"Często pisał: jest nas dwóch". Michał Węgrzyn o Tomaszu Chadzie

Niebawem na ekrany kin trafi "Proceder", filmowa biografia Tomasza Chady. Michał Węgrzyn, reżyser filmu, opowiada o swoich doświadczeniach ze sceną hip-hopową, wspomina realia lat 90. i dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat twórczości Chady.

"Często pisał: jest nas dwóch". Michał Węgrzyn o Tomaszu Chadzie
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

25.10.2019 | aktual.: 26.10.2019 07:10

Mateusz Demski: "Proceder" to film opowiadający o życiu rapera, Tomasza Chady. Specyficzny wybór tematu jak na twórcę tak zakorzenionego w kinie arthouse'owym, niszowym, który nie był nigdy ukierunkowany na masowego odbiorcę.

Michał Węgrzyn: To było dość naturalne, bo akurat w temacie siedzę właściwie od zawsze. W latach 90. grałem na gitarze w hardcorowej kapeli, wtedy bardzo często na jednej scenie występowaliśmy ze składami hip-hopowymi. Między innymi z Kalibrem 44 czy Paktofoniką. Była to muzyka, która mnie ciekawiła, a już szczególnie pociągał mnie trend skręcający w kierunku gangsta rapu. Pochodzę z południa, gdzie akurat królowała Firma, ale mimo to najciekawszy wydawał mi się wtedy styl reprezentowany przez raperów ze stolicy. Molesta, z której wywodził się Tomek Chada, była dla moich rówieśników niczym uliczna poezja. Nie można było przejść obok tego obojętnie.

Wynikałoby z tego, że na taki film jak "Proceder" czekałeś całe życie.

Wiesz, to wszystko było dwadzieścia lat temu. Dawno wyszedłem z tego środowiska, założyłem rodzinę, urodziły mi się dzieci. Pewne rzeczy zostawiłem za sobą, zapomniałem. I nagle, w ubiegłym roku, zadzwonił telefon. Odezwał się do mnie Janusz Iwanowski, producent, który szukał reżysera skłonnego do realizacji biografii Chady. Sugerował, że jestem w tym samym wieku, co bohater; że wychowałem się właściwie w tym samym środowisku. Dla mnie było to spełnienie marzeń. Po latach siedzenia w kinie arthouse'owym, gdzie ze skromnym budżetem mierzyłem się z tematami rodziny i moralności, dostałem nagle propozycję pracy przy dużym, komercyjnym filmie. Mogłem pobawić się gatunkiem, spróbować sił w kinie gangsterskim. I opowiedzieć o kolorowym artyście, który swoją twórczością chciał coś przekazać ludziom.

Obraz
© Materiały prasowe

No i przy tym zafundowałeś sobie wycieczkę pod szyldem "czasy młodości". Mnie się wydaje, że ten film jest silnie przesiąknięty nostalgią i twoimi prywatnymi wspomnieniami.

To prawda, znajdziesz w nim masę moich doświadczeń. Jako młody chłopak trenowałem kickboxing, grałem w kapeli, robiłem też różne rzeczy na granicy. W ten sposób chciałem przypomnieć ludziom, z czym wiązały się tamte realia. W latach 90. było tak, że w Polsce każdy był biedny na ten sam sposób. Nieważne, czy ktoś wywodził się z rodziny inteligenckiej, czy miał ojca robotnika, bo wszyscy mieszkaliśmy na tym samym osiedlu. Każdy z nas mówił jednym językiem i – tak samo jak Chada – był nierozerwalnie związany z procederami ulicznymi. Nieraz zdarzyło mi się wziąć udział w jakiejś ustawce, przez osiedle przetaczały się narkotyki. Żeby kupić gitarę, trzeba było coś ukraść. Filmy też montowało się na kradzionym sprzęcie, inaczej wiązało się to z kosmiczną, nieosiągalna wówczas kwotą.

A co z samym Chadą? Co najbardziej zafascynowało cię w jego twórczości?

Przede wszystkim jego fantastyczny styl i zdolność do komunikacji ze słuchaczem. Zwróć uwagę, że teksty Chady nie są znakiem wieśniacko-popowej poetyki. Może jego zwrotki były proste, ale za każdym razem wypełniał je symboliką, która świadczyła o tym, że literatura i poezja nie były mu obce. Słuchając innych raperów tego nurtu słychać, że ich teksty są naznaczone gwarą i slangiem, które są charakterystyczne dla danego miasta lub osiedla. Chada rapował polskim-literackim, mimo że nigdy nie skończył studiów. A przy tym oferował kawał naprawdę ważnych treści. Chyba jako jedyny raper w Polsce, odwołując się do takich wartości, jak wiara w Boga czy rodzina, nie popadał w śmieszność. Te teksty są tak prawdziwe, że utożsamiają się dziś z nimi tysiące ludzi.

