Bijący rekordy popularności na Zachodzie film 300, opisujący zmagania antycznych Greków z Persami, wzbudził falę oburzenia w Iranie.
Rzecznik irańskiego rządu Gholam Husejn Elham we wtorek uznał dzieło amerykańskiego reżysera Zacka Snydera za obrazę ojczyzny Persów.
"Nie tylko żaden naród czy rząd by tego nie przyjął (...), ale uznałby to również za wrogie zachowanie, które jest rezultatem wojny kulturalnej i psychologicznej" - oświadczył na konferencji prasowej w Teheranie.
Popularny irański dziennik "Hamszahri" napisał, że "'300' służy polityce amerykańskiego przewodnictwa" i - jak wnioskuje gazeta - "wywoła falę protestów w świecie". "Irańczycy żyjący w USA i Europie nie pozostaną obojętni na tak oczywistą zniewagę" - dodał.
Irańska agencja informacyjna ISNA podała, że kilku parlamentarzystów wezwało ministra spraw zagranicznych Manuszehra Mottakiego oraz szefa resortu ds. kultury i orientacji islamskiej Mohammada Husejna Saffar-Harandiego, by zwrócili się do innych krajów muzułmańskich o wstrzymanie emisji "tego antyirańskiego filmu".
Natomiast w irańskim internecie pojawiła się petycja, w której opowieść nazwano "nieuczciwą i zniekształconą" i przypomniano historię imperium perskiego.
Film "300" opowiada o bitwie pod Termopilami, do której doszło w 480 r. p.n.e. Przedstawia zmagania króla Leonidasa, który dowodząc falangą 300 Spartan próbował powstrzymać nacierającą 100-tysięczną armię perskiego króla Kserksesa.
Choć dopiero co wszedł na ekrany w USA i Europie, w Teheranie już są dostępne jego pirackie kopie. Restrykcje dotyczące zachodniej kinematografii nigdy nie pozwoliłby na jego emisję w irańskich kinach, jednak władze, parlamentarzyści i internauci nie szczędzą mu słów krytyki.
Film przedstawia bowiem perską armię jako bezlitosną hordę, która raz za razem ulega fortelom Greków, lecz w końcu zwycięża dzięki zdradzie.
Tymczasem na Zachodzie film w ciągu pierwszego weekendu zarobił 70 mln dolarów.
300 w Polsce już od 23 marca pod patronatem medialnym Wirtualnej Polski.