Trwa ładowanie...
czerwony pająk
10-07-2015 15:26

"Czerwony pająk": Polski thriller znakomicie przyjęty przez zagraniczne media

"Czerwony pająk": Polski thriller znakomicie przyjęty przez zagraniczne mediaŹródło: East news
d3kexlv
d3kexlv

"Zniewalający, imponujący, rzucający wyzwanie skostniałemu gatunkowi!" – oto echa światowej premiery "Czerwonego pająka" – polskiego thrillera, który w ramach 50. edycji festiwalu w Karlowych Warach walczył o nagrodę w Konkursie Głównym imprezy.

Za sprawą pochlebnej recenzji magazynu Variety, wstrząsająca historia seryjnego mordercy z Krakowa zwróciła uwagę szerokiej publiczności. W zagranicznych mediach debiut fabularny wielokrotnie nagradzanego operatora Marcina Koszałki (m.in. Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za „Rewers” i „Pręgi”) jest porównywany do obrazów Gusa Van Santa i laureata Oscara – Michaela Haneke.

- W każdym z nas jest ciemna strona, tylko zatuszowana. Seryjni mordercy bardzo nas intrygują – i mężczyzn, i kobiety. Istnieje w nas perwersyjna fascynacja czymś, co jest złe, przekroczeniem pewnych granic – mówił przed premierą Marcin Koszałka, a pierwsze recenzje dowodzą, że reżyser z powodzeniem przeniósł tę myśl na kinowe ekrany.

- Inspirowany historią jednego z najmłodszych seryjnych morderców świata, polski thriller rzuca wyzwanie skostniałemu gatunkowi. Wywołuje niepokój, nie poprzez epatowanie przemocą, ale przez umieszczenie widza "w butach" socjopaty – pisze "Variety". - Pozostając w tradycji "kina" czystego, Koszałka demonstruje wielką pewność i elegancję. Jego debiut to zapowiedź nowego, ważnego głosu na filmowej scenie.

Obserwację tę potwierdza austriacki portal informacyjny, "Tiroler Tageszeitung". - Obraz Koszałki cechuje gęsta atmosfera rodem z kina noir. Niepokój i niepodpowiedzenia, które przywodzą na myśl filmy Gusa Van Santa i laureata Oscara – Michaela Haneke – dostrzega recenzent serwisu. - W oczekiwanym z niecierpliwością debiucie Koszałka unika gatunkowych klisz. Jako reżyser stawia na klimat i zagadkowość – podkreśla "Screendaily" i chwali scenografię Krakowa z lat 60., którą odtworzono „w najdrobniejszych detalach”. - To imponująca fuzja sztuk wizualnych i kinematografii – czytamy w "Twitchfilm". - Mocny, mroczny i zniewalający film – dopisuje "Euronews". - "Czerwony pająk" zachwycił widzów – puentuje portal "Ukraine Today".

Wstrząsająca historia PRL-owskiego seryjnego mordercy polującego na ofiary w latach 60. XX wieku. Scenariusz zainspirowały dwie postaci z miejskich legend. Lucjan Staniak („Czerwony Pająk”) to nigdy nie istniejący seryjny morderca, który trafił do światowej literatury kryminalistycznej jako postać autentyczna. Karol Kot ( „Wampir z Krakowa”), jeden z najmłodszych znanych na świecie seryjnych morderców, pod koniec lat 60. stał się prawdziwą gwiazdą mediów, która podczas procesu wyznała: - Chciałem i byłem katem ludzi. Cieszyła mnie moja robota, krew, śmierć, cierpienie ofiar i to było najważniejsze. Niczego nie żałuję. Gdybym mógł, mordowałbym dalej. Obie postaci zainspirowały twórców do stworzenia oryginalnej, trzymającej w napięciu fikcyjnej opowieści o naturze zbrodni.

Karol (Filip Pławiak) jest zwyczajnym nastolatkiem. Pochodzi z dobrego domu, odnosi sukcesy w sporcie, zakochuje się. Punktem zwrotnym w jego życiu jest moment, gdy przypadkiem staje się świadkiem morderstwa. Kierowany ciekawością, zaczyna śledzić zabójcę. Morderca okazuje się… weterynarzem (Adam Woronowicz). Karol wchodzi z nim w bardzo silną i emocjonalną relację mistrz – uczeń. W ten sposób odkrywa potrzebę, której istnienia nie był świadomy lub nie miał odwagi, czy możliwości jej nazwać. Weterynarz staje się jego nauczycielem w sztuce zabijania. Jednak gdy nadejdzie dzień próby, student stanie przed niezwykle trudnym wyborem.

d3kexlv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3kexlv