Cichopek i Hakiel bali się o życie
To mogło skończyć się tragicznie. Walące pioruny, porywisty wiatr, a oni pośrodku burzy we wstrząsanym turbulencjami samolocie.
Katarzyna Cichopek (28 l.) z Marcinem Hakielem (27 l.) i synkiem Adasiem (10 mies.) przeżyła prawdziwe chwile grozy podczas powrotu z Gdańska do Warszawy.
Cichopek wraz z rodziną ostatni dni spędziła w Trójmieście. Aktorka prowadziła tam jeden z koncertów na festiwalu TOPtrendy. By nie tracić zbyt dużo czasu na jazdę samochodem, zdecydowali się na podróż lotniczą. Nie przypuszczali, że niedzielny lot będą pamiętać do końca życia. Po południu nad stolicą rozpętała się bowiem gwałtowna burza.
– Podczas lotu były turbulencje i nie mogliśmy wylądować. Samolot musiał krążyć nad Warszawą około 40 minut – mówi Faktowi mąż Cichopek. – To zrozumiałe, że z Kasią byliśmy przestraszeni – dodaje przejęty tancerz.
Aktorka we wpisie na swojej stronie internetowej również nie kryła przerażenia. – Leciałam samolotem, który nie mógł wylądować ze względu na burzę, która szalała nad Warszawą. Chmury były tak ciemne, że nie widać było skrzydeł. Tylko raz na jakiś czas błyskały pioruny – napisała.
Okazuje się, że na warszawskim lotnisku zawiódł system radarowy zarządzający przestrzenią powietrzną. To w połączeniu ze złą pogodą spowodowało groźną sytuację. – Tak, w niedzielę były opóźnione lądowania niektórych samolotów – mówi Faktowi rzecznik lotniska. Podczas silnych wiatrów latanie jest rzecz jasna utrudnione, zaś lądowanie może skończyć się tragicznie.
Z minuty na minutę poddenerwowanie Kasi oraz Marcina rosło. – Zostaliśmy tylko poinformowani, że musimy czekać – mówi Hakiel. – Nie były to nasze pierwsze turbulencje, ale na pewno nie jest to komfortowa sytuacja – dodaje.
Choć w końcu ich samolot bezpiecznie wylądował, to Kasia ma na razie dość wrażeń związanych z lataniem. – Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale nie powiem, strachu się najadłam. Na następną wyprawę jadę samochodem – napisała w internecie gwiazda Polsatu.