Spodziewam się, że oprócz muzyki ważne były spotkania z ludźmi z otoczenia Chady.

No właśnie mnie najwięcej dały teksty. Przez siedem miesięcy, od rana do wieczora, słuchałem płyt Tomka i to na ich podstawie budowałem osobowość bohatera. Natomiast rozmowy z jego rodziną, przyjaciółmi czy chłopakami ze składu wprowadzały trochę zamętu. Z każdej wynikało zupełnie coś innego. Dla jednych Tomek był równym gościem i kawalarzem, inni wspominają, że był groźnym i wściekłym typem, którego omijało się bokiem na ulicy. Jeszcze inny mówił, że był bawidamkiem i ciągle podrywał dziewczyny. Zresztą sam często pisał o tym i rapował, że jest "nas dwóch". Chada w szczery sposób opowiadał o sprzecznościach i paradoksach, które kłębiły się w jego głowie. I nazywał swoje wszystkie wewnętrzne demony po imieniu.

Tak jak w tym jego tekście: "jest nas dwóch: jeden uprzejmy i ułożony, drugi nieprzystosowany i wykolejony". Ale mimo tych wszystkich niespójnych historii wielu bliskich Chady podpisało się pod tym projektem.

Za tym filmem stoi kolektyw hip-hopowy, który emocjonalnie był bardzo związany z Tomkiem. Muzykę do filmu napisał RX – Rafał Sielawy, który produkował bity Chadzie. Ważny epizod zagrał u nas Z.B.U.K.U., czyli przyjaciel Tomka. Razem brali udział w niejednej kryminalnej i akcji i często wspólnie uciekali przed policją. Tak samo ważny okazał się udział Vienia z Molesty. Zresztą podobnych osób zaangażowało się naprawdę sporo. Poza tym, na planie często pojawiała się mama Chady, co też nie było dla nas łatwe. Pamiętajmy, że jego śmierć wydarzyła się zaledwie rok temu.

Wybacz, ale złośliwi mogą powiedzieć, że złapaliście gorący temat i zrealizowaliście film dla łatwego zysku. Że zrobiliście hajs na cudzym nieszczęściu.

Spotkałem się już z tym, że jesteśmy "hienami", ale prawda jest taka, że od samego początku mieliśmy czyste ręce. Bo "Proceder" był pomysłem Tomka Chady. On sam rozpoczął pracę nad scenariuszem już dziesięć lat temu, traktując ten projekt jako rodzaj testamentu. Sam proces wyglądał tak, że Maciej Chwedo – kuzyn Tomka, przez lata wysłuchiwał i nagrywał jego wspomnienia. Razem tworzyli podwaliny pod film, który miał powstać jeszcze za jego życia. Zresztą Piotrek Witkowski, który przygotowywał się do tej roli, przesłuchał wiele godzin nagrań, które zostawił po sobie Chada.

Obraz
© Materiały prasowe

I tutaj rodzi się pytanie, jak ten testament rezonuje dziś z dojrzewającymi nastolatkami. Mam na myśli nie tylko wasz film, ale całą twórczość Tomka Chady.

Większość ludzi, która słuchała Chady i która nadal udziela się na forach internetowych mu poświęconych, pisze o pozytywnym wpływie jego muzyki. Wspomina się tam o tym, że te teksty i ich przekaz uchroniły wiele osób przed zejściem na złą ścieżkę. Że pomagają one wyjść z nałogu; że nadają sens życiu ludziom w różnym wieku. Życie Chady było skomplikowane, nieraz znajdowało się na krawędzi, naznaczone było nałogami i problemami z prawem, co mogło stanowić przestrogę. Są też oczywiście tacy, których kręcił Chada jako gangster i złodziej samochodów. Ja też mając piętnaście lat i oglądając "Ojca chrzestnego" chciałem biegać z bronią po mieście.

No właśnie, kilka dni temu obiło mi się o uszy, że w "Procederze" gloryfikujesz przestępcę. Niektórzy twierdzą, że zrobiłeś ze złodzieja i dilera grypsującego w więzieniu bożyszcze polskiej młodzieży.

