Bruce wszechmogący
Czy *"Szklana pułapka 5" jest dobrym filmem akcji? Tak. Czy "Szklana pułapka 5" jest przemyślanym utworem ze sprawnie napisanymi dialogami i sensowną fabułą? Nie. Ale kogo to obchodzi?*
John McLane zdewastował już chyba wszystkie najważniejsze amerykańskie miasta, więc w części piątej dla odmiany wykrwawia się za granicą, w Moskwie. John trafia tu szukając syna Jacka, z którym kontakt urwał mu się kilka lat wcześniej, gdzieś pomiędzy ratowaniem Nowego Jorku przed zniszczeniem a obroną Waszyngtonu przed cyberterrorystami. Potomek odziedziczył po ojcu talent do przyciągania grup uzbrojonych po zęby złych ludzi i postanowił sprawdzić działanie tego dziwnego feromonu akurat w stolicy Rosji. Już po kilkunastu minutach filmu Jack ucieka przez zakorkowaną Moskwę przed złoczyńcami, a John udaje się za nimi. Przyjechał przecież pogodzić się z synem - żadna ilość broni ani mięśni nie jest w stanie go zatrzymać.
Oglądając "Szklaną pułapkę 5" można dojść do wniosku, że reżyser John Moore kocha wybuchy. Jest ich w filmie tyle, ile pojawiło się w polskiej kinematografii przez ostatnie 10 lat. Gdzieś pomiędzy eksplozjami i strzelaninami pojawiają się dialogi między ojcem i synem czy problemy odpowiedzialności za potomstwo, ale giną szybko przytłoczone burzą pocisków, które nie są w stanie zabić McLane'ów. Nie po to przychodzi się na "Szklaną pułapkę 5" do kina, żeby słuchać wywodów starzejącego się policjanta. Za cenę biletu otrzymujemy półtorej godziny tłuczonego szkła, wymądrzania się, wystrzałów, pościgów i zaskakująco estetycznie przedstawionej Moskwy.
Bruce Willis starzeje się z godnością. W przeciwieństwie do innych bohaterów kina akcji lat 80., których popisy na ekranie oglądamy przy akompaniamencie odchodzących w niebyt wspomnień filmów z kaset wideo. W naszych umysłach Jean Claude kopał wyżej, Dolph bił mocniej, Sylvester potrafił wypowiedzieć słowo tak, że można je było zrozumieć. A Bruce jest dokładnie taki, jakim go zapamiętaliśmy z pierwszej "Szklanej pułapce" – zmęczony, okrwawiony, posiniaczony i zawadiacko, po jankesku uśmiechnięty.
Po 90 minutach "Szklanaj pułapki 5" widz, który kupił bilet na film akcji, wychodzi usatysfakcjonowany. Były wybuchy, były strzelaniny. Był bohater filmów z czasów kaset wideo, który udowadnia, że nawet w jego wieku jeszcze można. Tak, to dobry dzień na "Szklaną pułapkę".
Michał Piwowarczyk, gry.wp.pl