"Druga szansa": Wywiad z reżyserką Susanne Bier
*Susanne Bier to wielokrotnie nagradzana reżyserka i scenarzystka. W 2011 roku zdobyła Oscara i Złoty Glob za film "W lepszym świecie" (Najlepszy film nieanglojęzyczny) oraz Europejską Nagrodę Filmową w kategorii Najlepszy europejski reżyser. W 2006 roku Susanne Bier wyreżyserowała "Tuż po weselu", za które otrzymała nominacje do Oscara. Film przyniósł również dwie nominacje do Europejskiej Nagrody Filmowej za reżyserię i pierwszoplanową rolę Madsa Mikkelsena. Film "Bracia" (2004) zdobył Nagrodę Publiczności na Festiwalu w Sundance; z kolei w 2002 roku "Otwarte serca", wyreżyserowany według zasad Dogmy ’95, był wielokrotnie nagradzany na festiwalach filmowych w Danii, a na MFF
w Toronto zdobył Nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej (FIPRESCI).*
"Jak ty byś się zachował?" To pytanie które reżyserka Susanne Bier zadaje widzom w swoim najnowszym filmie "Druga szansa". Obraz dotyka moralnych dylematów, jednak zdobywczyni Oscara tworzy historię, która przede wszystkim fascynuje, pochłania, szokuje, a przy tym nadal daje nadzieję.
- Obydwoje czuliśmy - Susanne Bier wyjaśnia mając na myśli również scenarzystę filmu - Andersa Thomasa Jensena - że film musi być przede wszystkim ekscytujący i poruszający, a przy tym przedstawiony w klasyczny sposób. Oczywiście podtekst i wymowa filmu są tu równie istotne.
Już w jednej z pierwszych scen, gdy widzimy Annę (Maria Bonnevie), żonę głównego bohatera Andreasa (Nikolaj Coster-Waldau najlepiej znany z serialu Gra o tron) leżącą na podłodze w łazience, czujemy że coś poszło nie tak. Ale to Andreas będzie musiał zmierzyć się z pewnymi moralnymi granicami. Punktem wyjścia będzie widok małego zaniedbanego chłopca w mieszkaniu dwójki narkomanów, żyjących w toksycznym związku. Jak w takiej sytuacji powinien zachować się Andreas? I pytanie, które jest kluczem do rozwiązania całej historii - dlaczego zachowa się w ten, a nie inny sposób?
- Chcesz, żeby widzowie solidaryzowali się z czymś, co jest wyraźnie, wyraźnie złe - mówi Bier. - Ale gdy spojrzymy na sprawę z drugiej strony, działania głównego bohatera wydają się właściwe. Podoba mi się to, bo w końcu takie jest życie – bardziej skomplikowane niż moglibyśmy przypuszczać. Oczywiście nie możemy przestać odróżniać tego, co moralnie dobre od tego co złe, ale to pozwala pogłębić nasze zrozumienie dla pewnych ludzkich zachowań, które nie są dla nas do końca zrozumiałe.
Pierwotnie to Anders Thomas Jensen chciał opowiedzieć historię Andreasa. Bier zaznacza, że ciągle wracał do tego pomysłu, dopóki ona też nie była przekonana, że ten film musi powstać. - Możesz przeczytać o kimś, kto jest załamany z powodu choroby swojego dziecka, a potem słyszysz o rodzicach, którzy mają 15 dzieci i nie traktują ich tak jak należy, i jedyne o co chcesz zapytać to "dlaczego?"
Ale tak jak przy poprzednich projektach, w przypadku tej dwójki [reżyserki i scenarzysty] nic nie jest takie, na jakie wygląda.
- Chcieliśmy stworzyć historię, która skonfrontuje nasze podstawowe pojęcia o tym, że niektórzy ludzie są lepsi od innych, niektórzy ludzie mają więcej racji niż inni” wyjaśnia Bier. „Kim jesteśmy, że uważamy się za lepszych od innych?
Reżyserka nigdy nie wzbraniała się przed robieniem filmów, które dotykają tragedii czy ludzkich słabości, czyli tematów, które są osią Drugiej szansy. W pewnych momentach film jest niepokojący, a nawet okrutny. Zdecydowana większość bierze się z niepohamowanej ciekawości reżyserki, która przyznaje, że to - jedyna rzecz, która ją nakręca. Jak dalej mówi: - Obydwoje [Bier i Jensen] jesteśmy ciekawi tego, co powoduje, że decydujemy się przekraczać pewne granice – przeciwstawiać się czemuś bardziej brutalnemu, nieustępliwemu i mniej delikatnemu. To może przeszkadzać widzowi, z czego Bier doskonale zdaje sobie sprawę. Nie chcę szokować – chcę prowokować, chcę zmuszać ludzi do myślenia. Opowiedzieć im historię, która jest prawie jak przypowieść. A jeśli przyjrzymy się przypowieściom, dojdziemy do wniosku, że większość z nich jest brutalna.
