Damon Herriman to hollywoodzki Charles Manson. Tarantino wybrał go nie bez powodu
18.08.2019 | aktual.: 19.08.2019 14:05
Charles Manson ma w Hollywood jedną twarz - Australijczyka Damona Herrimana. W tym roku aktor wcieli się w postać psychopaty aż dwa razy w "Pewnego razu w… Hollywood" oraz w drugim sezonie serialu "Mindhunter".
Herriman to nazwisko, którego nie zobaczymy w pierwszej filmowej lidze. Jednak 49-latek jest chyba najbardziej rozchwytywanym australijskim aktorem drugoplanowym. Świat po raz pierwszy usłyszał o nim za sprawą horroru "Dom woskowych ciał". Od tamtej pory grał u Clinta Eastwooda i Gore'a Verbinskiego. Występował również u boku Johnnego Deppa i Judi Dench.
Australijczyk jest pomijany przez opinię publiczną ze względu na role, jakie gra. Nie dla Herrimana są przeznaczone postaci amantów w komediach romantycznych. Najczęściej wciela się w porywaczy, zabójców i przestępców. Tarantino nie mógł wybrać inaczej!
Na planie filmowym od małego
Wydawać by się mogło, że Herriman dopiero zaczyna przygodę z aktorstwem. O Australijczyku zrobiło się głośno za sprawą "Pewnego razu… w Hollywood". Jednak w swojej ojczyźnie znany jest już od lat 70. Wtedy właśnie Damon Herriman po raz pierwszy przekroczył próg planu zdjęciowego. Skończywszy 8 lat miał na swoim koncie angaż w niezwykle popularnej operze mydlanej "The Sullivans".
Dwa lata później młodziutki Herriman mógłby płacić własne rachunki. Występował w serialach "The Patchwork Hero", "Sara Dane", "For the Term of His Natural Life" oraz "Taurus Rising".
Imponująca filmografia
Dla Damona Herrimana, który jest aktywny zawodowo niemal całe życie, Australia szybko zaczęła się robić zbyt ciasna. Aktor zwrócił wzrok w stronę Hollywood, a marzenia o występowaniu w amerykańskich produkcjach szybko się ziściły.
Przełom w jego międzynarodowej karierze nastąpił w 2010 r. Wtedy zagrał w serialu "Justified". Herriman wcielił się w rolę przestępcy zamieszonego w narkotykową wojnę między dwoma gangami.
Na małym ekranie Herriman pojawia się znacznie częściej, jego imponująca filmografia zawiera aż 46 różnych tytułów. Jednak po sierpniu 2019 r. Australijczyk będzie na zawsze znany tylko jako Charles Manson.
Na planie wśród znajomych
Jeżeli w grę wchodzi Quentin Tarantino, możemy być niemal pewni gwiazdorskiej obsady. Jednak Damon Herriman nie pierwszy raz spotkał się na planie filmowym legendy kina. W 2011 r. aktor zagrał w biograficznej produkcji "J. Edgar" w reżyserii samego Clinta Eastwooda. Fabuła filmu skupia się na karierze dyrektora FBI Johna Edgara Hoovera w latach 1924-1972.
Co ciekawe podczas zdjęć do filmu Herriman poznał również Leonardo DiCaprio, z którym zobaczył się ponownie na planie "Pewnego razu w… Hollywood".
W umyśle psychopaty
Damon Herriman wciela się w postać Charlesa Mansona u Tarantino oraz Finchera. Jego rola zarówno w "Pewnego razu w… Hollywood", jak i w "Mindhunterze" jest drugoplanowa, jednak wykreowana przez niego postać zapada widzom w pamięć.
Herriman przyznaje, że dużo czytał na temat Mansona i jego Rodziny. Przypomnijmy, że założył on grupę religijną o nazwie Rodzina. Mansonem kierowała nienawiść na tle rasowym – mówił członkom grupy o zbliżającej się krwawej rewolcie Afroamerykanów. Aby temu zapobiec, Rodzina musiała przelać krew. Pierwszą, i jedyną, zbrodnią było morderstwo w willi Romana Polańskiego. Życie stracili wtedy Sharon Tate, Wojciech Frykowski, Abigail Folger, Jay Sebring oraz Steven Parent.
Uderzające podobieństwo
Jednym z kluczowych czynników, które zaważyły na tym, że to właśnie Damon Herriman stał się "etatowym" Mansonem, jest zaskakujące podobieństwo obu panów.
W rozmowie z Entertainment Weekly Herriman mówi:
"Nie miałem pojęcia, że jestem tak podobny do Charlesa Mansona, dopóki wszyscy nie zaczęli mi o tym mówić. Nie wiem, jak się z tym czuję. Pozwoliło mi to zagrać w tych produkcjach, więc na razie nie narzekam".
Dwa oblicza diabła
Podobieństwo Herrimana do Mansona najpierw zauważył David Fincher, dając Australijczykowi rolę w drugim sezonie "Mindhuntera". Aktor przyznaje, że idąc na casting do "Pewnego razu… w Hollywood" nie spodziewał się, że drugi raz dostanie rolę Mansona. Myślał, że Tarantino nie zechce "powtórzyć" aktora.
Reżyserowi to nie przeszkadzało i jest ku temu powód. Obie produkcje przedstawiają psychopatę na dwóch zupełnie różnych etapach życia. Można powiedzieć, że Manson w roku 1969 oraz Manson w latach 80. to dwie różne osoby.
Damon Herriman jako Manson u Tarantino to charyzmatyczny 35-latek, który stoi na czele swojego kultu. Żyje na ranczu, gdzie zwabia młode kobiety pod przykrywką hippisowskiej subkultury i komunalnego życia.
W przypadku "Mindhuntera" widzimy psychopatę za kratkami. Jest on sfrustrowanym swoją sytuacją megalomanem.
Herriman trafnie komentuje przemianę Mansona:
"Najpierw był "Mindhunter". Manson jest w więzieniu w tym momencie, więc jego życie wygląda zupełnie inaczej. Również z powodu różnicy wieku. Manson w filmie Tarantino jest przed więzieniem i jest swego rodzaju błaznem. Żyje na ranczu, bierze narkotyki i uprawia seks. A potem w więzieniu jest niesamowicie gorzkim, wściekłym mężczyzną. Na początku istniała w nim pewna lekkość, ale nie czuje się już tym samym facetem".