Myśląc o seksbombach PRL-u, od razu nasuwają nam się takie gwiazdy jak Elżbieta Starostecka, Pola Raksa, Beata Tyszkiewicz czy Katarzyna Figura. Niewiele osób pamięta, że do tego grona należy zaliczyć też Dorotę Kwiatkowską. Do niej również wzdychały miliony Polaków, a jej kolejnymi filmowymi wcieleniami zachwycali się krytycy. O tym, jak bardzo popularną aktorką była kilkanaście lat temu, świadczy fakt, że po jej śmierci 19 grudnia 2018 r. środowisko filmowe pogrążyło się w żałobie. Przypominamy jej losy.
Miała wszystko
Dorota Kwiatkowska przyszła na świat 15 września 1957 r. Od dziecka pragnęła zostać aktorką i to marzenie spełniła w 1980 r., gdy odebrała dyplom ukończenia PWST w Warszawie. Jej wykładowcy pokładali w niej wielkie nadzieje. Wróżyli jej międzynarodową karierę. Według nich, młodziutka Kwiatkowska miała wszystko, by oczarować świat: niezwykły talent, odwagę i niespotykaną urodę.
Zdolna aktorka
Nie mylili się. Środowisko filmowe i teatralne szybko dostrzegło starania Kwiatkowskiej. W 1979 r. aktorka występowała już na zagranicznych scenach, wcielając się m.in. w Brigitte Bardot w "Madame Tussaud" w reżyserii Tadeusza Łomnickiego. Gdy tylko otrzymała dyplom PWST, dołączyła do zespołu Teatru Powszechnego.
Niczego się nie wstydziła
Na srebrnym ekranie zadebiutowała w 1978 r. Dostała wówczas główną rolę w filmie "Akwarele". Choć zachwyciła wówczas krytyków, na uznanie widzów musiała poczekać jeszcze 5 lat. To właśnie w 1983 r. zagrała w "Thais" Ryszarda Bera oraz "Widziadle" Marka Nowickiego. Popularność spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Powód? Fani nie tylko dostrzegli jej talent, ale również... nagie ciało. W obu tych produkcjach bowiem aktorka pokazała się w pełnym negliżu. Szybko okrzyknięto ją mianem seksbomby, a jej biust nazywano "najpiękniejszym w polskim show-biznesie".
Była rozchwytywaną arystką
Kwiatkowskiej wciąż było mało. Ambicja nie pozwalała jej spocząć na laurach. Chciała być jeszcze lepszą aktorką, dlatego dodatkowo została absolwentką studiów aktorskich w Sankt Petersburgu. Było to nie lada wyzwanie, bowiem musiała łączyć naukę z prężnie rozwijającą się karierą. Artystka niemal nie miała przerw. Kolejne propozycje piętrzyły się na jej biurku, a ona bez żalu mogła niektóre wyrzucać do kosza. Miała status gwiazdy.
Zaprzepaściła karierę
Nieoczekiwanie sielanka dobiegła końca. Niemal z dnia na dzień jej kariera legła w gruzach. Kwiatkowska straciła głowę dla pochodzącego z Anglii muzyka i kompozytora, kompletnie zapominając o pracy. Szybko jednak pożałowała swojej decyzji.
- Gdy w 1986 r. wyjechałam do Londynu na stypendium, lepiej się poznaliśmy. W końcu powiedziałam "tak", a dziś za to małżeństwo płacę swoim zawodowym życiem - powiedziała na łamach "Przeglądu Australijskiego".
Nie tak to miało wyglądać
Początkowo jednak nie sądziła, że pochopną decyzją o wyjeździe z kraju przypłaci karierą. Choć w Wielkiej Brytanii wciąż spełniała się w zawodzie aktorki, nie wiedziała, że w Polsce została zastąpiona przez kolejne żądne popularności konkurentki. Z czasem przekonała się też, że coraz gorzej odnajduje się w angielskiej branży. Na powrót do kraju było już jednak stanowczo za późno.
Nie poddawała się
Kwiatkowska nawet na chwilę nie zrezygnowała z marzeń. Na przekór wszystkiemu postawiła przed sobą ambitny cel: podbije angielską branżę. Brała udział niemal we wszystkich castingach. Pojawiła się nawet na przesłuchaniach do roli dziewczyny Bonda w "Zabójczym widoku". Niestety, nic z tego. Musiała pogodzić się z porażką i oddać scenariusz w ręce rywalki.
- Jak sobie z tym poradziłam? Lepiej nie myśleć. Ale miałam wtedy w sobie tyle energii! Chodziłam, pukałam, prosiłam, prezentowałam się i... wstydziłam się. Polskie wychowanie! - mówiła w "Przeglądzie Australijskim".
Zamieszkała w Australii
Nie mając do czego wracać w Polsce i nie mogąc zaistnieć w Wielkiej Brytanii, aktorka przeniosła się aż do Australii. Zamieszkała w urokliwej Adelajdzie.
- Lubię naturę i to mnie ratuje. Ale sztuki mi brakuje. Dzika rozpacz po prostu. A jeszcze na dokładkę znajomi w Sydney i Melbourne kpią ze mnie, że w Adelajdzie mieszkam, gdzie nie mam szans na granie w filmie czy w profesjonalnym teatrze. Gdy mówię, że na próby i granie przylecę samolotem, to w czoło się pukają - przyznała w tym samym wywiadzie.
Do końca próbowała przypomnieć o sobie polskim widzom
Kwiatkowska nie ukrywała, że żałuje wyjazdu z Polski. Nie sądziła, że rodacy tak szybko o niej zapomną. W ostatnich latach próbowała znów zaistnieć w świadomości Polaków. Niestety, jej występy w ojczyźnie ograniczały się do kilku epizodów w serialach m.in. "Pensjonacie pod Różą", "Na dobre i na złe", "Hotelu 52" oraz "Drugiej szansie".
- Nie mogę, rzecz jasna, poświęcić czegokolwiek z życia rodzinnego, które jest mi drogie, na to tylko, by być aktorką, chociaż tak bardzo pragnę grać! Powiem szczerze: po przyjeździe do Adelajdy chciałam znów ułożyć swoje zawodowe życie. A więc od nowa pod górę. Nie mam siły - tłumaczyła.
Dorota Kwiatkowska wystąpiła łącznie w ponad 30 filmach i serialach. Ostatni raz mogliśmy ją oglądać na ekranach w 2017 r., kiedy gościnnie wystąpiła w serialu "Blondynka". Zmarła 19 grudnia 2018 r. Miała 61 lat.