Była słodkim kociakiem PRL‑u. Nina Gocławska do końca wierzyła, że wygra z chorobą
17.08.2017 | aktual.: 17.08.2017 11:41
Choć sama nazywała się "dzieckiem szczęścia", tak naprawdę los nieustannie ją doświadczał. Wprawdzie odnosiła sukcesy w zawodzie, ale jej życie prywatne naznaczone było pasmem cierpienia. Gdy jej mąż ciężko zachorował, rzuciła pracę w branży i zrezygnowała ze świetnie rozwijającej się kariery, by się nim zająć.
Jego śmierć była dla niej ogromnym ciosem. To ukochana córka wspierała ją i pomogła wyjść na prostą, oswoić się z tragedią.
A przecież Nina Gocławska, która w sierpniu obchodziłaby 60. urodziny, słynęła z optymizmu i uśmiechu. Nie straciła go, nawet kiedy usłyszała bezlitosną diagnozę lekarzy.
Wbrew woli rodziców
Rodzice chcieli, aby została lekarzem. Ona jednak uparła się, że zrobi karierę jako tancerka i postanowiła zdawać do szkoły baletowej.
Mimo protestów ojca i matki, którzy zaplanowali dla córki zupełnie inną przyszłość, Gocławska spełniała się na parkiecie. Zaczęła od występów w cygańskim zespole "Roma", potem dołączyła do grupy "Mazowsze", z którym związała się na kilka następnych lat.
Odnosiła sukcesy, czuła się spełniona i wcale nie myślała o karierze przed kamerami. Los jednak chciał inaczej.
Rodzina jest najważniejsza
Na małym ekranie zadebiutowała w latach 80. Ogromną popularność przyniósł jej serial "07 zgłoś się", gdzie wcieliła się w seksowną stewardessę, dla której porucznik Borewicz zupełnie stracił głowę.
Podobno scenarzyści mieli wobec granej przez Gocławską postaci duże plany. Tymczasem aktorka zniknęła z serialu już po dwóch odcinkach.
Dlaczego? Otóż okazało się, że Gocławska jest w ciąży. Chcąc całkowicie poświęcić się macierzyństwu, zdecydowała się odłożyć na bok świetnie zapowiadającą się karierę.
''Wiedziałam, że jest chory''
Gocławska nie kryła, że to nie kariera, a rodzina jest dla niej priorytetem. Swojej córeczce chciała poświęcić każdą wolną chwilę.
Niezwykle ważny był dla niej również mąż, który już od samego początku miał poważne problemy ze zdrowiem.
- Wzięłam ślub z człowiekiem, który był moją wielką miłością. Wiedziałam, że jest chory, ale nie miało to dla mnie znaczenia - wspominała w wywiadzie dla "Życia Warszawy".
Powrót do gry
Ale Gocławska nie miała zamiaru całkowicie żegnać się z branżą rozrywkową. Wreszcie znalazła sposób, by podzielić czas między rodzinę a życie zawodowe. Wkrótce po narodzinach córki wróciła do pracy.
Grała w warszawskim Teatrze Syrena, prowadziła rozmaite imprezy rozrywkowe, m.in. Wybory Miss Polonia. W 1988 r. zaliczyła swój debiut na wielkim ekranie, pojawiając się w filmie "Pan Kleks w kosmosie". A od Niny Terentiew otrzymała propozycję objęcia stanowiska prezenterki w programie "Piękni i wspaniali".
To wtedy zdobyła ksywkę "pani Małgosia", gdyż włodarze stacji uznali, że dwie Niny w jednym programie to zbyt wiele.
Rodzinne zawirowania
Program "Piękni i wspaniali" okazali się hitem.
- Odbijaliśmy nawet widzów dobranocce – żartowała Gocławska. Ale równocześnie dodawała, że woda sodowa nigdy nie uderzyła jej do głowy.
- Z dnia na dzień program zdobył ogromną popularność. Nigdy jednak nie umiałam poczuć się jak gwiazda. Nie było zresztą na to czasu - twierdziła w wywiadzie dla "Życia Warszawy".
Gocławską bowiem pochłaniały wówczas zupełnie inne kwestie. Chciała zająć się swoim nieuleczanie chorym mężem. W latach 90. całkowicie usunęła się w cień i zniknęła z anteny.
''Dziecko szczęścia''
- Kiedy choroba męża się zaostrzyła, musiałam zrezygnować nawet z chałtur. Nie byłam nieszczęśliwa, bo go bardzo kochałam. Nawet po zakupy nie mogłam wyjść, odpowiedzialna za każdą minutę życia mojego męża. Co trzy godziny robiłam mu dializy. Spędzałam przy jego łóżku całe dni – wspominała.
Nigdy nie żałowała, że poświęciła swoją karierę dla męża. Jego śmierć przeżyła bardzo boleśnie. Ale podkreślała też, że właśnie wtedy nauczyła się cieszyć z tego, co ma.
Ale to szczęście nie trwało długo. Podczas rutynowych badań lekarze wykryli u Gosławskiej raka. Aktorka wierzyła, że zdoła pokonać chorobę, ani na moment nie tracąc wrodzonego optymizmu. Niestety. Zmarła 18 marca 2009 r. w Warszawie. Miała zaledwie 51 lat.