Taki sam zarzut można postawić Jerzemu Hoffmanowi w kontekście filmu "Potop" i powiedzieć, że Andrzej Kmicic to zwykły bandzior. Idąc dalej: całą twórczość Tarantino z serią "Kill Bill" na czele, albo współczesne seriale typu "Gomorra", należałoby potraktować jako obrazy niebezpieczne dla młodego człowieka. W Polsce też mieliśmy przecież "Krolla" i "Psy" Pasikowskiego, równie dobrze "Złego" Tyrmanda można oskarżyć o promowanie niepożądanych zachowań. Myślę, że robienie kina gangsterskiego nie jest niczym deprawującym. Każdy z nas chłonie przecież twórczość Martina Scorsese, Michaela Manna lub Francisa Forda Coppoli i jakoś od tego nie zwariował. Te filmy nie gloryfikują przestępców. Tylko pokazują ofiary systemu, które często nie mają innego wyboru.

Zostawmy jednak ten temat i przejdźmy do twoich wyborów obsadowych. Przeżyłem szok, kiedy zobaczyłem Piotra Witkowskiego w roli Chady i efekty jego imponującej przemiany. Jak się do tego przygotował?

Na wejściu wiedzieliśmy, że ten casting będzie piekielnie długim i trudnym procesem. Po pierwsze, musieliśmy znaleźć osobę, która poradzi sobie z tym wyzwaniem psychicznie. W początkowych fazach odpadło nam wielu aktorów – albo czuli, że nie zostaną zaakceptowani przez polska scenę hip-hopową, albo obawiali się ewentualnych konsekwencji na ulicy. Z drugiej strony, ważna była wiarygodność na poziomie fizycznym. Piotrek musiał przytyć kilkadziesiąt kilo, spędzić mnóstwo czasu na siłowni, nauczyć się bić jak bandyta, jeździć na deskorolce, a do tego rapować. To ostatnie było cholernie trudne, liczył się każdy najmniejszy szczegół, włącznie z brzmieniem głosu, mimiką, gestami. W sumie jego przygotowania zajęły sześć tygodni, ćwiczył dosłownie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Niewielu jest w Polsce aktorów, którzy są w stanie aż tyle poświęcić dla roli.

Obraz
© Materiały prasowe

A Małgorzata Kożuchowska? Słyszałem, że rola "Łysej" miała być początkowo obsadzona przez mężczyznę.

Faktycznie to miał być mężczyzna, zresztą inspirowany prawdziwą postacią. Uznaliśmy jednak, że dla dobra filmu lepiej troszkę nagiąć rzeczywistość i zaangażować do tej roli kobietę. Jeśli się zastanowić, to duet złożony z dwóch gangsterów widzieliśmy na ekranie już wiele razy. Szukaliśmy aktorki nieoczywistej, a jednocześnie posiadającej solidny warsztat i wieloletnie doświadczenie. W końcu mówimy o bardzo trudnej roli: piękna, niepozorna kobieta, a zarazem szefowa gangu, która wzbudza respekt. Do zbudowania takiej postaci zainspirowały nas historie dziewczyn, które w ostatnich latach prowadziły swoje gangi na terenie Warszawy i Krakowa.

Mamy trochę tych produkcji o kobietach mafii, porachunkach mafii, pieniądzach mafii, ale mnie bardziej interesuje, czy doczekamy się kolejnych filmów o raperach z rodzimego podwórka?

Szczerze, nie chciałbym zawężać tematu do sceny hip-hopowej. Tak samo dobrym pomysłem jak film o Chadzie, może być obraz o Robercie Brylewskim, Stanie Borysie, Agnieszce Chylińskiej albo chłopakach z TSA. Wśród raperów kilku też by się jeszcze znalazło i wiem, że w najbliższym czasie takie filmy powstaną. Możliwe, że razem z moimi braćmi będziemy maczać w tym palce.

Rozmawiał: Mateusz Demski

Michał Węgrzyn, polski reżyser i operator filmowy, urodzony w 1978 roku w Nowym Sączu. Studiował filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim i ukończył Wydział Operatorski na Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jego pierwsza szkolna dokumentalna etiuda "Zaszumiał, Powiał" (2003) zdobyła szereg nagród na festiwalach w Polsce i na świecie. W 2013 roku zadebiutował pełnometrażowym filmem "Wybraniec". Kolejne filmy: "Historia Kobiety" (2015) i "Wściekłość" (2017) przyniosły mu uznanie i nagrody m.in. na European Independent Film Festival (gdzie od dwóch lat jest selekcjonerem konkursu głównego), Nottingham International Film Festival czy marokańskim FICMEC Nador (Grand Prix 2016 i 2017 dla braci Węgrzyn). Wszystkie filmy realizuje z bratem operatorem Wojciechem Węgrzynem. Ich najnowszy film fabularny "Proceder" (2019) miał premierę w konkursie 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Źródło artykułu:WP Film
chadatomasz chadaproceder
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)