliwość skrócenia czasu oczekiwania przez pełne wydania DVD, ułatwia sprawę, lecz mnie i tak to w pełni nie satysfakcjonuje. „Amerykańscy bohaterowie” to nic innego jak tasiemcowa ekranizacja komiksowych przygód nadludzi. Tematyka, w której widzowie zza wielkiego oceanu aż nad to się lubują. To ich szczególny znak współczesnej kinematografii. Wręcz monopolista na superbohaterów, gdzie „Herosi” to ich odcinkowy odpowiednik.
Niestety taka forma do mnie wcale nie przemawia. Mam tutaj na myśli produkcję jako serial, a nie jej wartość artystyczną. Dlatego, że ogólnie cała historia jest ciekawa i potrafi wciągnąć widza. Pełno w niej tajemniczości i zaskakujących zwrotów akcji. Tim Kring stworzył intrygujące postacie, a młodzi aktorzy idealnie odnaleźli się w powierzonych rolach, zwłaszcza Masi Oka, odtwórca roli Hiro. Pierwszy sezon „Heroes”, ze swoją gatunkową oryginalnością, bardziej wywarł na mnie wrażenie niż drugi. Przez okrojoną ilość odcinków, twórcy nie mogli zbytnio poszaleć, chociaż ich starania są jak najbardziej widoczne.
„Herosi” swojej popularności w kraju Baraca Obamy, na starym kontynencie z pewnością nie powtórzą. Mentalność obu społeczeństw za bardzo się między sobą różni, a tak naprawdę o wybitności serialu trudno mówić. Ilość amerykańskich tasiemców ciągle się powiększa, co daje widzowi prawie nieograniczone pole wyboru. Można przebierać i przebierać, a wybór i tak będzie trudny. A czy akurat padnie na „Herosów”, zależy tylko od was.