Czarny telefon - recenzja Blu-ray od Galapagos
Nawet jeśli "Czarny telefon" raczej nie stanie się klasykiem, warto się nim zainteresować. To klimatyczny mały horror z pierwszorzędnie odtworzonymi realiami lat 70. i świetnymi dzieciakami w rolach głównych. Madeleine McGraw - zapamiętajcie to nazwisko.
Po krótkim romansie z mainstreamem Scott Derrickson wrócił do tego, w czym czuje się najlepiej, czyli kręcenia niskobudżetowego, acz efektownego kina grozy. Gwoli wyjaśnienia - nie jest to żaden zarzut, bo rzeczy wydawane pod szyldem wytwórni Blumhouse kręcone są zwykle za "grosze" i wykręcają imponujące wyniki w box office. Nie inaczej jest z "Czarnym telefonem", który przy budżecie 16 mln dol. zarobił 10 (!) razy tyle.
Tym razem Derrickson wziął na warsztat słabiutkie opowiadanie Joe Hilla z antologii "Upiory XX wieku" (wyd. Albatros, 2021) i patrząc na materiał źródłowy, dokonał cudu. Choć jednocześnie "Czarnemu telefonowi" do perfekcji jednak odrobinę brakuje.
Akcja "Czarnego telefonu" rozgrywa się na przedmieściach Denver Ameryki lat 70., gdzie grasuje porywacz dzieci. Liczba zaginionych sukcesywnie rośnie, a policja wciąż bezradnie rozkłada ręce. Ofiarą "Wyłapywacza", jak prasa okrzyknęła tajemniczego przestępcę, pada Finney, którego zamaskowany mężczyzna przetrzymuje w piwnicy. Na ścianie pomieszczenia znajduje się tytułowy telefon, przez który 13-latek zaczyna rozmawiać z zamordowanymi dziećmi. Duchy podsuwają mu wskazówki, jak wydostać się z więzienia. Rozpoczyna się walka z czasem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorące premiery 2022. Na te produkcje czekamy
W filmie Derricksona realia Ameryki lat 70. są oddane bezbłędnie, trudne relacje panujące w rodzinie głównego bohatera przekonujące, a kreacje młodych aktorów w większości przypadków to złoto - ze szczególnym naciskiem na 13-letnią Madeleine McGraw wcielającą się w siostrę głównego bohatera. Do tego dochodzi przygnębiający nastrój i atmosfera paranoi udzielająca się mieszkańcom przedmieść. Na tym poziomie "Czarny telefon" to porządnie zrealizowane coming of age podszyty kinem grozy.
Jako fan "Stań przy mnie", "Papierowych miast" czy "Najlepszych lat" zostałem kupionym niemal natychmiast. Jednak mimo wszystko mam mały problem z "Czarnym telefonem". Bo o ile pierwszy akt jest wyśmienity, o tyle wątku parapsychicznego pojawiającego się dalej już nie do końca kupuję.
Nie chcę być źle zrozumiany, film Derricksona ogląda się jak na szpilkach. Czuć desperację głównego bohatera, napięcie stopniowane jest podręcznikowo, a Ethan Hawke, choć króciutko obecny na ekranie, stworzył cholernie niepokojącą postać. Jednak wątek rozmów z zaświatami pasuje do tej historii jak pięść do nosa. Czuć, że "Czarny telefon" spokojnie mógłby się bez niego obejść.
Dowodem tego jest "Lato 1984". To film z 2018 r. opowiadający o grupie małoletnich przyjaciół wpadających na trop seryjnego mordercy z sąsiedztwa. Tu historia o dojrzewaniu została zderzona z hitchcockowskim dreszczowcem (to swobodna parafraza "Okna na podwórze"), a efekt okazał się co najmniej bardzo dobry.
Czarny telefon - oficjalny zwiastun Blu-ray™ i DVD!
Tak czy inaczej "Czarny telefon" to na tyle sprawnie zrealizowana i wyróżniająca się rzecz na tle horrorów, jakie do nas trafiają, że z pewnością warto po niego sięgnąć. A jeśli przegapiliście film Scotta Derricksona w kinie, to nic straconego, bo właśnie ukazał się na Blu-ray i DVD.
Niestety, podobnie jak w przypadku większości wydawanych u nas filmów Universala na dysku nie znajdziecie dodatków obecnych w edycji anglojęzycznej. A szkoda, bo wśród nich jest m.in. komentarz reżyserski i krótki metraż Derricksona zatytułowany "Shadowprowler". Na szczęście bez problemu osiągalny na YouTubie.
Obraz: 1080p HD 16x9 2.39:1, dźwięk: DTS HD Master Audio 7.1 (angielski), napisy: polskie.
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski