Christopher Reeve: Feralny wypadek zmienił wszystko
27 maja 1995 roku Christopher Reeve, niezapomniany Superman z wielkiego ekranu, trafił do szpitala. Jego stan był krytyczny.
27 maja 1995 roku Christopher Reeve, niezapomniany Superman z wielkiego ekranu, trafił do szpitala. Jego stan był krytyczny.
Reeve nie pamiętał swojego wypadku. Zgromadzeni na miejscu świadkowie opowiadali, że kiedy koń, na którym jechał aktor, miał przeskoczyć przez płotek, niespodziewanie i gwałtownie przystanął. Reeve zaplątał się w lejce, uderzył głową w przeszkodę (całe szczęście aktor miał kask jeździecki) i upadł na ziemię.
Przez kilka minut nie oddychał. Błyskawicznie wezwano pogotowie; helikopter przetransportował rannego do najbliższej placówki medycznej. Lekarze byli jednak bezsilni – Reeve uszkodził kręgosłup i choć przeżył, był sparaliżowany od szyi w dół.
Pracowity prymus
Urodził się 25 września 1925 roku w dobrze sytuowanej, inteligenckiej amerykańskiej rodzinie.
Reeve uczęszczał do elitarnych szkół* i zapamiętano go jako wzorowego ucznia i studenta*. Był bystry, wysportowany i przejawiał talent w wielu dziedzinach. Już jako nastolatek próbował się usamodzielnić i sam na siebie zarabiał.
- Zacząłem pracować, kiedy miałem 15 lat, dołączyłem do związku zawodowego dwa lata później. Kiedy byłem w liceum i college'u, pracowałem w każde wakacje – mówił po latach na łamach "Variety".
Aktorski debiut
Aktorstwem zainteresował się już jako 9-latek, zaliczając debiut sceniczny w jednej z amatorskich sztuk. Od tamtej pory stale rozwijał swoje umiejętności, a teatr stał się jego drugim domem.
Po raz pierwszy na małym ekranie pojawił się w latach 50., ale jego prawdziwa przygoda z filmem rozpoczęła się dopiero dobrych 20 lat później.
Popularność i uwielbienie fanów zdobył dzięki Richardowi Donnerowi, który powierzył mu główną rolę w swoim „Supermanie”.
''Nigdy się nie poddawać''
Wypadek w 1995 roku wywrócił jego życie do góry nogami. Ale Reeve udowodnił, że zamierza walczyć do końca.
- Nigdy się nie poddawać. Nigdy nie tracić nadziei – zdradził w "People" swoje motto.
Mimo swojej choroby pozostał aktywny zawodowo. Postanowił pomagać innym. Wraz z żoną założył fundację i zaangażował się w działalność charytatywną na rzecz ludzi niepełnosprawnych.
''Bohater to ktoś, kto...''
Reeve stał się bohaterem dla wielu ludzi, zwłaszcza tych ciężko doświadczonych przez życie, którzy stracili już nadzieję.
- Nie ciało jest najważniejsze. To umysł i duch czynią z ciebie człowieka – zapewniał aktor na łamach "Washington Post".
I choć sam nie uważał się za osobę wyjątkową, stał się wzorem do naśladowania. Jego słowa dawały innym siłę.
- Bohater to ktoś, kto pomimo słabości i zwątpienia dalej idzie naprzód, pokonując kolejne przeszkody – dodawał.
Powrót na plan
Mimo choroby Reeve nie chciał rezygnować z grania. Choć miał wiele obaw, gdy tylko stan zdrowia mu na to pozwolił, wrócił na ekran. Jego rola w „Oknie na podwórze” w 1998 roku wzbudziła niemałe emocje.
- Obawiałem się, że grając wyłącznie głosem i twarzą, nie będę w stanie efektywnie opowiedzieć tej historii. Byłem zaskoczony, kiedy odkryłem, że jeśli odpowiednio się skoncentruję i pozwolę moim myślom płynąć, odmalują się one na mojej twarzy - tłumaczył aktor.
''Tyle rzeczy do zrobienia...''
Kilka miesięcy przed swoją śmiercią powiedział:
Stan aktora stale się pogarszał.* 9 października 2004 roku nastąpiło zatrzymanie akcji serca* i Reeve zapadł w kilkunastogodzinną śpiączkę. Następnego dnia zmarł. (sm/gk)