Bier jednak twierdzi, że Druga szansa nie jest brutalnym filmem. - Czuję, że jeśli w filmie pojawia się brutalność, to nie bez powodu… To film dający nadzieję, a to usprawiedliwia przedstawione w nim okrucieństwo. Andreas robi coś bardzo, bardzo szalonego, ale jego czyn naprawdę wszystko zmienia.
Brak pewności jak publiczność zareaguje na jej najnowszy film, rzuca wyzwanie. - Oczywiście to przerażające, ale jako filmowiec i osoba kreatywna nie mogę ograniczać się do strefy w której czuję się komfortowo. Jak mogłabym nie stracić szacunku dla samej siebie i do innych? Jedyną drogą do rozwoju jest przekraczanie granic. I myślę, że w pewnym sensie popycham publiczność do przekraczania tych granic.
Również aktorzy są zmuszeni do zanurzenia się w tym intensywnym dramacie. - Jako reżyserka wiem, że najważniejsze jest przekazanie człowieczeństwa każdej z postaci. To poczucie człowieczeństwa przychodzi z czasem; w pewnym sensie nawet możliwe jest sympatyzowanie z uzależnionym od narkotyków Tristanem (Nikolaj Lie Kaas). Pomimo tego, co robi Andreas, nie jesteśmy w stanie go nie lubić. - Jest bardzo atrakcyjny, ale jest w nim coś tajemniczego, zagadkowego. Wierzysz w to, że jest idealny, ale za każdym razem gdy na niego patrzysz, wiesz, że kryje się w nim coś mrocznego, co w każdym momencie może się ujawnić.
Być może Bier mówi za całą obsadę, gdy dyskutuje o emocjach na planie filmowym. - Każdy proces twórczy jest połączeniem uczucia pewności i przerażenia... Ci, którzy mieli okazję pracować z reżyserką wcześniej, znają jej skrupulatne podejście i zawrotne tempo pracy. - To wszystko jest niezwykle żywe i wyczerpujące. Okres zdjęciowy jest bardzo intensywny, ale to również świetna zabawa. Nawet gdy pracujemy nad ciężkimi scenami, ciągle żartujemy. Panuje naprawdę ciepła i miła atmosfera, której jak sądzę wszyscy potrzebujemy.
Jest kilku aktorów, z którymi Bier współpracowała też przy innych projektach. Przykładami są Nikolaj Lie Kaas I Ulrich Thomsen. - Jest między nami bezwzględne zrozumienie, ale nie ma w tym nic komfortowego, to jest bardziej zabawne i ekscytujące”. Susanne Bier przyznaje, że każdy z pięciu głównych aktorów „całkowicie przeszedł samego siebie i jej najśmielsze oczekiwania.
Co ważniejsze, duńska modelka Lykke May Andersen, która gra narkomankę Sanne, nie ma żadnego filmowego doświadczenia. Wydaje się to być ryzykowne posunięcie ze strony Bier, ale może również posłużyć jako przykład doskonałego poprowadzenia aktora przez reżyserkę. - Poznałam ją na przyjęciu i od razu uznałam, że to ona zagra rolę Sanne. Po prostu ją chciałam, więc zaoferowałam rolę, a wszyscy dziwili się dlaczego nie zrobiłam żadnego castingu. Bier opisuje Lykke May Andersen jako "modelkę z bardzo artystyczną duszą", która jest - zarazem skryta, otwarta i bezbronna. I uznałam to za bardzo interesujące.
Susanne Bier rzuca wyzwania zarówno sobie jak i ekipie, która z nią pracuje. To jasne, że znajduje satysfakcję w tym co robi. - To prawie jak wyruszanie w podróż opartą o intuicję. Przypomina mi to zabawę dzieci, które tworząc jakiś świat, całkowicie się w niego zagłębiają. Myślę, że dla dorosłej osoby to ogromny przywilej.
Reżyserka może nie wiedzieć jak widzowie zareagują na Drugą szansę, ale nie boi się przyznać, że - jest dumna z tego, że zmusza widza do zastanowienia się nad pewnymi kwestiami. A według niej konkluzja brzmi następująco: - Filmy są w pewnym sensie jak sny – jeśli są w stanie kogoś poruszyć, wtedy możemy mówić o prawdziwym sukcesie.